Rozdział 36

407 18 1
                                    

Jungkook obudził się czując jakiś obcy zapach. Wprawił on go w niepokój, więc delikatnie podniósł się, by nie obudzić męża i zszedł cicho na dół. Usłyszał czyjeś kroki. Po chwili zauważył mężczyznę, który cicho przeszukiwał ich mieszkanie. Zaszedł go od tyłu i nagle złapał zakrywając dłonią jego usta i unieruchomiając

-Wybrałeś naprawdę zły dom do kradzieży

-Wybrałem dobry dom- Odparł nagłym ruchem wyrywając się z jego ramion, a Kook zaskoczony patrzył na niego- Jesteś silny, ale alfa może być jedna

-O chuj ci chodzi?

-Nie pamiętasz mnie?

-Powinienem?- Spytał, a mężczyzna prychnął

-Kilka lat temu, szukałem miejsca gdzie mógłbym się zatrzymać i spokojnie polować. Znalazłem w końcu duży rzadko uczęszczany las, przy mieście, ale ktoś postanowił mnie z niego wyrzucić

-Gościu wlazłeś mi do domu, czego oczekiwałeś? Że cię powitam z herbatką i ciasteczkami? Wyrzuciłem cię, bo kompletnie naruszyłeś mój teren

-Wyglądał na opuszczony

-I dlatego do niego wlazłeś? Nie denerwuj mnie takim pierdoleniem i wypieprzaj- Powiedział spokojnym głosem, który zdenerwował obcego

-Wyjdę, gdy się zemszcze- Syknął zmieniając się w wilka i skacząc na niego

Drugi natychmiast zrobił to samo i zaatakował. Był większy i silniejszy, dlatego nie bał się, bo wiedział, że wygra. Ugryzł mniejszego wilka w szyję, a on zaskomlał. Puścił go, wiedząc, że przegryzł tętnice, bo krew mocno lała się z rany. Jednak umierający znalazł siłę by ustani raz na niego skoczyć i zagryźć się na jego ramieniu, a pazurami rozdrapać brzuch

Jungkook poczuł jak gorąca krew spływa po jego sierści i jeszcze kilka razy ugryzł wilka, by szybciej osłabł. Czuł zawroty głowy, ale cierpliwie czekał, aż druga hybryda umrze a dopiero wtedy przemienił się. Spojrzał na swoje ramię, na którym była spora szarpana rana. Syknął widząc spływającą po nim krew, a gdy spojrzał na swój brzuch zobaczył kolejne 3 prostopadłe krwiste ślady

-Kochanie... Co się... Kurwa, to kolejny koszmar...- Powiedział przerażony chłopak podbiegając do niego, bo obudziły go odgłosy walki

-Spokojnie, byłem w gorszym stanie- Odparł, ale utrata krwi sprawiała, że coraz bardziej słabł i

-Żartujesz sobie- Tae był kompletnie przerażony i drżącymi rękami otworzył szafke z której wyjął apteczkę i przy nim klęknął- Błagam cię nie mdlej teraz

-Luzik, powiedz jak będę mógł bo strasznie mi słabo- Powiedział starając się uśmiechnąć, ale ból mu nie pozwalał

-Nie możesz w ogóle!

-W sumie to teraz rozumiem jak wielki ból zniosłeś podczas porodu

-Nie przypominaj mi tego nawet, to było straszne- Odparł, ale właściwie taka rozmowa sprawiła, że jego ruchy były spokojniejsze

Jungkook uśmiechnął się delikatnie zamykając oczy, bo nie miał siły dłużej trzymać ich otwartych. Taehyung oczyścił jego rany szybko owijając je bandażem, a mężczyzna starał się nie stracić przytomności. Kiedy krwawienie było zatrzymane odetchnął i otworzył oczy patrząc na młodszego, którego dłonie były całe we krwi. Cały był we łzach, a jego oddech był nie równy

-Nigdy kurwa więcej mnie tak nie strasz. Nigdy- Szepnął przytulając go i mając gdzieś, że teraz obaj będą cali w krwi

-Nie chcę, ale nie wiem co będzie w przyszłości

Tae otarł łzy i spojrzał na jego bladą twarz, całując ją. Wiedział, że tej nocy już nie zaśnie i że będzie cały czas kontrolował oddech mężczyzny, ale w tej chwili najważniejsze było dla niego by jego mąż żył, a nie by on sam się wyspał

You are not human // Taekook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz