Chapter thirty-four [18+]

718 27 60
                                    

-Cały mój? - Spytał Wooyoung, z głosem przepełnionym dogłębnie słodkim podstępem, kiedy obniżył swe ciało o niewielkie cale, delikatnie składając pocałunek na ustach, podbródku, szyi, oraz przysłoniętej klatce piersiowej mężczyzny, kiedy jedna z jego dłoni cofnęła się do tyłu, zgrabnie majstrując tuż przy srebrnej klamrze paska swoich spodni.

-Hym - Mruknął San, obserwując go czujnie, pomimo zmęczenia.

-Każdy skrawek twojej pierońsko seksownej skóry należy więc do mnie? - Dopytywał, unosząc spojrzenie, kiedy jego dłonie delikatnie chwyciły materiał koszuli wyższego o nieliczne cale mężczyzny, ograniczając się jednak, aby nie uszkodzić świeżego, śnieżnego opatrunku, który okalał dokładnie całą talię Sana, nieco poniżej pępka. Jego oczy wyłapały te Choia, nawiązując kontakt wzrokowy, kiedy delikatnie pocałował wrażliwą część o dwa milimetry nad luźną gumką zwykłych spodni dresowych Yunho - Ten też? - Mruknął, kiedy cofnął się odrobinę niżej, wyczuwając twardość przez luźne spodnie, nim i tam złożył delikatne muśnięcie swych ust, słysząc z zadowoleniem, jak San mruczy w błogości i potępieniu.

-Szczególnie ten - Wycedził mężczyzna, wyraźnie oczarowany, zaciskając szczękę, w dość wydawać by się mogło, bolesny sposób.

-Wiesz, że to, co robimy, jest zakazane? - Wooyoung powoli zaczął zsuwać spodnie ze swoich wąskich bioder, co nie było trudne, zważywszy, jak nieproporcjonalnie chuda stała się do nich jego talia - Możesz zostać zraniony jeśli pójdziemy zbyt mocno?

-Wiesz co... chyba jestem chory - Prychnął nagle San, ani na chwilę nie dorywając spojrzenia od gestów młodszego, który zsunął z wolna swe spodnie po same kolana, unosząc nogi, aby przekroczyć grube uda Choia pod sobą, przy okazji pozbywając się ostatków materiału ze swego teraz już zupełnie nagiego ciała... surowo wystawionego na wszelki pokaz swemu mężczyźnie.

-Dlaczego? - Wooyoung zmarszczył brwi, siadając na nogach kochanka w sposób zbliżony do rzeczywistego futrzaka, obawiając się błysku chytrości w wielkich oczach drugiego.

-Bo pociąga mnie to jeszcze bardziej - Dodał ze szczerym, podstępnym uśmiechem na swych spuchniętych ustach, czujnie obserwując, jak drugi porusza się na jego ciele w sposób tak cholernie grzeszny, ujawniając absolutnie wszystko jego zachłannemu spojrzeniu.

-Cóż, mój drogi Sannie, chyba jesteśmy chorzy razem - Zachichotał Wooyoung, szczerząc się grzesznie, kiedy jego obie dłonie spoczęły na pasku spodni wyższego, przesuwając je wystarczająco, aby ukazać twardą długość - Ale nie martw się. Zajmę się tobą wystarczająco dobrze, żebyś zapomniał o bólu.

San jęknął, kiedy piekielne usta owinęły się wokół niego, poruszając się powoli w górę i dół, nie odrywając czułego spojrzenia od swego kochanka, nim cofnęły się z dumnym uśmiechem zadowolenia, powoli wkładając sobie własne trzy palce do ust i ssąc je wystarczająco, aby i tak już wklęsłe policzka zapadły się do środka.

-Kotku, nawet nie wiesz, co robisz z moim umysłem... - Warknął San, rozkoszując się grzesznym widokiem, kiedy lewa dłoń powoli oplotła się wokół jego męskości, a prawda powiodła w dół ich ciał i jedynie jego grzeszny umysł mógł domyślać się, co robią, kiedy twarz jego kochanka wygięła się tak pięknie i błogo - Pośpiesz się - Zarządał, choć nie miał tego na myśli. Nie, kiedy rozluźnił się, zwykle obserwując, jak Wooyoung wykonuje całą jego pracę tak perfekcyjnie i dobrze, gdy on sam ledwo mógł poruszyć swym tułowiem.

-Sannie - Jęknał, cholernie brudno mniejszy mężczyzna, pochylając skroń w dół z wyrazem tak rozkosznym, iż wspominany miał ochotę chwycić go do w tej chwili i wziąć niemal na surowo, niezadowolony z samego uścisku dłoni na swych wrażliwych partiach.

-Spójrz na mnie - Wymruczał, niemal błagając o odrobinę tej pięknej atencji, zamierając kiedy łzawe spojrzenie z trudem zatrzymał się na nim, połowicznie przykryte przez gęstwinę licznych pasem - Oh, kochanie - Westchnął, delikatnie układając wątłą dłoń na drżącym policzku swego chłopca, kojąc go w przyjemnym uścisku - Tak dobrze sobie radzisz... jesteś taki cudowny - Mamrotał, niemal nieświadom swoich słów, zbyt odurzony pięknem młodszego mężczyzny.

-Sannie... ja chcę... ja chcę cię teraz... - Skamlał dzieciak, przechylając skroń do jego dotyku, w sposób niemal uroczy, gdyby nie stan ich podnieconych ciał.

-Czekam z niecierpliwością, cukiereczku - Uśmiechnął się, w podziwie dla chłopca, który uniósł swe biodra, ze słabym okrzykiem wyciągając z siebie wciąż mokre od własnej śliny palce, powoli opadając na jego długość z jękiem ciężkiego wytchnienia, który wymknął się spomiędzy jego szeroko tworzonych ust - Powoli, kotku, zrobisz sobie krzywdę - Zawołał San, zbierając reszki prawdziwego rozsądku, kiedy jego umysł odpływał w błogie strony przyjemności. Troskliwie chwycił pośladek Wooyounga, ściskając go wolna ręką, aby zatrzymać zbyt pochopne ciało, uwięzione w cichym błaganiu.

-Z-zapomniałem, jak duży jesteś - Jęknął ze łzami w swych pięknie słyszących oczach, doprowadzając drugiego mężczyznę do cichych marzeń o tym, jak pięknie było widzieć te ogromne, brunatne kule każdego swego kolejnego dnia tuż po przebudzeniu, dostrzegając w nich nie smutek, czy strach na najskrytszą, szczęśliwą radość.

-Łatwiej by było, mieć coś więcej, niż twoją ślinę - Westchnął mężczyzna, nim delikatnie pozwolił mu się osunąć w dół, aż z głębokim jękiem Wooyoung usiadł na jego biodrach, trzymając kolano odpowiednio daleko od jego rany, choć ta i tak została naruszona już przez napięte mięśnie, rozkwitając w kolejnej czerwieni pozorowanych róż.

-Wybacz, pracuję na tym, co mam - Zażartował chłopiec, powoli wplatając swe dłonie w grubą tkaninę podkoszulka starszego, nim nachylił się do słodkiego pocałunku, powoli poruszając biodrami w przód i w tył, sprawdzając, czy jest w ogóle w stanie się przystosować.

-Dobrze sobie radzisz, kotku - San delikatnie pogłaskał jego włosy, nim Wooyoung ponownie wyprostował się, zaczynając się poruszać.

Nie było to jednak nic, co do tej pory przeżyli. Nie było pośpiechu, dawnego pędu, aby tylko zaliczyć i zapomnieć. Nie. Rozkoszowali się sobą, swą bliskością, miłością, którą dzielili tak skrycie, śledząc swe rysy, jak najznakomitsze obrazy wyśmienitych malarzy znanych sprzed setek lat. Zadowalali się, jak ich ciała pasowały do siebie, niczym dwa elementy spójnej układanki.

Dotąd nigdy niedane im było dzielić prawdziwych smaków kochania... nigdy bowiem to się nie liczyło. Lecz ta chwila, ten sposób, w jaki dzielili swe łóżko, życie, ciała... to było coś zagarniętego tylko i wyłącznie dla nich dwóch. Nie żadnego osobno. Nie, kiedy zaczęli stanowić spójną jedność.

Nie potrzebowali już słów. Nie potrzebowali gestów. Ich oczy mówiły znacznie więcej. Krzyczały o tym, jak wielkim zamiłowaniem dzieliły się ich zniszczone dusze. Nie miało znaczenia, czy dożyją jutra, gdyż liczyła się ta chwila, ich ciała połączone ze sobą i objęte rozkoszą umysłu.

Nic nie mogło ich rozłączyć.

A przynajmniej tak sądzili, nim Yunho wparował do pokoju, wrzeszcząc na nich, że pieprzą się, kiedy San wykrwawia się na łóżku.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz