Kurwa

345 36 6
                                    

Tydzień później, Nikola...
Cały czas myślę o Ani. Odkąd z nią zerwałam nie potrafię wypędzić jej z mojej głowy. Nawet tego nie chcę i jest mi z tym dobrze mimo, że nie powinnam. Nauczycielka i uczennica? Przecież to zabronione, nie mogą się tak po prostu kochać bezgranicznie. Wam nie wolno się zakochać w sobie, to nie etycznie i mało profesjonalne. Pani magister nie może oddać się uczuciom, a wykonywanej pracy.
Na pewno takie słowa padły by z ust moich koleżanek po fachu i rodziców uczniów. Nie jestem człowiekiem, a marionetką, którą sterują inni.
Od samego początku czułam, że to irracjonalne wiązać się z Anią pod wpływem emocji. Jednak wygrało serce i potrzeba czucia się kochaną. A ona dawała mi to co potrzebne. Dawno nikt mnie szczerze nie obdarzył uczuciem. Nikt o mnie nie zabiegał w taki sposób jak nastolatka i nikt nie całuję tak jak ona. Choć jest w tym kompletnie zielona to jej usta sprawiają, że się rozpływam. Pieszczota tych miękkich i czułych warg sprawia, że mam dreszcze.
Nie mam pojęcia co takiego ma w sobie Kamińska, że w moment zapominam o Bożym świecie. Wystarczy tylko jej zakochany wzrok i ten olśniewający uśmiech bym miała nogi jak z waty. Czuję wtedy te chyba motyle w brzuchu. Czuję się zupełnie jakbym doświadczała pierwszej miłości, a przecież to już było kilkadziesiąt lat temu. Może jednak wtedy to nie była miłość, a coś w rodzaju zauroczenia lub ciekawości?
Sama już nie wiem. Nie mogę myśleć o Ani, nie mogę dać jej szasny, ani nie mogę o nią zabiegać dłużej. Jestem w ciąży i muszę myśleć przyszłościowo. Wiem, że znudziłabym się jej po jakimś czasie i zostałabym sama. Powinnam znaleźć jakiegoś kandydata na ojca dla mojego dziecka, ale nie potrafię. Nie umiem oddać serce innemu kiedy ono jest już zajęte przez kogoś innego.
Norbert jest beznadziejnym partnerem i nie chcę go już w moim życiu. Nawet jeśli to on spłodził to dziecko. Nie interesują mnie geny.
Siedzę na kanapie z kawą w ręku i gapie się w wyłączony telewizor. Non stop się zamyślam, zawieszam i błądzę myślami. Głównie moje myśli krążą wokół Anny oraz dziecka. Tylko, że tą pierwszą chcę, a drugiego już nie. Nie jestem gotowa znów zostać matką. Jednak nie wyobrażam sobie zrobić aborcję. Ta istota nie jest niczemu winna. To ja za długo tolerowałam tego skurwysyna i na za dużo mu pozwalałam. Gdybym postawiła granice na samym początku może byłoby inaczej. A może nas by nie było ani...
Ktoś zapukał do drzwi aż podskoczyłam i zalałam się kawą. Przeklnęłam pod nosem, odstawiłam kubek po czym ruszyłam by otworzyć. Oby to nie był ten kretyn. A może to Ania? Stęskniła się za mną i chce jeszcze raz mnie przekonać? Nie, na pewno nie. Od tamtego incydentu milczy, omija mnie i nawet nie patrzy w moją stronę jak nie musi.
Westchnęłam po czym uchyliłam drzwi. Akurat tej osoby tutaj się nie spodziewałam.
- Cześć mamo - powiedziała u progu
- O hej. Dawno cię nie było. Co u ciebie?
- Wpadłam do taty. Jest może? - powiedziała wymijając mnie
- Nie ma go i nie będzie. Zrobiłam mu eksmisję - zamknęłam za nią
- Jak to? Nic mi nie mówił - spojrzała na mnie zdziwiona
- To są nasze sprawy. Nie chcemy cię w to wciągać, a raczej ja nie chcę
- Jestem już dorosła i chyba mam prawo wiedzieć co się dzieje u moich rodziców?
- Ty doskonale wiesz co się dzieje tylko nigdy nie bierzesz mojej strony
- Znowu będziesz wymyślać, że tata cię biję? - założyła ręce na piersi
- Nie musisz mi wierzyć. Wystarczy, że zobaczysz moje siniaki oraz obdukcje - zajrzałam do szuflady w salonie
- Pewnie jakaś twoja koleżanka to podrobiła. Ojciec mówił, że będziesz próbowała mną manipulować
- Proszę, zobacz - podałam jej dokumenty
- Nie zamierzam brnąć w to kłamstwo - pokręciła głową
- Twoja sprawa. Ja już straciłam nadzieję, że znowu będziemy blisko
- Ty tak wybrałaś. Gdybyś zaakceptowała moją pasuję i pozwoliła się spełniać od małej to byłoby inaczej
- Wiesz, że tego nie toleruję i jestem przeciwna takim rzeczom
- Więc się nie dogadamy. Idę już - ruszyła w kierunku wyjścia
- Musisz wiedzieć, że jestem w ciąży, bo twój wspaniały tatuś mnie zgwałcił
- Przestań już! - wybiegła
Westchnęłam po czym zamknęłam na klucz drzwi. Usiadłam na podłodze załamana. Co ja mam zrobić, żeby mi uwierzyła? Jest ślepo zapatrzona w Norberta i nie dopuszcza do siebie, że on jest zły. Poróżnił nas z osiem lat temu kiedy córka wybrała nie odpowiadającą mi drogę. Zmieniła liceum z pomocą ojca, a mnie znienawidziła. Próbowała przekonać, że to nic takiego, ale ja uparcie jak osioł broniłam swego. Nie potrafiłam dopuścić do siebie, że ona to naprawdę kocha i jest w tym dobra od samego początku. Straciłam w jej oczach, a potem było tylko gorzej. Oddalałyśmy się od siebie codziennie, a ja nie potrafiłam tego zatrzymać. Byłam pochłonięta studiami, później pracą, a na koniec ją straciłam bezpowrotnie. A mój mąż przerfidnie to wykorzystał. Zamiast nas scalić i pomóc się pogodzić sprowadzał ją na złą drogę. Wmawiał jej, że mama jej nie kocha, że jest zła, a ona to łykała jak pelikan ryby. Przestała mi wierzyć, przestała do mnie przychodzić z problemami aż w końcu przestała ze mną rozmawiać. Wyprowadziła się do babci jeszcze przed osiemnastką i wtedy straciłam ją na dobre. Nie przychodziła nawet na święta czy moje urodziny. Widywała się jedynie z ojcem i nie chciała mojego towarzystwa. Próbowałam ją przekonać, że się zmieniłam, że spróbuję zaakceptować to czym się chce zajmować, ale na próżno. Byłam za słaba by dalej walczyć o jej uwagę. Poddałam się lata temu i już więcej nie próbowałam. Wcale nie żyło mi się z tym dobrze, ale nie wiedziałam już jak postępować. Z dnia na dzień akceptowałam, że nie mam już córki. Dlatego tak rzadko o niej mówię komukolwiek. Moje serce nadal krawi bez niej, ale pogodziło się, że tak musi już być.
Westchnęłam i spojrzałam na kubek z kawą. Jedyny nałóg, który mi służy i z którym żyje parędziesiąt lat. Kofeina to coś co mnie budzi choć nie dosłownie. Pomaga mi się obudzić, ale energii nie daje.
Spojrzałam na swoje dłonie mając wrażenie, że są brudne. Jakbym właśnie popełniła przestępstwo, a tylko znowu straciłam uchochane dziecko.
Nie mogę tak siedzieć, muszę wyjść przejść się i dotlenić. Poza tym zachciało mi się lodów i korniszonów, a do tego najlepiej czekoladę kokosową. Ah te zachcianki ciążowe, a to dopiero drugi miesiąc. Początek dziwnych smaków i długiej przygody. Podniosłam się z podłogi, ubrałam na siebie swoją skórę oraz adidasy. Nie przejmowałam się jakoś specjalnie, że mam poplamioną bluzkę. Olałam to zupełnie. Zaraz potem wyszłam z domu i go zakluczyłam. Postanowiłam przejść się do marketu, ponieważ jest niedaleko. Bez sensu odpalać na ten kawałek samochód i tracić benzynę. Choć bardzo lubię jeździć to dzisiaj potrzebuje spaceru.
W połowie drogi żałowałam, że nie ubrałam się cieplej, bo było naprawdę mroźnie. Jeszcze nie dawno byłam odporna na zimno, a teraz gdy rośnie we mnie drugie życie czuję się osłabiona. Przyspieszyłam kroku by być szybciej na miejscu. Starałam się jednak nie pędzieć, bo jest lód na chodniku. Nie potrzeba mi rozbitej głowy do szczęścia. Wiem, że mam niezłe przyciąganie ziemi i przegrywam z grawitacją, ale nie mogę teraz się im dać. Póki jeszcze jestem w stanie chcę pracować i wziąć urlop macierzyński jak najpóźniej się da. Nie wiedzieć Ani rok to będzie największa z kar jaka może mnie spotkać. Chociaż może mi przejdzie, a ona zakocha się w innej. Będzie w szczęśliwym oraz udanym związku. Dziewczyna, którą pokocha da jej wszystko, a przede wszystkim stabliną oraz pewną przyszłość.
Na tą myśl poczułam smutek, oczy mi się zaszkiły i uroniłam kilka łez, które szybko przetarłam dłonią. Nikola ogarnij się do cholery. Przecież między nami jest dwadzieścia lat różnicy, to nie może mieć prawa bytu. Ja wysoka, przed czterdziestką, ciężarna, z dorosłą córką, mężem psycholem na karku i swoją ciężką przyszłością. Ona niska, osiemnastolatka, wolna od problemów, singielka, z wypadkiem rodziców na koncie i nie zdaniem dwa razy. Ja chaotyczna; pewna siebie, ale strachliwa; zamknięta w sobie; dominatorka, bo lubię rządzić; indywidualistka oraz ekstrawertyczka. Ona nieśmiała; introwertyczka, otwarta ze swoją orjętacją i uczuciami; impulsywna; kreatywna; inteligentna; cicha; płochliwa jeśli chodzi o gesty wobec mnie i pesymistka, bo nie wierzy w siebie oraz swoje zdolności. Nie rozumiem jak taki duet mógłby się udać. Te połączenia sprawdzają się w jakiś tanich romansach. Choć wiem, że istnieją pary hetero z dużą różnicą wiekową, to nie potrafię wyobrazić sobie ich życia codziennego.
Nawet nie wiem kiedy wyszłam ze sklepu mając w ręce to co potrzebne. Oczywiście zapłaciłam za towar tylko po prostu tak się zamyśliłam, że nie wiem kiedy do tego doszło.
Szłam teraz do domu z siatką przepełnioną słodyczami, chipsami, lodami i innymi randomowymi produktami. Kupiłam na przykład śledzia w occie i nawet coś na ostro choć nie znoszę jak mnie pali język.
Truchtałam w zamyśleniu, nie zwracając uwagi na otoczenie. Nie interesowało mnie, że jest już ciemno i robi się niebezpiecznie. Chciałam znowu pogrążyć się w myślach o córce i Ani. Potrzebuję ułożyć sobie wszystko w głowie oraz spróbować naprawić relację z córką. Teraz gdy chcę się rozwieźć z tym dupkiem nie mogę sobie pozwolić by ją stracić całkowicie. Jak mieszkał ze mną to czasami nas odwiedzała, a prędzej jego i to gdy był sam w domu. Nie chcę, żeby wygrał względem naszego pierwszego dziecka. Nie wyobrażam sobie, żeby zeznawała przeciwko mnie nie wiedząc tak naprawdę nic. Wierzę, że ma swój rozum i przejrzy na oczy w odpowiednim momencie.
