Tydzień później...
Potrzebowałam prawie siedmiu dni by wyzdrowieć. Gdy tylko wróciłam do domu dostałam gorączki i trzęsłam się z zimna jak galareta. Dostałam za swoje i bokiem mi wyszedł skok do jeziora późną jesienią.
Babcia się cały czas mną zajmowała. Podawała mi leki, jedzenie i sprawdzała mój stan. Została nawet parę razy na noc, bo gorączkowałam strasznie i nie chciała bym była sama.
Zuzia przynosiła mi pracę domowe i notatki, które gdy tylko lepiej się poczułam wykonywałam. Niestety szło to opornie i robiłam wszystko byle jak, bo mój mózg totalnie nie pracował.
Przyjaciółka nosiła za mnie zeszyty czy ćwiczenia do sprawdzenia. Nauczyciele się na to zgodzili dzięki prośbie Ostrowskiej. Dzięki temu nie będę miała dużo do nadrobienia, bo jedynie parę sprawdzianów. Całe szczęście, bo bym chyba noce zawaliła gdybym miała to wszystko wykonywać na raz.
Dzisiaj nadszedł wielki dzień, bo ma mnie narysować Emma. Mówiła, że to ostateczny termin, więc nie ma odwrotu. Kiedy jej napisałam, że mnie rozłożyło trochę się wkurzyła, ale po chwili zrozumiała. Wyjaśniła, że ta praca jest dla niej mega ważna i bardzo jej zależy, żeby była idealna. Napisała też, że bardzo chce narysować właśnie mnie i jeśli do końca miesiąca nie wyzdrowieje to będzie musiała wziąć kogoś innego. Dlatego właśnie brałam leki nadto, siedziałam ciągle pod kołdrą i kocem oraz stosowałam się do babcinych metod szybkiej kuracji. Nie chciałam zawieść Emmy ani nie umiałam sobie wyobrazić, że na moim miejscu byłaby inna kobieta.
Stresuję się jak nie wiem i boję się, że nie usiedzę w miejscu przez dłuższy czas. Obawiam się, że zacznie mi nagle coś dolegać typu kaszel, bo jeszcze trochę go mam. Coś mnie zaswędzi albo rozproszy i Em będzie musiała zaczynać od nowa bądź się wkurzy. Nie czuję się być odpowiednią osobą na modelkę, ale jak już jej tak zależy to nie mam wyjścia. Czuję się jakaś wyróżniona przez nią i też ciekawi mnie jej osoba.
Stoję przed szafą już od godziny i zastanawiam się co na siebie nałożyć. Nie mam wielu "ładnych" rzeczy. Jakaś elegancka koszula, dwie delikatne sukienki, sprana spódniczka i za duża marynarka. I co ja mam z tym zrobić? Jak to dobrać do siebie? Hm może sukienka ta bez wzroków, żeby jej nie utrudniać. Tak chyba to będzie szczał w dziesiątkę.
Zdjęłam strój z wieszaka i od razu zaczęłam się przebierać z piżamy. Mam zasłonięte okno roletą także mogę swobodnie ubierać się tutaj.
Po chwili stałam przed lustrem w zwykłej sukience w kolorze blado żółtym. Przyglądałam się sobie zaciekawiona moją nową odsłoną. Niecodziennie noszę takie ciuchy zdarza mi się tylko na okazję. Właściwie tej sukienki nigdy nie miałam na sobie. Jakiś rok temu kupiła mi ją babcia i tak wisiała w szafie do dzisiaj. Najwidoczniej przyszła jej pora i ma swój wielki dzień.
Wyglądam w niej jak dziewczynka, która wybiera się na pierwszy szkolny bal. Brakuje mi tylko kucyków i jakiegoś dużego lizaczka. Zaśmiałam się sama do siebie.
Zrobiłam obrót 360° i poczułam tą lekkość. Wiatr towarzyszący czynności tylko dodał efektu. Niecodzienne uczucie swobody sprawiło, że poczułam się jak księżniczka. Wpadłam, więc na pomysł i zaczęłam grzebać w szufladach mojego biurka.
- Gdzie to jest? - zapytałam sama siebie
Zawsze jak czegoś potrzebuję to tego nie ma. Tak to się wala pod rękami i wkurza, a teraz wyparowało. Złośliwość rzeczy martwych nie zna granic. Gdzieś to powinno leżeć tylko w którym miejscu?
- Tu jesteś! - krzyknęłam znajdując zgubę
Wyciągnęłam tiare z uśmiechem na twarzy. Podeszłam do lustra po czym założyłam koronę na głowę. Teraz wyglądałam jak prawdziwa księżniczka, która idzie na spotkanie z rycerzem na białym koniu.
Przeglądałam się w lustrze z lekkim uśmiechem na twarzy. Czułam się wyjątkowa i w jakimś stopniu piękna. Choć ta sukienka mi się nie podoba i zdecydowanie bardziej wolę spodnie to naprawdę wyglądam w niej ładnie.
Usłyszałam wibracje pochodzące z mojego telefonu na dźwięk, których podskoczyłam. Sięgnęłam po urządzanie, odblokowałam i weszłam w wiadomość.Emma:
Czekam pod twoim blokiemJa:
Zaraz schodzęNarzuciłam na siebie jeansową kurtkę z futerkiem i założyłam trampki. Szybkim ruchem zażyłam syrop na kaszel po czym wybiegłam z mieszkania. W między czasie schowałam telefon do kurtki. Zamknęłam pospiesznie mieszkanie i poleciałam schodami na dół. Wypadłam wręcz z klatki lekko zsapana. Nie najlepiej zrobiła ta choroba dla mojej kondycji. Będę musiała zrobić trening jak wrócę by przywrócić ciało do formy.
Rozejrzałam się za samochodem Em i dojrzałam Nissana przy którym stała. Ruszyłam w jej kierunku z bananem na twarzy. Stała oparta o maskę samochodu i paliła epeta. Miała na sobie czarną rozpiętą skórę i czarną koszulkę z jakimś zespołem, którego nawet nie znam. Założone też miała granatowe podarte na kolanach i gdzieniegdzie rurki. Na głowie czarną czapkę, która była zsunięta na dół. Włosy miała rozpuszczone, które rozwiewał delikatnie wiatr.
Wyglądała seksownie choć bad girl nie są w moim guście. Jednak ona ma coś w sobie takiego co mnie przyciąga i nie potrafię powiedzieć czym to jest.
Gdy podeszłam do niej uśmiechnęła się i schowała elektronicznego papierosa w kieszeń. Zmierzyła mnie od góry do dołu wzrokiem.
- Hej. Fajna korona - skomentowała pokazując moją głowę
- Hejka. Zapomniałam zdjąć. Założyłam tak na chwilę
- Nie nie. Zostaw świetnie wyglądasz w niej. Dobry pomysł - powiedziała idąc na tył samochodu
- Dzięki
- Zapraszam - otworzyła mi drzwi i podała dłoń
- Oh dziękuję - wsiadłam zaskoczona trzymając jej dłoń
Puściła moją rękę i zamknęła za mną drzwi. Szybko obiegła samochód by zaraz znaleźć się za kierownicą. Zapiełyśmy pasy i Emma ruszyła z piskiem opon.
Obserwowałam ją podczas jazdy. Była skupiona na drodze i od czasu do czasu zerkała na mnie w lusterku. Wyglądała na dumną z siebie i zadowoloną, że wiezie właśnie mnie. Nie wiem czemu, ale nie umiałam oderwać od niej wzroku. Przyciągała moje spojrzenie po prostu swoim uśmiechem. Nie czułam zakochania, może lekkie zauroczenie jej osobą. Ta fascynacja była coraz głębsza, a ja zapominałam o Nikoli. Nauczycielka w tym momencie była dla mnie dalszym planem, po prostu tłem, które jest, ale mniej ważne.
Spojrzałam na dłonie mojej pani kierowcy, które spoczywały na kierownicy. Miała napięte żyły, które jej teraz wyszły. Zauważyłam, że jej cholernie długie palce są ubrudzone przez ołówek. Na płytkach paznokci nie miała ani grama lakieru. Same zaś paznokcie były starannie ścięte.
W niektórych miejscach jej ręce były maźnięte długopisem.
Nie wiem kiedy, ale wysiadłyśmy z samochodu i teraz kroczyłam obok Emmy. Zaraz znalazłyśmy się w domu jej babci. Weszłyśmy do pokoju Em. W środku było wszystko przygotowane i tylko czekało na działanie. Stały dwa krzesła naprzeciw siebie w niedalekiej odległości. Na biurku leżał szkicownik, parę ołówków różnej grubości, jedna mała gumka i jeszcze mniejsza temperówka.
- Powieś kurtkę na krześle i możemy zaczynać - poprosiła zajmując swoje miejsce
- Nie będzie przeszkadzała? - zdziwiłam się ściągając z siebie ciuch
- Nie. Krzesła rysować nie będę
Powiesiłam kurtkę i zajęłam wolne miejsce. Założyłam nogę na nogę i położyłam dłonie na swoich udach. Oparłam się plecami o oparcie i w miarę się uśmiechnęłam. Chciałam być naturalna, ale czy tak jest to nie wiem.
Em naostrzyła ołówek, a wióry z niego wyrzuciła do kosza, który stał pod biurkiem. Obróciła się do mnie i zmierzyła wzrokiem.
- Siedzisz strasznie krzywo i nienaturalnie
- Nie wiem jak mam się ustawić, żeby było zwyczajnie - posmutniałam
- Ej ej, tylko mi się nie smuć. To trzeba poczuć, nie wiedzieć
- Próbuję, ale jakoś nie mogę
- Musisz poczuć się swobodnie. Czy mam wyjść na moment albo włączyć jakąś spokojną muzykę, żebyś się mogła lepiej wczuć?
- Chyba nie trzeba
- Z doświadczenia wiem, że to pomaga, ale każdy jest inny. Pomyśl co cię uspokaja i wycisza - zasugerowała
- Jest tylko jedna taka rzecz, ale niemożliwa do wykonania teraz
- Czemu? Co to jest?
- Sport, ale nie chcę się spocić, a poza tym będzie mi ciężko w tej sukience wykonywać jakiekolwiek ćwiczenia
- Hmm pomyślmy. Może jest coś lekkiego co nie wymaga wysiłku, a ci pomoże - zamyśliła się
- A nie możesz mnie po prostu ustawić?
- Mogę, tylko to będzie nienaturalne. Ja chcę cię uchwycić jak jesteś sobą
- Przepraszam - spuściłam głowę na dół
- Nie martw się. Zaraz coś wymyślę. Może palisz?
- Nie, nigdy nie próbowałam
- A chcesz spróbować?
- Nie wiem jak to się robi i wolałabym się nie zaciągać, bo mnie złapie atak kaszlu i po modelingu
- W sumie racja. Poczekaj mam pomysł
Wyjęła z kieszeni skóry epeta i zbliżyła się do mnie z krzesłem. Pokazała palcem, żebym zrobiła to samo, czego dokonałam zaciekawiona co kobieta chce zrobić. Nachyliła się do mnie, a ja zrobiłam to samo, bo poprosiła o to gestem. Zaciągnęła się epetem i przybliżyła swoje usta do moich. Zrozumiałam co chciała zrobić, więc rozszerzyłam lekko wargi. Emma pocałunkiem wpuściła dym w moją jamę ustną i się odsunęła. Ja zaraz go wypuściłam, ale złapał mnie kaszel. Dusiłam się tylko przez chwilę, ale sama czynność jaką wykonała artystka sprawiła, że się uśmiechnęłam.
- Masz... - zaczęłam, ale przerwał mi kaszel
- Hm?
- Masz bardzo miękkie usta - wychrypiałam między ksztuszeniem się
- Tak? - zdziwiła się
- Mhm - odpowiedziałam uspakajając się
- A chcesz poczuć je jeszcze raz?
- Nie, bo zaraz płuca wypluje - pokręciłam głową
- Ja nie o to pytałam
- A o co? - podniosłam jedną brew zdziwiona
Zanim zdążyłam się zastanowić Emma przyciągnęła mnie do siebie i złączyła nasze usta. Zrobiła tak gwałtowny ruch ciągnąć mnie do siebie, że spadła mi tiara z głowy. Jednak pocałunek nie został przerwany, a dalej kontynouwany.
Z początku mega zszokowana nie oddałam pieszczoty. Jednak po chwili zaczęłam się z nią całować. Jej usta mocno i szybko całowały przez co nie nadążałam. Dłońmi trzymała mnie za barki i smyrała po szyji. Było to dziwne uczucie i nie całowało mi się z nią za dobrze. Może to dlatego, że nie mam w tym doświadczenia.
Kobieta nagle przerwała, odsunęła się i złapała oddech. Zmierzyła mnie wzrokiem z zadziornym uśmiechem.
- I zostań tak - poprosiła prostując się do pozycji siedzącej
Wzięła szybko szkicownik i zaczęła rysować aż było słychać jak ołówek jeździ po kartce.
Siedziałam z lekkim uśmiechem i nieco rozmarzona. Patrzyłam w punkt za nią i myślałam. Czy to był pocałunek oraz osoba, której pragnęłam? W prawdzie nie było źle, ale motylków w brzuchu nie poczułam. Jedynie zmęczyłam usta i zrobiło mi się trochę gorąco.
Nie wiem ile jestem w stanie utrzymać ten uśmiech i czy zaraz nie zaczną boleć mnie policzki, ale postaram się jak mogę. W końcu jestem sporotowcem choć nie ćwiczyłam nigdy policzków czy ust.
Nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale kąciki ust zaczęły mi nagle opadać. Poczułam, że bolą mnie policzki i oczy od ciągłego patrzenia się w jeden punkt.
Spojrzałam na Emmę, która była skupiona na kartce papieru i ołówku. Chyba robiła poprawki, ale nie mam pewności, bo nie widzę rysunku.
- Wybacz, ale już nie dam rady w tej pozycji usiedzieć - skomentowałam poprawiając się
- Luz. Najważniejsze szczegóły złapałam - odpowiedziała nie zerkając na mnie
- Mogę już zobaczyć? - wstałam z krzesła
- Chwilę
Pokazała mi mój portret od czubka głowy do ramion. Teraz wiem, że się wygłupiłam z tą sukienką, ale nie poinformowała mnie jaki to będzie portret. Byłam ukazana jako rozmarzona, zamyślona w swoim świecie dziewczyna. Usta miałam szeroko uśmiechnięte, a wzrok pełen iskier radości, może nadziei. Nie znam się na rysunkach, oceniam swoim spojrzeniem. Włosy miałam z tyłu ramion, a na głowie tą nieszczęsną tiare, która się nie utrzymała.
- Ładnie
- Widzisz jednak znalazł się sposób na ciebie
- Zaraz, czyli to nie było z uczucia tylko dla twojego dobra?
- I tak i nie. Chciałam cię rozluźnić, a widziałam, że ci się spodobało - wzruszyła ramionami
- Aha. Dzięki - powiedziałam zła
- Jeśli tak to więcej się do mnie nie odzywaj ani tym bardziej nie całuj- dodałam po chwili
Podniosłam koronę z podłogi, zarzuciłam kurtkę na siebie i wyszłam z jej pokoju. Znowu zostałam potrakowana jak jakaś zabawka. Jedna nazywa mnie doświadczeniem, a druga sposobem na rozluźnienie. Czemu ja muszę mieć takiego pecha?!
- Zaczekaj! Odwiozę cię! - krzyknęła za mną
- Poradzę se!
Wyszłam trzaskając drzwiami i od razu rzucając się do biegu. Potrzebuję zostać sama, przewietrzyć się i pomyśleć. Wyluzować się na swój magiczny sposób. Nie obchodziło mnie, że mam na sobie sukienkę i będzie mi ciężko biegać. Miałam gdzieś, że jest zimo i zbiera się na deszcz, a tym bardziej, że jest późny wieczór. Potrzebowałam świeżego powietrza i sportu. Nic więcej w tej chwili się nie liczyło. Nawet nie miałam ochoty dzwonić do Zuzy i opowiedzieć co się stało. Wiem, że zaraz by mówiła, że mogłam od razu se ją odpuścić i skupić się wyłącznie na Nikoli. Tego teraz nie potrzebowałam, a jedynie zwyczajnego biegu i ostudzenia emocji.
_______________________________________Hejka!
Tym razem jeszcze krótszy rozdział, ale nie zawsze będzie na trzy tysiące słów i więcej.
Biedna Ania znowu się zawiodła i co teraz ona pocznie? Czy któraś z kobiet poczuje skruchę i przeprosi? A może nasza główna bohaterka zrezygnuje z miłości?
Kolejny raz dziękuję mojej wspaniałej dziewczynie, która pomogła mi tym razem nieco w rozdziale. Dziękuję Ci Kochanie 😘
CZYTASZ
Nielegalna, ale osiągalna [Zawieszone]
Romance*Na okładce jest Marcelina Zawadzka, ale nie występuje w opowiadaniu* Pewna siebie nauczycielka angielskiego i nieśmiała zakochana w niej uczennica. Co takiego może zbliżyć tą dwójkę do siebie? Różnorodność charakterów, miłość do języka albo uciecz...