Chapter eight [18+]

979 35 94
                                    

Wooyoung powiódł spojrzeniem po pagórkach szerokich ramion, podziwiając każdy, piekielnie dobrze odsłoniętych mięsień pięknej, zaledwie odrobinę muśniętej przez słońce skórze mężczyzny. Aż opadł niewyobrażalnie nisko, zatapiając spojrzenie w długiej, grubej męskości.

-To się we mnie zmieści? – Palnął naiwnie głupio w panicznych myślach, a rozbawiony śmiech rozbrzmiał jeszcze przed tym, jak uświadomił obie wartość swych słów. Grube rumieńce rozpromieniły po jego policzkach.

-Dlaczego miałoby nie? – Zachichotał San, ponownie delikatnie pochylając się w kierunku chłopca, aby nieco unieść koszulę ku górze, odsłaniając skrawek miękkiego brzucha i pieścić go delikatnie swoimi zwinnymi, wciąż mokrymi palcami – Będzie dobrze, musisz się tylko zrelaksować.

Fioletowo włosy myślał, iż jego umysł zwariuje w kolejnej sekundzie, kiedy dłoń Sana powoli zjechała w dół jego talii, ponownie zaplatając się na podstawie jego własnej długości, aby chytrze przeciągnąć po niej kilkakrotnie.

Nagle poczuł, jak coś muska jego otwór.

-Jesteś pe...?

-Tak – Niecierpliwa odpowiedź przyszła szybciej z ust chłopca, nim mężczyzna mógł wypowiedzieć wszelkie słowa.

I oczywiście został nagrodzony lekkim pomrukiem, nim czarnowłosy rzeczywiście wepchnął się do środka samą końcówką, odczekując dłuższą chwilę, kiedy bolesny jęk wymknął się spomiędzy opuchniętych ust.

Droga była długa i Wooyoung doskonale o tym wiedział, dlatego też nie oczekiwał zupełnego rozluźnienia i przystosowania, nim posłusznie skinął głową, tłumiąc paskudny dyskomfort przy kolejnych calach.

Kiedy kolejnym razem skinął głową, bliski swych łez, jego policzek został ujęty przez ciepło drugiej dłoni, nim ta uniosła go do sprawnych ust, odbierając dech w namiętnym pocałunku. Nagle ból nie grał już tak dużej roli, kiedy długi, zwinny język pchał mu się do gardła, przebijając linię zębów.

-Zjedz mnie kolejnym razem, proszę – Jęknął Wooyoung, kiedy San ostatecznie dotarł do końca, a oboje sapali ciężko pozbawieni tlenu, mieszając swoje oddechy. Uśmiech drugiego był bezcenny, kiedy skinął głową, pozostając zabójczo nieruchomym w swych biodrach.

-Co tylko zechcesz, kochanie – Wyszeptał, oczekując od niższego potwierdzenia, kiedy nadejdzie czas, aby wypieprzyć mu bestialsko umysł.

I chłopiec zgodził się już chwilę przed, pośpiesznie kiwając głową na błogi ruch, jęcząc, kiedy san zapewne nieświadomie w pragnieniu przeciągnął nieco mocniej po jego podstawie.

-Och wybacz, nie chciałem – Słowa były oczywistym kłamstwem, poprzedzone przez podstępny, lisi uśmiech malujący piękną twarz, lecz Wooyoung nie zamierzał walczyć... nie mógł, kiedy mężczyzna wyciągnął się gwałtownie i wepchnął porywczo, rozpychając dawno nieużywane ściany.

Chłopiec zacisnął palce na upragnionych, skórzanych oszyciach foteli, starając się rozpaczliwie odnaleźć coś, co przytrzyma go w miejscu... nie tylko fizycznie. Był bliski płaczu, kiedy gruby kutas mężczyzny przyspieszał tempa swych uderzeń, stając się rytmicznymi, zaplanowanymi.

San był doświadczonym i Wooyoung zrozumiał to zbyt późno, aby uniknąć zupełnego zatracenia, kiedy mężczyzna odnalazł złoty punkt we wnętrzu jego biednego ciała, napastując go gwałtownie, pospiesznie, jakby jutro miało nigdy rzeczywiście nie nadejść, a chłopiec próbował stłumić krzyk, który wymykał się niebezpiecznie z jego ust, podczas rozpaczliwej walki o utracony dech.

Jego ciało wykrzywiło się gwałtownie, aż pierś uderzyła o czarnowłosego, zyskując piękne pomruki zadowolenia oraz kolejne, miłosne, dumne pocałunku pozostawione tak błogo na jego wygiętej szyi.

-Możesz być głośno... pragnę cię takiego usłyszeć – Warknął San głosem już zezwierzęcony i pełnym doskonałego zadowolenia, podczas ciężkiego sapania wprost do ucha rozstrojonego chłopca.

A niższy i tak nie miał innej opcji, kiedy silne uderzenie doprowadziło go do białości wzroku. Przeniósł pospiesznie palce na plecy mężczyzny, wbijając i drapiąc swoje krótkie paznokcie w odsłoniętą przez ramiączka podkoszulka skórę, trzymając się czarnowłosego, jakby wypuszczenie go z ramion oznaczało bolesną śmierć.

Czuł, jak pot spływa mu po twarzy, a oczy uciekają daleko wraz z każdym kolejnym intensywnym pchnięciem wprost w jego najwrażliwszy punkt ciała. Nie potrafił nawet skupić się na pieszczocie błogich ust i ostrych zębów, które wgryzały się i ocierały lubieżnie o jego skórę nieco tuż pod szczęką, badając błogo każdy możliwy zakątek, jak gdyby zaznaczenie bladych części miało zbawić chłopca... naznaczyć go, jako swą niezaprzeczalną własność.

-Jak ja lubię ten odcień ja tobie – Westchnął San, z dumą podburzającą jego głos, kiedy pławił się w zadowoleniu z własnego arcydzieła.

Było tak jednak do chwili, kiedy nie spojrzał na błogo wykrzywioną twarz, chłonąc każdy jej piękny szczegół, choć wiedział, iż nie zamierzał już tego utracić. Jego dzieło bowiem bladło przy wyjątkowości chłopca i nie potrafił powstrzymać swych żądzy, aby wepchnąć się boleśniej, żwawiej, rozkoszując się krzykiem z przyozdobionego gardła.

-Piękny – Wyszeptał ostatnim tchem, nim ciężki jęk umknął i z jego ust, a jego biodra przyspieszyły, tracąc znany mu rytm w czystej, ignoranckiej pogoni za rozkosznymi smakami niebiańskiego orgazmu. Postarał się, aby i jego dłoń przyspieszyła ręcznej roboty, narażając za resztą ciała.

Robił to, aż nie poczuł satysfakcji, kiedy biały płyn rozlał się w jego ręce i mógł jednym, ostatnim pociągnięciem rozetrzeć to po całej, mięknącej długości. Ani razu nie utracił spojrzenia na cudowną twarz pełną niesamowitej przystojności. Nie potrafił wyzbyć się uczucia, iż Wooyoung jest najpiękniejszą osobą, jaką dane mu było zobaczyć i do cholery nie zamierzał już nigdy utracić go z oczu. Podświadomie podjął już decyzję o przywłaszczeniu.

Jednak nie przerwał, choć znał stopień nadwrażliwości, gdyż był tak blisko... tak niegroźnie blisko, dostrzegając błogość, kiedy ciało chłopca zaciskało się wokół niego.

Dążył więc dalej, pomimo desperackiego krzyku, rozpaczliwego błagania i bólu przebijających się paznokci przez jego naskórek, aż uderzył samo sedno z pięknym westchnieniem mącącym mu w głowie, rozlewając się w środku.

Opadł ciężko na ramionach, aby nie przygwoździć nieco mniejszego i słabszego ciała, dysząc ciężko wraz w jego rytm, nie myśląc jednak, aby już się wyciągnąć z ciasnego ciepła. Nie zawahał się złożyć kilku kolejnych miłosnych pocałunków na cennej skórze, unikając zdewastowanych przez niego miejsc.

-Jak się czujesz? – Spytał po chwili w czystej trosce i obawie, iż spieprzył pod koniec... po raz pierwszy utracił rozum w ten sposób. Odprężył się jednak, dostrzegając słodki uśmiech malujący pełne, spuchnięte usta Wooyounga.

-Cudownie, ale... nie założyłeś prezerwatywy.

O kurwa.

~
Także mniej więcej tu kończył się mój pomysł na one shot. Dokładnie 7k 600 słów.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz