Chapter thirty-eight

297 24 33
                                    

-Woo...

-Wooyoung...

-Wooyoungie...

Chłopiec poczuł, jak coś chwyta jego talię, przesuwając go w miejscu, gdzie zalegał ledwo przytomny, walcząc z uciekającą świadomością.

-Mingi, pomóż mi, musimy go wyciągnąć! - Zawołał ktoś, sprawiając, iż skroń Wooyounga paliła w agonii nadwyrężonego dźwięku, więc uniósł ramiona w obronie, zauważając, iż te nie były już w żaden sposób ograniczone. Przełknął, starając się odepchnąć czyjeś barki, choć było to nieskuteczne, był tak słaby... - Woo! Proszę kotku, przestań walczyć ze mną. Musimy już iść - Zawołał przyjemny głos... znajomy i przyjemny. Skądś go znał. Był pewien, iż znał ten przyjemny głos.

Pokusił się, aby otworzyć oczy dostrzegając... anioła. Piękna, ostra szczęka o twardym wyrazie i bladej, zaledwie słabo podpalanej przez promienie słońca skórze oraz oczach ciemnych, uprzejmych, spoglądając na niego z oczami przepełnionymi czymś dziwnym, czymś, czego Wooyoungowi nigdy nie było dane zobaczyć... miłością.

-Sannie? - Jęknął słabo, zmieniając położenie ramion, tak, aby te oplotły się na szyi jego partnera i pozwolił sobą manipulować, pozwolił, aby inne dłonie uchwyciły jego nogi, kiedy Choi przyciągnął go blisko swej piersi.

Umarł. Już o tym wiedział. Zmarł i w końcu mógł spotkać Sana w zaświatach... teraz już nic ich nie rozdzieli.

-Cii, już kotku - Sapnął, głosem wyraźnie obolałym i trudnym, sprawiając, iż Wooyoung zawahał się lekko... w zaświatach istniał ból? - Jeszcze chwilka. Jesteś w stanie stać? - Spytał mężczyzna, gdy powoli przestępując o krok, a później kolejny, powoli prowadząc go z dala. To sprawiło, iż ciekawość narodziła się w otępiałym umyśle chłopca. Powoli spojrzał w tył, nim jego serce zamarło w małej, nieruchomej piersi.

Wrak samochodu. Czarny lakier poobijany z każdej możliwej strony, choć osadzony na kołach, pomimo iż dach również posiadał wgniecenia dawnej ziemi po przynajmniej dwóch obrotach. Dostrzegał jedno ciało obrócone tak, aby zamaskować jego tożsamość.

-Nie patrz tam, kochanie - Zignorował polecenie Sana, wpatrując się w nieprzytomnego kochanka.

Zapach benzyny ulatniający się w ostrych promieniach popołudniowego słońca, korcił wrażliwym nosem chłopca, który zaczął wiercić się w ramionach swego ukochanego, w pragnieniu wyrwania się. Choć nie wiedział, czego pragnął. Zabić Vincenza, czy może ocalić go z wraku.

-San, robimy to? - Spojrzał nagle na mężczyznę o grubym, niskim głosie, który brzmiał niemal zupełnie tak samo, jak kierowca wspomnianego pojazdu, o czarnych, długich włosach, które połyskiwały gdzieniegdzie błękitem oraz o ciele wysokim, znacznie wyższym nawet o samego Choia, zbliżając się bardziej do granic Yunho.

-To, co planowaliśmy, ale musimy upewnić się, że Woo będzie bezpieczny - Sapnął San wyraźnie zmęczony, gdy pierwsze krople potu zaczęły spływać po jego czole - Kotku, możesz stać? - Wspomniany chłopiec grzecznie skinął głową na zgodę - Mingi powoli...

Opuścili chłopca, aż jego nogi dotknęły podłoża pod jego ciałem, a San odsunął się o centymetr lub dwa, nim upewnił się, czy chłopiec z pokrwawioną brutalnie głową jest stabilny na swych nogach, aby już chwilę później skinąć głową w kierunku Mingiego, gdy obaj odeszli gdzieś na chwilę. Wooyoung nie śledził jednak ich ruchów, kiedy jego spojrzenie pochłaniało wraki pojazdu, w którym był uwięziony.

Stukot klapki zapaliczki, która odrywała się, aby ponownie opaść z kolącym trzaśnięciem. Zmarszczył brwi zdezorientowany, starając się odnaleźć źródło dźwięku.

Delikatne kroki, obijające niewielki obcas o gruby beton. Nagle delikatna dłoń objęła jego talię, przyciskając jego wątłe ciało ku sobie, aż drobne plecki zetknęły się z solidną piersią Choia.

Jęki i syki uchodzące z wraku tego, co niegdyś można by było określić mianem samochodu. Vincenz poruszył się we wnętrzu wraku, nim zerwał się zdezorientowany, szarpiąc desperacko pas bezpieczeństwa, który unieruchamiał go w środku.

-Czas się się zemścić, kotku - Mruknął San przy uchu młodszego, nim nagle czyjaś dłoń owinęła się wokół dłoni Wooyounga, aż jego palce musnęły metalu zapalniczki... Jak doszło do tego momentu, gdy dzierżył w dłoni ludzkie życie - Podejmij decyzję.

Wybór pomiędzy śmiercią a życiem kogoś był tak łatwym. Nie musiał wiele uczynić, gdy skinął głową. San zrobił to za niego. Poruszył ich dłońmi, wypuszczając zapaliczkę... Dlaczego Wooyoung nie zauważył Mingiego, który dodatkowo zalał miejsce benzyną?

Nagle pojazd wybuchł, dzierżąc w sobie krzyk uwięzionego w środku mężczyzny, którego skóra płonęła, uśmiercając go powoli, boleśnie... cal po calu zachłannie pochłaniając jego piekielne ciało, aby zabrać je tam, gdzie pierwotnie było miejsce jego duszy.

-Brawo. Cudownie się spisałeś - Wysapał San, składając delikatny pocałunek na jego szyi - Jestem z ciebie dumny, kochanie. W końcu jesteś wolny...

Obaj wpatrywali się w płonący pojazd, nawet, gdy krzyk już dawno zaniknął w głębokiej czerwieni przecinanej przez żółć. Rozkoszowali się ciepłem, rozpalonym na zgliszczach dawnego życia...

-Woo, to jest Mingi. Jest przyjacielem i partnerem Yunho - Przedstawił nagle San, ani na chwilę nie ruszając się z miejsca, gdzie ciasno mógł oplatać pierś i brzuch chłopca w uścisku niemal zaborczym, kiedy jego szczęka spoczywała wygodnie na jego ramieniu.

-Miło mi cię w końcu poznać - Uśmiechnął sie wspomniany mężczyzna, upuszczając opróżniony kanister pod swoje nogi.

-Byłeś kierowcą? - Spytał otępiały Wooyoung, zupełnie nie potrafiąc poukładać sobie w głowie wszystkiego, co sie właśnie stało.

-Tak. Pracowałem jako tajniak. Razem Yunho zajmowaliśmy się twoją sprawą... To, ja dałem im cynk, gdzie jesteś oraz jak cię odbić... ale, też ja powiedziałem temu draniowi, jak cię znaleźć - Czekaj co? Wooyoung próbował spojrzeć w kierunku Choia, lecz ten skutecznie utrzymał go w miejscu.

-Przepraszam, kotku. Chciałem ci powiedzieć, ale... Nie mogłem. Chcieliśmy go zwabić w zasadzkę, ale nie spodziewaliśmy się, że rozpuści gaz... Tak mi przykro, Wooyoungie. Nie chciałem, abyś ponownie wpadł w jego łapy. Teraz już nigdy nie wypuszczę cię z objęć - Obiecał mężczyzna, nim odetchnął ciężko - Ale on już nie żyje. Jesteś bezpieczny. Oficjalnie zmarł w wypadku samochodowym. To już koniec...

Jeszcze tylko jeden rozdział. Cieszycie się?

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz