6

862 60 29
                                    

Gdy rano Wooyoung nie dostrzegł nigdzie śladów Sana, uznał mimowolnie, że go nie ma, choć ten nie informował go o żadnym wyjściu. W końcu nie musiał, prawda?

Zabrał się za śniadanie, choć nie odczuwał większego głodu. W całym domu panował względny porządek, więc nie miał zbyt wiele do roboty.

Zjadł niewielką porcję i posprzątał po sobie, kierując się znów do łazienki. Podejrzewał, że pranie było czynnością najbardziej wymaganą. Sam zastanawiał się, jak jeden człowiek może brudzić tyle ciuchów.

Przykucnął przy koszu na pranie zaczynając z niego wyciągać po kolei spodnie i bieliznę, aż nie natknął się na podejrzany ślad na trzymanych w ręku dżinsach. Przyglądał się przez chwilę brunatnej plamie, zastanawiając się, czy faktycznie jest to to, o czym myśli.

Skąd u Sana krew na ubraniach? Czy jest to coś, o co powinien się martwić?

Wooyoung nie lubił widoku krwi. Brzydził się jej i panikował, gdy tylko znalazł się w jej pobliżu. Gdy się skaleczył, prosił o pomoc Yunho, nie mogąc patrzeć na szkarłatną ciecz, która płynęła w jego ciele. Teraz poczuł jak jego dłonie drżą delikatnie pod wpływem myśli, które zajęły jego umysł, a on sam odłożył gwałtownie materiał na bok, by wziąć kilka głębokich oddechów.

Czym właściwie zajmował się San? Gdzie pracował?

Zostawiając ubrania porozrzucane na podłodze, wyszedł z łazienki i skierował się chwiejnym krokiem do tylnego wyjścia na ogromny taras, potrzebując zaczerpnąć świeżego powietrza. Tam przysiadł na rogu drewnianego podestu wzdychając z ulgą.

Dał sobie chwilę na uspokojenie, nim otworzył oczy, czując się już znacznie lepiej. Wmawiał sobie, że to nie było nic poważnego, a jedynie jego umysł podpowiadał mu tak okropne scenariusze. Może San się skaleczył przy niefortunnym wypadku podczas pracy? Przecież to mogło się zdarzyć nawet jemu.

Rozglądnął się po ogrodzie, gdzie nagle dostrzegł klatkę. Zaciekawiło go to. Co San mógłby w niej trzymać? Właściwie przypominała ona raczej kojec, ale siatka otaczająca drewniane zabudowanie, była solidna, jakby w obawie, że coś znajdującego się za nią, mogłoby ją zniszczyć.

Będąc coraz bliżej dostrzegł metalową miskę, a zaraz potem w środku dużej budy ukazał mu się podłużny pysk i para ciemnych oczu. Zastygł w bezruchu, tak samo jak pies, przez co patrzyli na siebie przez chwilę wyczekując ruchu drugiego.

Wooyoung nigdy nie miał problemu ze zwierzętami, nie bał się ich i wręcz go do nich ciągnęło, ale wiedział, że nie zawsze można ufać czworonogom. Zrobił kolejny krok do przodu, chcąc jakoś przywitać się z pupilem, zapewne należącym do Sana, ale wtedy zwierzę poderwało się i w sekundę znalazło się przy siatce ujadając głośno, co sprawiło, że odskoczył przestraszony. Pies był o wiele większy, niż mu się wydawało, przez co stając na dwóch łapach, gdy opierał się o ogrodzenie, był niemal wzrostu Wooyounga.

Nagle poczuł mocny uścisk na ramieniu, który odsunął go od klatki. Spojrzał lekko zdezorientowany na Sana, który bez większych emocji zbliżył się do siatki i gwizdnął w stronę wielkiego dobermana, a ten posłusznie przestał szczekać.

- Co ty tu robisz? - zwrócił się do Wooyounga.

- Ja... - właściwie zadał dobre pytanie. Po co tu przyszedł?

- To nie jest jakiś tam piesek salonowy, chyba nie jesteś aż tak głupi, by tego nie zauważyć.

- Przepraszam, ja nie chciałem-

- Trzymaj się od niego z daleka, jeśli chcesz mieć wszystkie palce. A mogą ci się jeszcze przydać.

- Czemu masz psa, do którego nie można podejść?

Delicate • Woosan [1]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz