Chapter four

652 47 30
                                        

Nagle ich spojrzenia się spotkały, lecz Wooyoung nie był na tyle rozsądnym, aby odwrócić swe ciemne oczy od tych drugich... hipnotyzujących, głupio i jawnie wpatrując się w Sana, który zaszczycił go ciepłym uśmiechem o nierealistycznie głębokich dołeczkach po obu stronach jego miękkich, rozciągniętych ust w odcieniu słodkiej i dojrzałej maliny.

-Pozwolisz mi się zatankować? – Głos rozbrzmiał łagodnie, wypływając z tych pięknie eterycznych ust, gdy nagle świadomość czystej przenośni uderzyła w chłopca, a jego oczy otworzyły się szeroko w oniemiałym szoku. Czy on właśnie... czy to...?

-T-ty masz na myśli...? – Potwierdzające skinienie głowy było większe, niżeli pełne pewności, sprawiając, iż niższy poczuł się słaby w objęciu - T-Teraz? – Wyjęknął słabo, czując, jak jego nogi drżą wątło – To...
-Obiecuję rozwinąć z tobą dłuższą relację. Ja po prostu... Wziąłbym cię tu i teraz, ale nie chcę na ślepo pragnąć twojego ciała – Wyszeptał, powoli podgryzając płatek ucha chłopca, który kurczył się oszołomiony, szczególnie kiedy San spojrzał z konsternacją na jego szyję, wpatrując się intensywnie w wypukłe żyły – Jesteś taki ładny i wydajesz się być przyjemnym w rozmowie – Niższy szybko uciekł spojrzeniem w dół, gdy mężczyzna znów spojrzał ku niemu – Nie zrobimy tego tutaj. Nie martw się. Pójdziemy do mojego auta, tam będzie więcej prywatności i czystości – Wooyoung zapewne poczułby się urażonym w innej sytuacji, słysząc te nieświadome poświęconych godzin słowa, lecz tym razem czuł się dziwnie zgodny z twierdzeniem.

-Dlatego weźmiesz mnie w twoim aucie? – Przyjął chłopiec, odwracając się przodem do mężczyzny, który wyprostował się spiesznie, choć niewiele tak, aby pomiędzy ich ustami zaistniała tyko milimetrowa przerwa. Cóż chłopiec nie tego oczekiwał, idąc dziś do pracy, ale nie będzie wybrzydzać... oj zdecydowanie nie.

-Tak. Z dala od kamer... Choć są fajne... ale może nie dziś. Zgódź się i tak nikt nie przyjedzie – Oczy Sana przepełniły się kuszącym pożądaniem, iskrząc w słabym, migającym od przepalającej się żarówki świetle.

-Masz zabezpieczenie? – Spytał Wooyoung unosząc obie brwi ku górze, póki miał jeszcze wystarczająco rozumu, aby przejąć się czymś tak istotnym.

-Mogę kupić... – Zaoferował z podstępnie słodkim uśmiechem, zapewne już wiedząc, lub podejrzewając o powodzeniu swojej misji.

-Wcale to nie będzie podejrzane – Zakpił fioletowowłosy, zważywszy, iż każdy może podgląda tej chwili... cóż, a przynajmniej w momencie, kiedy oboje jak gdyby nigdy nic wyjdą zza drzwi łazienki o wstydliwe różowych policzkach, a San dokona podejrzanego zakupu i zaprowadzi chłopca do swojego auta... A niech będzie, i tak go nie lubi – Ale dobra. Tylko obiecaj, że później zaprosisz mnie na kawę – Westchnął, wiedząc, iż zapewne jeden seks będzie niewystarczający... A po drugie ten facet był tak przystojny, że jak chwyci go już swoimi dłońmi, mógł przysięgać, iż już nigdy więcej go nie puści.

-W zasadzie od tego powinienem zacząć... Zdobiłbym to teraz, ale jest zdecydowanie za późno i to byłoby niezdrowe. Co robisz jutro? Pozwolisz mi się zabrać do restauracji? – Spytał z taką ekscytacją w swym głosie, iż pomimo mniejszy uśmiechnął się zauroczony nagłym, dziecięcym zapałem, lecz chłopiec skinął skronią nieco wolniej... a powiadają, że to on jest szalony... choć może to zmęczenie? Nie miało to znaczenia, gdyż wiedział, iż prawdopodobnie za kilka chwil sięgnie granic nieba – Cudownie – Uśmiechnął się czule, nim uniósł raniony palec nieco wyżej - Uważam, że już powinno być dobrze, ale wciąż wymaga opatrzenia – Odparł z dziwnym błyskiem w swym ciemnym oku, sprawiając, iż Wooyoung napiął się w czujnie. Poznał tego chytrego mężczyznę już wystarczająco, aby twierdzić, że na pewno coś knuje w swym podstępnym umyśle.

~
Stałam na stacji i sam wpadł pomysł na to ff... naprawdę przestaje już wierzyć w siebie.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz