Chapter twenty-nine

322 27 34
                                    

Nie potrafił złapać oddechu, gdy wszelkie bariery runęły, ukazując czysty, surowy strach. Chłopiec zwinął się się w ciasny kłębek, nawet nie próbując podnieść się ze swego miejsca na chłodnych panelach podłogowych, oplatając ramiona ciasno wokół swoich nóg, aby przyciągnąć je bezpiecznie do swej piersi. Rozpaczliwie starał się powstrzymać łzy, które napływały żwawo do jego oczu, wiedząc, ż jeśli Vincenz powróci - a tak się stanie - będzie się rozkoszować widokiem opuchniętych powiek i mokrych, słonych śladów pokrywających jego policzka.

Drżał, rzucany wraz z niestabilnym oddechem i zdenerwowaniem, wsłuchując się w liczne uderzenia odgłosów, które rozchodziły się wibracją po podłodze. Wyszukiwał bowiem tych, które należały do jego dawnego kochanka... kulał na prawą nogę już w dniu, kiedy go spotkał, więc nietrudno było go rozróżnić.

Wyczekiwał tak w ciszy, wsłuchując się w lekkie dudnienia i rozkoszując czasem błogiej - niedługiej - samotności. Nawet nie wiedział, kiedy jego umysł zaczął odpływać, choć oczy pozostały szeroko otwarte, aż kolejny dotyk musnął jego policzek.

Wrzasnął, podskakując z przerażeniem, niczym przestraszony kot, cofając się szybko... tyle że nie mógł, ściana skutecznie blokowała jego wszelkie drogi, więżąc go pomiędzy sobą a mężczyzną, który powrócił zabrać dokładnie to, co przysięgał mu odebrać... koniec w końców dotrzyma, chociaż tej obietnicy.

Choć dla Wooyounga nie było to zbyt pocieszające.

Nie poddał się jednak, wypuszczając ciężki oddech, kiedy ostatecznie postanowił unieść się ze swego miejsca.

-N-nie bbędę t...wój - Jęknął, złamanym, nieznośnym głosem pełnym po wątpienia, gdy próbował podnieść się na drżących ramionach, aby okazać, choć odrobinę pozoru niezłamania... Choć jego wnętrze dawno było jedynie strzępkami dawnego siebie. Podświadomie szykował się na kolejną falę okrutnego bólu, którą szykował sadystyczny kochanek.

-Jak to? Już jesteś mój, kociaku - Wooyoung pospiesznie uniósł głowę, zaskoczony wpatrując się w lekko rozbawioną zjawę, nim przełknął, przecierając zaciśniętymi piąstkami swoje łzawe oczy, zbyt zaskoczony i pogrążony w niedowierzaniu.

-S-San?! - Był bliski krzyku, drżąc w dziwnym, niewyjaśnionym uczuciu ulgi i radości, które rozpierało od środka, w chwilach, gdy jego spojrzenie podążało uważnie po bladej, mokrej twarzy wspomnianego. Rzucił się wprost na ciało klęczącego mężczyzny, kiedy ten skinął łagodnie skronią na zgodę, krztusząc się lekko pod naciskiem przeważającej siły. Nie omieszkał jednak owinąć swe silne ramiona, przyciskając chłopca bliżej swojej piersi w bezpiecznym uścisku - Martwiłem się - Pisnął niższy, wciąż nie potrafiąc uwierzyć, iż mężczyzna przed nim był żywy...

I Wooyoung po raz drugi w swym życiu nie potrafił nacieszyć się tak czyimś dotykiem. Był bliskim łez, rozkoszując się ciepłem drugiego, czułego ciała, którego palce delikatnie podążały wzdłuż jego kręgosłupa, masując obolałą skórę i kojąc wszelkie, dawne uczucia strachu. Zwisał niemal bezwładnie znad szerokiego ramienia, przyciskając się jak najmocniej, aż czul bicie serca drugiego, które równie porywczo dudniło w jego piersi.

-Ty mi to mówisz? - Prychnął San, składając łagodny, przelotny pocałunek nieco powyżej karku chłopca, uśmiechając się ciepło pomimo wyczerpania, które przeszywało dogłębnie każdy cal wolnego nerwu w jego organizmie.

-Spadajmy stąd gołąbeczki. Pewnie już zwęszali, że uciekliśmy - Wooyoung uniósł spojrzenie na sylwetkę Yunho, który przejmował niemal całą framugę wciąż otwartych szeroko drzwi ze słodkim, choć zmartwionym uśmiechem malującym jego blade, suche usta.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz