-Sannie! Sannie! Sannie! - Okrzyki dochodziły zza zamkniętych drzwi, sprawiając, iż wspomniany mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
-Jesteś tego pewien? - Spytał Wooyoung delikatnie odgarniając jeden z jego bujnych loków, aby ten i tak natarczywie obwisł znów na brwi, doprowadzając chłopca do istnego szaleństwa.
-Nie mogę tu dłużej leżeć. Im szybciej się pozbieram, tym szybciej pozbędziemy się tego gnoja - Warknął wspomniany mężczyzna z nienawiścią w swym ciężkim głosie, nim ponowny delikatny grymas radość rozpromienił na jego ustach - Zresztą, nie mogę się doczekać, aby w końcu zająć się tobą odpowiednio - Zachichotał słodko, powoli chwytając jedno z ramion Wooyounga i drugie Yunho, pozwalając sobie pomóc w trudnym procesie.
-San, minął dopiero drugi dzień odkąd otworzyłeś oczy, przecież...
-Woo, nic mi nie będzie - Zapewnił, delikatnie poruszając swym kciukiem, aby złapać węzeł słodkich łaskotek, doprowadzając młodszego do słabego chichotu, tak desperacko dławionego - Musisz mi zaufać.
-Oczywiście, że ci ufam - Sapnął młodszy, delikatnie uderzając go w palce, aby przestał się z nim droczyć, jednak to nie podziałało... cóż, może San wiedział, iż cicho właśnie tego pragnął.
-Na twój znak - Oświadczył Yunho, delikatnie chwytając również jego plecy, aby stanowić podparcie dla pierwszych, bolesnych kroków, choć obaj z Wooyoungiem byli przeciwni postępowi, jak pragnął poczynić San w imię pospiesznego wyzwolenia się z uwięzi swego materaca. Jego rana wciąż mogła krwawić, jeśli nie będzie na nią zważał, a obfitość może doprowadzić do jego śmierci. Nic, ani nikt nie potrafił jednak przemówić mu do rozsądku, a pozostali nagle stali się chętni, aby Choi wstał i dołączył do nich przy pierwszej kolacji we wspólnym gronie najbardziej zaufanych osób.
Smukłe palce rannego zacisnęły się mocno na ich przedramionach, nim skinął głową z głośnym, ciężkim sapnięciem unosząc swe słabe ciało. Proces był przerażająco wolny, kiedy obwisłe ubrania runęły w dół smukłego ciała, a stopy wątło postanęły boso na lodowatych panelach podłogowych. Yunho więc nie oczekiwał dłużej, zarzucając ramię mężczyzny na swe barki w nieco boleśnie rozciągający sposób, a wraz z a nim postąpił Wooyoung, czule obejmując wąską talię swego ukochanego, który sapnął, ostatecznie prostując się we wciąż nieco przygarbionym pionie.
-W porządku? - Spytał najniższy, delikatnie i czule spoglądając na swego kochanka, który wlepiał swe spojrzenie w dół, ciężko oddychając przez rozchylone pięknie usta, wyraźnie walcząc z falą bólu. To był znak dla dwóch pozostałych, aby pod żadnym pozorem nie poruszali się ze swego miejsca, oddając Sanowi sekundę czasu, by mógł ocknąć się i przedrzeć przez strumienie cierpienia, które zalewały go tak licznie.
-Tak - Westchnął ostatecznie, dość krótko, nim uniósł swój wzrok, szczycąc Wooyounga miłosnym spojrzeniem - Możemy iść.
-Kurwa, czuję się, jak trzecie koło u motoru - Narzekał Yunho, gładko przestępując o krok, kiedy prowadził ku drzwiom o kilka stóp dalej.
-U czego? - San zająknął się zdezorientowany, podążając spojrzeniem do swego przyjaciela, a wraz za nim pobiegł Wooyoung, aż obaj dzielili to samo źródło z tym samym, identycznym zapałem zakłopotania.
-Może jestem głupi, ale nie mówi się piąte u wozu? - Spytał Wooyoung, przekręcając głowę ze zażenowaniem i rumieńcem wstydu.
-Tak, ale jest nas trójka, więc bardziej adekwatne będzie stwierdzenie, że...
-Czekaj. Czekaj... Ade co? Skąd ty do cholery znasz takie słownictwo! - Droczył się Choi, kiedy powoli przeszli przez niebezpiecznie ciasną framugę drzwi, przeciągając ich ciała w niewygodnej pozycji i wiodąc stopami w rytm uderzeń Sana, który starał się nie potknąć o swą słabość.
Z ich miejsca dostrzegalny był ogromny salon o ciemnobrunatnych barwach i ogromnych oknach wywodzących majestatyczny widok na nocy Seul, połączony smukłe wraz z zaludnioną jadalnią o długim, białym stole obficie pokrytym licznymi syto zastawionymi talerzami pełnymi wyśmienitych, aromatycznych potraw. Wokół nich stali mężczyźni z kieliszkami czerwonego wina uniesionego w geście triumfu i toastu, wyczekując, aż i ostatnie siedzenie o najkrótszego zwieńczenia prostokątnego stołu, który był najbliżej skierowanym ujścia z ciasnego korytarza.
-Chłopcy, jak sądzę, nasz kochany Sannie ma się już wyśmienicie! - Zawołał Yunho w kierunku zgromadzonych, którzy prychnęli w rozbawieniu, a ich twarze zalewały się w uśmiechu.
San poczuł się dziwnie... coś w jego wnętrzu sprawiło, iż nietypowe poruszenie eskalowało głośno, przyspieszając uprzejme bicie serca. Ufał tym ludziom. Ufał im wszystkim... To tak jakby znalazł sobie nową... rodzinę. Dom, którego nigdy nie miał i niech jego słodka zemsta dopadnie tego, kto postanowi mu to odebrać.
Yunho i Wooyoung bezpiecznie odprowadzili go do samego stołu, powoli pomagając wygodnie opaść na jedno z pokrytych skórą krzeseł, aby już zbytecznie nie obciążać jego uszkodzonego potwornie boku.
-Powinniśmy zaśpiewać sto lat? - Spytał nagle Hongjoong, rozglądając sie po gościach w akcie desperacji.
-A co ma urodziny? - Prychnął Seonghwa, uderzając mniejszego mężczyznę w plecy z głośnym dudnieniem, sprawiając, iż Hongjoong stracił koncentrację, niemal uderzając swym ciałem we wszystkie naczynia... powstrzymał się w ostatniej chwili, złapany za kołnierz przez Yeosanga, choć szkoda została wyrządzona, rozlewając cały, pełny kieliszek szkarłatu na pobliskie dania i białe spodnie Wooyounga, który z niedowierzaniem uniósł spojrzenie na Bogu ducha winnego Hongjoonga.
Tak. San był w domu.
Nagle wszelkie światła zgasły.
Pisk.
A następnie czerń wytrąconej świadomości.
∾
To jest ten moment, kiedy zastanawiam się, czy nie zapomniałam czasem o Mingim...
![](https://img.wattpad.com/cover/317212094-288-k543333.jpg)
CZYTASZ
Touch Me //WooSan
FanfictionWooyoung tak wiele dni zmagał się ze swymi traumami. Nie sądził jednak, iż jedno wydarzenie, jedno twierdzące słowo zaciągnie go z powrotem do dawnego koszmaru. Jego życie było jak upadające domino. [Praca może zawierać: przekleństwa, sceny 18+] 25...