Następnego dnia, Ania...
Jestem teraz na najnudniejszej lekcji świata. Informatyka jest kolejną zbędną lekcją na kierunku dziennikarskim. Gdyby jeszcze uczyli nas jak pisać artykuły, tworzyć strony czy wrzucać różne pliki do wywiadów. Jednak wolą nas "dokształcać" poprzez robienie jakiś głupich ćwiczeń typu kartki świąteczne, obliczenia w exel czy zapamiętywanie zbędnych słówek.
Zrobiłam już co miałam i przeglądam sociale na swoim telefonie. Zuzia siedzi na drugim końcu klasy i robi zadanie. Ola gdzieś mi zniknęła z oczu, bo inni zasłaniają mi widok. Może usiadła gdzieś przy biurku nauczyciela, a ja jestem przy końcu sali.
- Hej muszę Ci coś powiedzieć - odezwała się nagle Alex
- Co takiego? - spytałam odwracając się do niej
- Może nie powinnaś wiedzieć tego ode mnie, ale - przerwała i się zamyśliła
- Ale? No mów
- Emma jest córką Castillo - powiedziała na jednym wdechu
- Co? - zapytałam niedowierzając
- Nikola jest matką Emmy
- Już dotarło - zacisnęłam dłoń na telefonie
- Przepraszam. Ona ci to powinna powiedzieć
- Dziękuje ci, że byłaś szczera. Zawiodła mnie jeszcze bardziej. Jednak przestało mi już zależeć - westchnęłam
- Współczuję. Trochę mi głupio
- Przestań. To ona ciągle ma przede mną tajemnice
- Chcesz się urwać i iść na trening?
- Chyba tak. Nie usiedzę w szkole mimo, że Nikola jest na urlopie
- Rozumiem. Pójdę z tobą jeśli mogę
- Tak jasne. To twój trener
- Nie ma znaczenia czyj. On cię polubił. Zresztą każdego swojego ucznia trakuje jak rodzinę
- No dobra
Po dzwonku zerwałyśmy się i poszłyśmy na trening. Zuzia pytała gdzie idziemy i czy może iść z nami. Jednak gdy usłyszała dokąd się wybieramy od razu odpuściła. Zuza nie przepada za aktywnością fizyczną. Bić też się nie lubi chyba, że musi to wykrzesa z siebie jakieś ciosy.Jesteśmy już na sali treningowej. Przebrane i gotowe. Alexa się rozciąga, a ja wyżywam się na worku treningowym. Nie obchodzi mnie to, że powinnam najpierw zrobić to co przyjaciółka. Potrzebuję wyrzucić z siebie swój gniew. Kolejne kłamstwo Castillo wbiło mi nóż w serce. Pokazała, że mi nie ufa ani nie chce odkryć słabszych kart. Ja ostatnio otworzyłam się przed nią i opowiedziałam jak zginęli moi rodzice. To było dla mnie bardzo ciężkie oraz bolesne. Ona ciągle coś przede mną ukrywa sprawiając, że przestaje jej wierzyć. Nie czuję od niej szczerości, a ciągłe sekrety. Niby mnie kocha, ale nie sprawia bym mogła stać się częścią jej życia. Ciągle mnie odpycha oraz rani. Najpierw gesty wobec mojej osoby, potem udawanie, że nic między nami nie było, nagle mąż, a teraz kurwa córka! Co jeszcze?! Może się okaże, że ma fiuta między nogami albo, że jest przestępczynią?!
- I po co ta cholerna przyjaźń?! - krzyknęłam bijąc wór
Zaczęły boleć mnie już kostki. Odzywał się naruszony nadgarstek. Nic sobie z tego nie robiłam i uderzałam coraz mocniej. Oczywiście mądra Anka nie założyła rękawic bokserskich ani specjalnych owijek. Po co zresztą? Kogo to obchodzi, że zniszczę sobie dłonie?
- Widzę, że ktoś ma w sobie dużo gniewu - odezwał się Mike
- Ona tak już od dobrych dziesięciu minut. Bez rozgrzewki ani rękawic. Wali z całej siły i nie zamierza się zatrzymać - skomentowała Alexa
- Ania, dziecko spokojnie - podszedł do mnie
- Nie mogę być spokojna kiedy robi się ze mnie idiotke! - powiedziałam głośno wciąż uderzając jedynie pięściami
- Może wyżyjesz się na sparingu? - zaproponował łapiąc moją pięść
- Zrobię Oli krzywdę - przestałam i w końcu spojrzałam na niego
- Nie powiedziałem, że z nią się będziesz bić
- Więc z kim? - podniosłam jedną brew do góry
- Ze mną. Dużo bardziej się zmęczysz
- Ej! Też jestem dobra - wtrąciła się przyjaciółka
- Wiem, wiem. Chodzi by Ania wyładowała swoją moc. Chcę ją zmęczyć, a nie walczyć z wiatrakami. Zobacz ile ona ma energii. Jesteś dobra, ale z refleksem masz problem
- Okey, okey
- Przygotuj Anie. Ja pójdę po ochraniacze i zaraz wracam
Facet zniknął w mgnieniu oka. Ola zajęła się mną. Zawinęła moje dłonie w owijki oraz założyła rękawice. Kazała mi zrobić małą rozgrzewkę. Jakieś skłony, bieg w miejscu, naciąganie mięśni itd. Nie byłam chętna, bo mnie nosiło, ale po jej wykładzie i marudzeniu zgodziłam się. Nie mam ochoty na kolejną kontuzję choć już jest nieco za późno. Bolą mnie kostki, ale mam nadzieję, że skończy się tylko na tym.
Rozgrzana poboksowałam w powietrzu. Cały czas miałam w sobie gniew, który mnie niósł. Mogłabym powalić każdego kto się nawinie. Tyle adrenaliny w sobie mam.
Michał przyszedł z tarczami tzw. łapami trenera oraz ochraniaczami na łydkach. Nie miał jedynie jakiegoś kasku ochronnego ani chyba takiego na zęby.
Stanęliśmy do "walki" gdy Ola krzyknęła "start". Biłam jak oszalała przez co wiele moich ciosów było nietrafionych. Krzyczałam jak w tych wszystkich filmach akcji. Parę razy też kopnęłam, ale raczej starałam się tego unikać. Wolę nogami sterować, a rąk używać do sparingu.
Trener był cierpliwy do mnie nawet za bardzo. Pozwalał mi walić w tarcze z całej siły i blokował uderzenia. Jedynie parę razy wymierzył cios w moją stronę, ale zdołałam wszystkie uniknąć.
Nie wiem ile czasu tak go katowałam, ale w końcu padłam na matę wymęczona. Wtedy Mike poszedł się napić poczym zajął się treningiem Alex. Uczył ją refleksu oraz cierpliwości, bo z tym miała najwięcej problemów. Starała się skupić, ale szybko wpadła w złość i rezygnację. Chwilę im się przyglądałam, a potem wstałam i usiadłam na ławce by się napić. Zdjęłam rękawice, a następnie odwinęłam pseudo bandaże. Zobaczyłam, że mam mocno czerwone kostki i dłoni. Prawa dłoń była bardziej pokiereszowna. Leciała z niej krew, a kostki zaczynały puchnąć. U obu dłoni czułam jak pulsują jakby wolały o pomoc. Dopiero teraz zaczynam to odczuwać, gdy schodzi ze mnie adrenalina. Wcześniej czułam tylko gniew i frustrację.
Westchnęłam poczym wyjęłam z torby gdzie znajdują się książki swój napój. Wydoiłam całą pół litrową wodę, którą zakupiłam po drodze.
Całe szczęście, że jakiś czas temu zostawiłam tu zapasowy strój i nie musiałam zachodzić do mieszkania. Znając mnie już bym z niego nie wyszła. Na pewno poczułabym ogromy smutek i ból, ale taki psychiczny. Widząc w wspomnieniach Castillo, która była u mnie parę razy natychmiast bym się rozkleiła. Nawet nie mam ochoty wracać do domu, ale muszę. Przecież nie mogę nagle się wyprowadzić i unikać wszystkiego co mi ją przypomina. Tak się nie będzie dało żyć, a nie chcę ponownie wpaść w depresję.
Dzielnie patrzyłam jak przyjaciółka się stara. Próbowała unikać ciosów trenera i być cierpliwa w tym. Widziałam, że już jest zmęczona, cała jej twarz była czerwona. Ciosy robiły się wolniejsze i dość głośno oddycha. Mike jednak nie dawał po sobie poznać, że traci siły. Cały czas dzielnie i wytrwale prowadził kurs. Ani po buzi ani po mimice nie dało rady stwierdzić, że ledwo zipie. Dostrzegłam jedynie pot na jego czole oraz pod pachami. Tak to zachowywał się jakby ledwo zaczął trening i miał nieskończone pokłady energii. Normalne jakby był jakimś androidem napędzanym wysiłkiem.
- Dobra, ja już wymiękłam - poskarżyła się
- Dawaj dawaj. Jeszcze dwie serie i odpuszczę ci - nalegał zaczepiając ją łapami trenerskimi
- Nie dam rady - mówiła nawet się nie broniąc
- Ej nie poddawaj się. Wierzę w ciebie
- Nie no serio ledwo stoję na nogach
- Dobrze ci idzie
- Ohh
Zaczęła tłuc w jego ochraniacze ze złością choć miała co innego ćwiczyć. Trener się śmiał i dogryzał jej śmiesznymi teskami. Oczywiście słowa z jego ust były tylko dla żartów i tylko po to by rozkręcić jeszcze trochę swoją uczennice. Sama zaczęłam się z nich śmiać, bo nie wytrzymałam. Zachowywali się jak rodzeństwo, które kłóci się o pilota do telewizora. Widać między nimi więź taką przyjacielską. To nie jest relacja czysto zawodowa, że się tak wyrażę. Pan Michał był jak brat, a właściwie ojciec. Mężczyzna jest na oko po pięćdziesiątce, ale trzyma się świetnie. Kondycję ma rewelacyjną czego mu zazdroszczę. Zawsze chciałam być w formie.
- No widzisz i dałaś radę - powiedział śmiejąc się
- A weź spadaj - usiadła obok mnie obrażona
- Oj nie burz się tak. Za dwa dni się odegrasz - zdjął ochraniacze
- Nie daruję ci na następnym treningu - powiedziała pijąc
- Wierzę. A ty Ania już ochłonęłaś? - spojrzał na mnie
- Tak, już zeszło ze mnie ciśnienie
- Kto cię tak wkurzył?
- Pseudo ukochana, ale szkoda gadać
- Okey, nie wnikam. W razie co, możesz walić do mnie jak dym
- Dziękuję. Zapamiętam
- Nie ma za co. No dziewczyny ja mam zaraz kolejny trening tym razem grupowy
- Już nas wyrzuca. Nie można w spokoju posiedzieć - przewróciła oczami
- Możecie siedzieć nie ma sprawy. Tylko, że wchodzi za chwilę gruba dzieciaków, która się drze podczas całego treningu
- O nie. Bachory gorsi są tylko śmierdzący faceci - wstała i skierowała się do wyjścia
- No dzięki! Nie wiedziałem, że aż tak ode mnie daje - wrzasnął wąchając swoje pachy
Zaśmiałam się poczym ruszyłam za Olą do szatni. Przebraliśmy się praktycznie w ciszy. Jedynie przyjaciółka zapytała o moje kostki. Schowałam je szybko w kieszeń bluzy i udałam, że nic z nimi nie jest. Na szczęście nie nalegała na okazanie dłoni. Cieszę się, że umie zrozumieć, że coś chcę się zostawić tylko dla siebie. Czasami też lepiej nie wiedzieć i nie widzieć.
Po Alex przyjechał brat, a ja, że nie miałam ochoty mieć z nim styczności postanowiłam wracać na piechotę. Nie jestem mocno spocona, więc nie powinno mnie przewiać.
Muszę jeszcze wrócić do szkoły. Zapomniałam wziąć słuchawek i portfela z szafki. Jak na złość musiałam zostawić je w drugiej bluzie. Potrzebowałam portfela jak wyskoczyłam na szybko do sklepu podczas długiej przerwy. Jak wiadomo słuchawki to nie odłączona część wypadów do marketów. Akurat tę bluzę uwaliłam sokiem. Właśnie dlatego została w szafce, a, że już było po dzwonku musiałam na szybko się przebrać. Zapasową bluzę miałam od stroju na wf, ponieważ nauczyciel zabierał nas ostatnio na zewnątrz.
Wpadłam do szkoły zipiąc, udałam się pod moją, nie moją szafkę. Szybko otworzyłam drzwiczki poczym dobrałam się do bluzy. Wyjęłam swoje skarby i schowałam je do kurtki.
- Hej piękna. Robimy dzisiaj imprezę i jesteś zaproszona - powiedziała opierając się ręką o szafkę Judyta
- Impreza w środku tygodnia? - założyłam ręce na piersi obracając się w jej stronę
- Taka mała domówka. Wczoraj wygrałyśmy mecz i dostałyśmy się do mistrzostw między szkolnych
- Aha. Zapraszasz mnie, bo?
- Bo jesteś moją kumpelą od szafki
- Ja nie chodzę na imprezy
- Oj przestań. Nie będzie nikogo poza drużyną i ewentualnie ich partnerami. Rozerwiesz się
Zamilkłam na chwilę i zaczęłam rozważać czy warto. Kolejna okazja by wyłączyć myślenie i móc spróbować nowego życia. Chcę przestać się zadręczać, że jestem mało wystarczalna dla Castillo. Może czas ulokować uczucia w innym miejscu. Chociaż Judyta nie jest w moim guście. Jednak jak to powiedziała Ola "mały filtr nie zaszkodzi".
- No więc?
- Dobra, ale ja pić nie będę
- Spoko. Znajdę cię na fejsie i napisze gdzie i o której
- Okey
- To do zobaczenia mała - puściła mi oczko poczym poszła
Jestem zaskoczona, że dziewczyna zaprosiła właśnie mnie. Przecież jest tyle "ładnych" dziewczyn, które są chętne na koszykareczke. Trudno to rozgryźć, a nawet mi się nie chcę. Niech los sam rozstrzygnie kto ma dobre zamiary wobec mnie, a kto chce się tylko bawić.
Zamknęłam szafkę poczym skierowałam się do wyjścia. Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach i oddałam się lecącej nucie. Wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę powrotną.
Kiedy wróciłam już do mieszkania i się rozebrałam poszłam wstawić pralkę. Wzięłam moje dresy oraz koszulkę z treningu, bo się nieźle spociłam. Przy okazji wstawiłam ciemne, bo się uzbierało, a, że cały mój strój był granatowy to akurat. Wyszłam z łazienki uprzednio gasząc światło i poszłam do sypialni.
Przebrałam się szybko w moje ciuchy podomowe poczym położyłam się na łóżku by chwilę odsapnąć. Bolały mnie nogi, plecy oraz te nieszczęsne kostki. Niezły wycisk sobie sprawiłam, więc szykują się zakwasy. Usłyszałam dźwięk powiadomienia, dlatego wzięłam telefon do ręki.
CZYTASZ
Nielegalna, ale osiągalna [Zawieszone]
Romance*Na okładce jest Marcelina Zawadzka, ale nie występuje w opowiadaniu* Pewna siebie nauczycielka angielskiego i nieśmiała zakochana w niej uczennica. Co takiego może zbliżyć tą dwójkę do siebie? Różnorodność charakterów, miłość do języka albo uciecz...