Rozmawiałam dwa dni temu z adwokatem, a właściwie adwokatką, bo mężczyzną już nie ufam. Pani Kalicka ma wysłać w ciągu paru dni Norbertowi pozew i wywalczyć mi rozwód z jego winy. Dałam jej papiery z obdukcją i jedno nagranie jak mnie wyzywa. Największym dowodem jego winy ma być dziecko, które noszę pod sercem. Choć pewnie będzie się wypierał, że tego chciałam to mam dowody w postaci otarć na obdukcji. Nie, nie lubię ostrego seksu aż do tego stopnia. On jest jakimś pierdolonym sadystą i zboczeńcem. Uhh nie chcę już o tym myśleć. Przeszły mnie dreszcze oraz obrzydzenie.
Byłam już blisko domu, widziałam z daleka oświetloną bramę mojej posesji. Jestem wdzięczna rodzicom, że oddali mi nasz rodzinny budynek, a sami wybrali mieszkanie. Gdy byłam w pierwszej ciąży postanowili przepisać na mnie dom bym nie musiała się tułać po świecie z niemowlęciem. Już wtedy nie znosili mojego męża, a ja głupia byłam zła na nich za to. Teraz powinnam sobie pogratulować inteligencji na poziomie przeczkolaka. Głupie serce i naiwność, że będzie lepiej.
Zbliżałam się już do furtki gdy nagle ktoś mnie popchął, a po chwili leżałam na chodniku. Nie zdołałam się podnieść ani rozejrzeć kto to zrobił. Byłam mocno kopana po twarzy, brzuchu i nerkach. Kuliłam się z bólu oraz w obronie. Po paru uderzeniach zaczęłam pluć krwią. Napastnik nie odpuszczał mimo to, że byłam bezbronna i coraz słabsza.
- Ty głupia kurwo! Chcesz się ze mną rozwieźć? Zapomnij, że dam ci rozwód! Znajdę na ciebie brudy i udowodnię, że jestem święty - mówił to wciąż mnie kopiąc
- Będziesz nikim beze mnie. Zniszczę cię i pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś! - kopnął mnie w twarz i odszedł
Łapałam oddech oraz przecierałam buzię dłońmi by pozbyć się choć trochę krwi. Debil nie wie, że od niedawna mam zamontowane kamery na domu. Są małe, ale mają daleki zasięg, dobrą jakość oraz dźwięk. Właśnie się pogrążył i warto było zostać pobitą.
Zaczął boleć mnie silnie brzuch jakbym rodziła. Z ust wydobywały się jęki spowodowane cierpieniem. Okropny przeszywający ból, a przecież jest za wcześnie na rodzenie nawet wcześniaka.
- Jezu, Jarek dzwoń po karetkę - usłyszałam koło siebie kobiecy głos
- Co się dzieję? Jak możemy Pani pomóc?
Niewiele myśląc złapałam obcą kobietę za dłoń i bardzo mocno ścisnęłam. Chyba nawet za dużej siły użyłam, ale nie myślałam nad tym. Próbowałam w ten sposób przekazać swój ból.
- Pogotowie będzie za parę minut. Może spróbujemy Panią podnieść i oprzeć o płot? Mam w samochodzie apteczkę, to opatrzymy ją - zasugerował facet
- Coś czuję, że ona mnie nie puści. Musi bardzo cierpieć
- Podnieś się. Ja ją wezmę pod pachy. Nie wygląda, żeby dużo ważyła
- Dobra spróbujmy
W moment zostałam posadzona. Czułam się otumaniona, cała obolała i ledwo przytomna. Spojrzałam po sobie, a potem na ludzi, którzy wyciągnęli do mnie rękę. Byli przerażeni, zestresowani, ale patrzyli z troską w szczególności kobieta. Była na pewno młodsza ode mnie i dużo ładniejsza. Szczupła, niższa, zgrabna, z bardzo bladą cerą i piegami. Oczy miała najprawdopodobniej brązowe. W świetle księżyca mogłam dostrzec ile tapety nałożyła na twarz. Sama się maluję i rozumiem ją, że chcę się podobać. Zakryła niedoskonałości, więc może być piękna.
On podobnego wzrostu do żony, przy kości, z krzywym nosem i dużymi szarymi oczami. Dłonie miał wielkie oraz długie ręce.
Małżeństwo było uprane schludnie jakby mieli ciuchy po starszym rodzeństwie. Ona miała przy dużą puchową kurtkę, a on trochę mały płaszcz. Czapki mieli węłniane, a buty ze skóry. Mimo to wyglądali w jakimś stopniu elegancko.
Kiedy mężczyzna w końcu przyniósł apteczkę, jego żona zaczęła mnie opatrywać. Wodą utlenioną przy pomocy gazika przemywała moją twarz. Szczypało, ale nie dawałam po sobie poznać.
Właśnie przyjechało pogotowie. Ratownicy szybko wyskoczyli po czym na noszach wnieśli mnie do karetki. Czułam ogromną adrenalinę przez co ból przeszedł jak od ręki. Pojawił się również mały stres czy nie mam niczego połamanego, ale póki nie czuję nie chcę się tym przejmować.
Kiedy ruszaliśmy na sygnale, ratowniczka zaczęła mnie pobieżnie badać. Oglądała moją twarz z każdej strony. Skanowała ciało wzrokiem, a jej mina robiła się coraz bardziej bledsza. Czy ze mną naprawdę aż tak źle? Coś mam wykręconego i nawet o tym nie wiem?
- Jest Pani w ciąży? - zapytała delikatnie
- Tak, a skąd Pani wie?
- Najprawdopodobniej poroniła Pani
Zatkało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć lub zrobić. Słowa odbijały się w mojej głowie jak piłka. Byłam w takim szoku, że wyłączyłam się. Nie słyszałam już co mówią ratownicy ani wycia sygnału karetki. Skupiałam się tylko na tym, że właśnie straciłam dziecko do którego zdążyłam przywyknąć. Nie byliśmy z sobą długo, ale czułam tą więź z nim. Zaczynałam kochać życie w sobie, a teraz mnie tego pozbawiono.
Może to była córeczka, a może syn. Już nigdy się nie dowiem i będę z tym żyć aż do końca moich dni.
Nawet nie wiem, w którym momencie znalazłam się w szpitalu. Byłam ponownie badana, ale tym razem profesjonalnie. Lekarz oglądał moją twarz przy jasnym świetle. Naciskał różne punkty mojego ciała. Ja mimo, że byłam przytomna czułam się nieobecna. Jakbym znajdowała się w chorym koszmarze z którego nie potrafię się wybudzić.
Ginekolożka potwierdziła tylko, że straciłam dziecko. Jedynie to pamiętam, a właściwie tylko to  dopuściłam do siebie z tych badań. Reszta wypadła drugim uchem i rozpłynęła się jak gęsta mgła.
Leżę teraz w sali i gapie się w sufit jakbym była martwa, ale z otwartymi  oczami. Mrugam tylko co jakiś czas by nawilżyć gałki. Przypomniam sobie... dopuszczam jeszcze do siebie wspomnienie... wpadłam w furię... podczas czekania na rezonans? Czułam złość... uderzyłam pięścią w ścianę? Spojrzałam na swoje kostki od dłoni. Jedna jakby czerwona i obdrapana. Zacisnęłam dłoń oraz zamknęłam oczy by sobie przypomnieć. Niestety moja pamięć zawodzi i nie potrafię do tego wrócić.
Nie mam pojęcia ile czasu tak leżałam. Kiedy nieco ocknęłam się z transu sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce. Pewnie go wyjęli z mojej kurtki gdy przebierali mnie w ich piżamke.
Napisałam szybko i sprawnie smsa, a później wróciłam do swojego pogrążania się. Czułam pustkę w sobie oraz ból psychiczny.
Słowa z smsa dudniły w mojej głowie. Poroniłam, poroniłam, poroniłam, poroniłam...

Nikola:
Poroniłam

_______________________________________

Hej!
Udało mi się w miarę szybko napisać, bo już w środę. Jednak jako, że poprzedni rozdział (z wizją Zuzi) miał tylko 15 gwiazdek postanowiłam was przytrzymać. Czy coś w nim było nie tak?
Nikola ma córkę. Czy ją znamy i wiemy jak ma na imię? Co poróżniło kobietę z pierwszym  dzieckiem?
Jak myślicie do kogo wpółprzytomna Castillo napisała smsa?
Pozdrawiam i do następnego 💋

Nielegalna, ale osiągalna [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz