Zaćmienie 🌑

307 20 6
                                    

Na dole rozdziału bardzo ważna informacja ⚠️👇🏻
_______________________________________
Piątek, Nikola...
Ten tydzień był dość chaotyczny. Zaczynając od Ani i jej kryzysu, poprzez kłótnie z uczniami do mojego rozgarnięcia. Przez te parę dni nie mogłam w ogóle skupić się na pracy. Ciągle myślałam o Kamińskiej i nie tylko o niej. Moje myśli krążyły wokół pewnej osoby, której nie widziałam od wieków. Pisałam z nią od tygodnia i wszystko zaczęło do mnie wracać. Te wszystkie chwile, emocje, spotkania czy długie rozmowy przy świecach. Wtedy miałam tak wiele, było jak w marzeniach sennych. Nie wiem dlaczego to przepaściłam. Byłam głupia dając się od tego odciągnąć. Kiedyś liczyło się zupełnie co innego niż szczęście. Kiedyś takie pojęcie nie istniało, bo zastępowało je słowo być. Bycie z kimś z kim wypada było na pierwszym miejscu nie jednej z nas.
Dzisiaj jest zjazd absolwentów licealnych. Trochę się niecierpliwie i jednocześnie stresuje tym spotkaniem. Dawno nie widziałam się z klasą. Mam kontakt jedynie z Izką, która uczy w tej samej szkole co ja. Przyjaźnimy się od czasów gimnazjalnych i nawet pracę musimy mieć taką samą. Bez niej nie poradziłabym sobie jako nauczycielka. Ona ustawiła mnie do pionu i doskonale wie jakich słów użyć bym chodziła jak w zegarku. Nie to, że nie lubię uczyć, ale z początku bałam się być stanowcza. Byłam wycofana, cicha, nie pewna. Teraz jak o tym myślę chcę mi się śmiać. Przecież kocham zarażanie innych miłością do języka angielskiego. Jak mogłam na tym się nie skupiać?
Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze i skończyłam czesać włosy. Stoję teraz w długiej czarnej sukni z wycięciem z przodu przy nodze. Nie ma żadnych cekinów czy frędzli, jest klasyczna. Jest jedynie pofalowana od pasa w dół. Założyłam złoty zegarek na lewy nadgarstek. Idealnie podkreśla mój tatuaż znajdujący się na przedramieniu koło zgięcia ręki. Przedstawia on wilka. Już nawet nie chcę wspominać co miał symbolizować. Jest tak brzydki, że stracił swoją moc. Nienawidzę go i żałuję, że kiedyś się na to zgodziłam. Jest on nie udany po całości. Nieudolnie wykonany, a na dodatek dostałam alergii przez niego. Miałam pół ręki czerwonej, prawie opuchniętej. Chciałam go usunąć, ale nie było mnie nigdy stać, a poza tym nie zniosę tego bólu spowodowanego laserem. Dużo czytałam o usuwaniu pigmentu przez co wiem, że jest to bolesne, a ślad i tak zostaje. Brałam, więc tabletki na uczulenie, smarowałam specjalnymi kremami, maściami i tak dalej. Jakoś udało mi się uporać z tym. Choć skóra potrafi mnie swędzieć do tej pory.
Zawsze zakrywałam go podkładem tak dokładnie, że nie był widoczny. Zdarzyło się parę razy, że makeup nieco zeszedł i było widać rysy. Jednak nikt nie pytał, pewnie większość myślała, że pomazałam się czarnym długopisem.
Nawet córka nie wie, żemam tatuaż. Nie ma pojęcia, że przez niego nienawidzę tatuażystów. Nigdy nie spytała, a ja nie chciałam o tym mówić.
Włożyłam dawno nie noszone kolczyki. Srebrne, zwisające serduszka, które otrzymałam od taty. Dał mi je w nagrodę za zdane studia, ale miałam je w uszach może dwa razy.
Przejrzałam się w lustrze. Zaśmiałam się na widok siebie w grzywce. Musiała się zrobić gdy robiłam sobie przedziałek i nawet tego nie zauważyłam. Wyglądam teraz jak zbuntowana nastolatka.
Ciekawe czy podobałabym się Ani w takim wydaniu. Pewnie powiedziałaby, że wyglądam pięknie. