35

670 54 14
                                    

Rany goiły się mimo wszystko zs długo, by San mógł wytrzymać w domu, odpoczywając i nic nie robiąc. Dlatego e końcu zaczął znikać gdzieś w biurze, czasem wychodził gdzieś, nie mówiąc nawet dokładnie gdzie, co nieco niepokoiło Wooyounga. Chciał wiedzieć, co się dzieje z Sanem, by nie musieć się zamartwiać przez cały czas, kiedy go nie było. Dobrze wiedział przecież czym San się zajmuje i sam był świadkiem, że może mieć to tragiczne skutki. Do biura natomiast nie wchodził, nawet nie wiedział jak wygląda. Chciał zwyczajnie uszanować prywatność mężczyzny, skoro było to miejsce jego pracy, gdzie potrzebował ciszy i spokoju.

Tak naprawdę San, siedząc w biurze, nie robił nic szczególnego. Zwyczjanie przyzwyczajony był do tego miejsca, budziło w nim tę zwykłą nieczułość i okrutność, której brakowało w nim od czasu porwania. Wooyoung działał na niego zbyt łagodząco.

W chwili, gdy o nim pomyślał, usłyszał ciche pukanie, ale poza nim, nic się nie stało. Podejrzewał, że chłopak chciał wejść, bo był znudzony i jedyną jego rozrywką tutaj było właśnie spędzanie czasu z nim. Cisza z jego strony była natomiast prawdopodobnie spowodowana nieśmiałością i niepewnością. Zapewne zastanawiał się, czy dobrze zrobił i czy nie powinien jednak odejść i dać Sanowi spokój.

Wstał więc nieco rozbawiony i podszedł do drzwi, otwierając je za chłopaka, który najwidoczniej jeszcze nie zdecydował, czy na pewno chce wejść. Wyglądał na zaskoczonego, gdy zobaczył go przede sobą.

- Za długo tu siedzę? - uniósł brew.

- C-co? N-Nie. Nie chciałem ci przeszkadzać, przepraszam.

- Nie przeszkadzasz. Stało się coś?

- Nie, nie. Nic się nie stało. Po prostu chciałem... Zajrzeć.

- Wejdź.

- Co?

- Wejdź. Nie robię nic szczególnego, a skoro ci się nudzi, możesz się rozejrzeć.

- Ty tak... Na serio?

- Nie, na niby. Czemu miałbym żartować?

- No bo to twój gabinet i...

- Mówiłem już. Nie mam przed tobą nic do ukrycia. Broń w szufladach raczej nie powinna cię zdziwić.

Wooyoung wszedł do środka, od razu zauważając, że pomieszczenie jest o wiele ciemniejsze od pozostałych, a to przez jedno, niewielkie okno, które dodatkowo zasłonięte było przez ciemną roletę. Było tu mnóstwo szafek, ale nie zamierzał ich wszystkich po kolei przeglądać. Szanował mimo wszystko prywatność mężczyzny. Nieco z boku stało biurko z ciemnego drewna, a na nim porozkładane wszelkiego rodzaju papiery, notesy, czyste kartki, a na samym środku leżała zapalniczka. Zapewne należała do Sana. Całą powierzchnię natomiast pokrywała równie ciemna, co biurko podłoga. Ściany były w odcieniach beżu, ale przez małą ilość światła, Wooyoung nie był w stanie ocenić, jaki to dokładnie kolor.

Podszedł do czarnego fotela, który na ten moment był odsunięty o niecały metr od biurka i przejechał delikatnie dłonią po powierzchni blatu. Mimo że nigdy nie miał okazji tu sprzątać (bo San stanowczo mu zabronił), porządek był utrzymany wręcz perfekcyjnie. Może poza małym bałaganem na biurku, ale poza tym, na żadnym z mebli nie zalegał kurz, a całe pomieszczenie sprawiało wrażenie świeżego po remoncie.

W pewnym momencie poczuł, że druga dłoń również podąża jego śladami, sunąc po drewnie, kiedy druga, zwinnie przemieściła się na jego biodro, sprawiając, że San znalazł się tuż za nim, dzięki czemu mógł wręcz poczuć jego oddech na swojej skórze na szyi.

- Nudziło ci się, więc przyszedłeś się poprzytulać? - zapytał z lekkim rozbawieniem.

- Co jeśli powiem, że tak? Przytulisz mnie?

- Jeśli masz taką ochotę.

Wooyoung odwrócił się z uśmiechem w stronę starszego, zadowolony z propozycji. San natomiast cofnął się, by usiąść wygodnie na krześle, wyciągając ręce, by Wooyoung zbliżył się do niego.

- Siadaj. - powiedział, gdy chłopak zdawał się nie zrozumieć tego prostego przekazu.

- A-Ale tak tu?

- Chciałeś się przytulić. Mogę się jeszcze rozmyślić.

Wooyoung więc wykonał powoli jego polecenie, usadawiając się okrakiem na jego kolanach, spuszczając nogi po obu stronach w dół. Objął mocno kark Sana wpatrując się w jego ciemne, migdałowe oczy, a na jego twarzy od razu pojawił się promienny uśmiech. Starszy również uniósł kąciki ust.

- Mówiłem ci już, że jesteś piękny? - spytał San przyglądając się każdemu calowi jego twarzy.

- Dzisiaj nie. - odparł rozbawiony, pochylając się jeszcze bardziej, by ich usta dzieliły zaledwie trzy centymetry.

- Więc jesteś piękny, Wooyoungie. Najpiękniejszy na świecie.

- Przestań. - zaśmiał się zawstydzony. - Skąd możesz wiedzieć, że na całym świecie? To prawie osiem miliardów ludzi.

- Ale ty jesteś mój i dla mnie jesteś najpiękniejszy. - odpowiedział, z czym Wooyoung już nie chciał się kłócić.

Pocałował go w końcu, powoli i subtelnie ocierając swoje wargi o te starszego, rozkoszując się tą bliskością, której tylko San mógł mu dostarczyć. Nie przypuszczał, że cokolwiek może pójść nie tak, myślał, że tak już zostanie. Że San nigdzie już się nie wybiera i zostanie z nim, tak jak mówił.

Tak naprawdę jednak, Choi wiedział, że to nie potrwa długo. Był przy Wooyoungu i chciał sprawiać, że będzie on szczęśliwy, ale musiał też zadbać o jego bezpieczeństwo. A nie mógł pozwolić, by jego życie znów było zagrożone z jego winy. Dlatego wiedział już, że niebawem zniknie z jego życia i pozostanie jedynie wspomnieniem. Bardzo bolesnym wspomnieniem.

Na ten moment jednak skupiał się na tym, by choć przez ten krótki czas dawać Wooyoungowi wszystko, czego potrzebował.

- Jak twoje siniaki? - spytał spokojnie San, łapiąc oddech, gdy oderwał się od ust młodszego.

- Część zniknęła, ale te większe pewnie potrzebują jeszcze trochę czasu. A twoja rana? Może nie powinienem-

- Nie wygłupiaj się. Nic mi nie jest. - uspokoił go zjeżdżając dłońmi wzdłuż jego kręgosłupa, aż dotarł do pośladków. Uzyskał w ten sposób zamierzony efekt, bo chłopak zawstydził się, rozglądając na boki. - Coś nie tak?

- N-Nie. Wszystko w jak najlepszym porządku.

- Świetnie. - uśmiechnął się złośliwie ściskając jeden z pośladków, na co młodszy westchnął zaskoczony. Następnie zaczął całować jego szyję, bardzo delikatnie, wcale nie zaborczo.

Wooyoung odchylił więc delikatnie głowę, dając mu lepszy dostęp, obejmując go wciąż mocno, jakby miał mu gdzieś uciec. Podobał mu się taki typ kontaktu fizycznego i nawet jeśli wcale nie o taki mu chodziło, gdy tu przyszedł, teraz nie narzekał.

- Sannie. - użył zdrobnienia, które pojawiło się w ich codzienności przez ostatnie kilka dni. - Kocham cię.

- Wiem, Wooyoungie. - odpowiedział ze słabym uśmiechem. - Ja też będę się starał.

- To mi wystarcza. - pocałował go krótko, nim znów poczuł mocniejszy uścisk dłoni mężczyzny. - To chyba idzie w złą stronę.

- Czy któremuś z nas to przeszkadza?

- Najpierw wyzdrowiej. Nie będę cię męczył, kiedy potrzebujesz odpoczynku.

- Ty mnie męczył, co? - prychnął przyciągając niższego wyżej na swoje uda.

- Musisz ograniczyć gwałtowne ruchy. Szwy ci puszczą i co?

- Kto coś mówił o gwałtownych ruchach?

- Nikt nie musiał mówić. Wiem, że się nie powstrzymasz, zwłaszcza jak będę cię do tego zachęcał.

- Czyli to twoja wina, nie moja.

- Ugh. - westchnął nieco zirytowany. - Zostańmy przy tej wersji.

- To znaczy tak?

- To znaczy daj mnie i sobie odpocząć. - uśmiechnął się muskając czule usta starszego.

Delicate • Woosan [1]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz