Chapter thirty-three

395 28 45
                                    

-Obiecujesz? - Spytał chłopiec, pociągając nosem, kiedy uniósł swą obolałą główkę, spoglądając wprost w jego szczere, wyczerpane oczy.

-Oczywiście. Wiem, że nigdy tak naprawdę nie mieliśmy czasu się prawdziwie poznać, ale jesteś dla mnie naprawdę ważny i wierz mi, miałem wiele czasu, aby to sobie uzmysłowić - Uśmiechnął się San, próbując unieść dłoń, aby delikatnie odgarnąć niewygodny kosmyk loków, który opadł chłopcu nieco poniżej brwi, jednak nie zdołał, sycząc lekko, gdy jego dłoń została pociągnięta w tył przez kilka długich kabli wystających nieco poniżej jego nadgarstka.

-Uważaj. Zranisz się - Wyszeptał Wooyoung, delikatnie pochylając się, aby ucałować miejsce nieco poniżej, rozkoszując się cichym pomrukiem zadowolenia, który wyrwał się z lekko rozchylonych ust Sana... Aż nagle do niego dotarło - O mój boże! - Wrzasnął, zrywając się nagle ze swego miejsca, nim spojrzał wprost w ciemne, zaskoczone oczy - Chcesz się napić? Albo coś zjeść? Zapewne umierasz z głodu. Od tygodnia się nie wybudzałeś, więc...

-Czekaj od tygodnia? Myślałem, że nie było mnie dwa dni... maksymalnie - Jęknął Choi, nim westchnął ciężko - Przepraszam kotku, nie chciałem zostawić cię na tak długo. Wybacz.

-Najważniejsze, że już się obudziłeś... I co z tym kotkiem? Nie jestem nawet podobny do kota - Mamrotał, marszcząc brwi, kiedy wyższy wzruszył ramionami.

-Lubię kotki i lubię ciebie, macie coś podobnego - Zacichotał drugi w odpowiedzi słodko z dziecięcym zapałem pełnym nieopisanego uroku, na co niższy westchnął ciężko, choć gruby rumieniec czerwieni eskalował po jego bladych policzkach - A co do jedzenia jesteś jedyną rzeczą, na którą mam ochotę - Warknął rozkosznie z groźnym, pociągającym tonem, który przyprawił skórę chłopca o gruby, ciężki dreszcz.

-Nie mów tak - Jęknął młodszy, czując, jak wstyd pochłania jego ciało w nieopisanym uczuciu, jednak... jednak zgadzał się, tak cholernie pragnął Sana w tej chwili.

-Nie będę kłamać. Jesteś moim przysmakiem Wooyoungie, może nazwę cię jednak stekiem... albo jabłkiem? Nie, bo Jongho by cię złamał... będziesz moją sajgonką, chłopczyku? Bo przysięgam, gdyby nie te pieprzone rurki, wziąłbym cię na miejscu.

-Kurwa San - Zakwilił młodszy, czując, jak jego spodnie stają się nieprzyjemnie twarde... cóż, może nie do końca one, jednak te okolice jego ciała tak niezwykle wrażliwego na słowa.

-Co to za brzydkie słowa z tak ładnych usteczek... Woo... chcesz? - Spytał San z nadzieją w swych wciąż nieco zmęczonych oczach.

-Sannie, jesteś ranny i...

-Chcesz, czy nie? - Spytał szybko, kuszącym głosem, używając drugiej dłoni, aby delikatnie musnął nagi policzek chłopca, który wahał się przez jedynie kilka kolejnych krótkich sekund, nim skinął głową na zgodę. Choi nie oczekiwał dłużej, szybko ciągnąc chłopca w doł, aby mogli podzielić głęboki, pełen troski i czułości pocałunek do chwili, kiedy ten nie zaczął dzierżyć ich prawdziwych uczuć, przechodząc czystym pragnieniem i rozkoszą uczuć cielesnych - Ja jestem trochę unieruchomiony, ale gdybyś mógł... - Wysapał starszy w jego usta, wciąż delikatnie podgryzając teraz już pulchne i nieco spuchnięte w pięknym odcieniu ciemnej, dojrzałej maliny usta, ciągnąć dolną jej część w delikatnym uroku. Jego dłoń chytrze powiodła jednak gdzie indziej, wkradając się po bladej skórze płaskiego brzucha, kiedy z wolna zaczął unosić wątłą koszulkę ku górze, odsłaniając z początku zaledwie pierwsze partie, nim Wooyoung oderwał się gwałtownie.

Wpierw był przerażony, iż chłopiec zmienił zdanie, choć zrozumiałby jego niechęć... zapewne wyglądał okropnie w swym marnym stanie, jednak odetchnął z ulgą na widok, jak niższy powoli unosi koszulę, ściągając ją ze swego małego, przerażająco chudego ciała, odsłaniając każdy cal ledwo zarysowanych mięśni i płaskiej piersi na chytry, zachłanny wzrok, który pożerał każdy tak hojnie ofiarowany kawałek. Przełknął, rozkoszując się widokiem, kiedy Wooyoung ponownie pochylił się ku niemu ze wstydem wypisanym na swej pięknej twarzy, nim z przerażeniem złapał rozchylone w podziwie usta Sana w swe własne.

-Jesteś taki piękny - Wyszeptał wyższy, podążając dłonią po nagim kręgosłupie chłopca w kojących ruchach, nim delikatnie ponownie na nowo czuły pocałunek, nim ten zaczął nabierać bardziej gorących barw - Ale... musisz więcej jeść, kotku, zrobisz sobie krzywdę w ten sposób - Dodał cicho, podążając do policzka młodszego swoją zachłanną dłonią, aby muskać delikatnie jego wypukłe kości policzkowe, nim ruszył dalej w swą drogę, delikatnie zaciskając sie na drobnej szyi... nie robiąc tego mocno oczywiście, aby nie wzbudzić dawnych urazów, nim ruszył po wyciągniętym ramieniu, badając małe pagórki i rozkoszując się ich uczuciem pod swymi palcami, kiedy te drżały od nieustannego podpierania młodego ciała.

-Nie potrafię już... - Westchnął chłopiec, powoli upuszczają skroń, nim schował ją w zagięciu szyi wyższego w wyraźnym pragnieniu ukrycia się przed światem.

-W porządku chłopczyku. Poradzimy sobie z tym, dobrze? Ze wszystkim sobie poradzimy, obiecuję - San złożył delikatny pocałunek na jego bujnych lokach, z czułością godną najszczerszego kochanka.

-To zajmie San... to zajmie dużo...

-To nie ma znaczenia. Będę przy tobie, nawet jeśli miałoby zająć to wieczność - Obiecał szczerze, otulając szczupłe plecki chłopca swoim ramieniem, aby przyciągnąć go nieco bliżej - Dopóki będziesz mnie chciał, nie opuszczę twojego boku - Wyszeptał słodko i czule.

-Kocham cię - Jęknął chłopiec, powoli drażniąc swoimi ostrymi ząbkami wrażliwą skórę szyi starszego mężczyzny.

-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz, jak bardzo - Uśmiechnął się mężczyzna, znów ponownie chwytając ich usta w ciepłym pocałunku.

-San... chcę cię teraz. Proszę...

-Nigdzie się nie wybieram skarbie. Jestem cały twój.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz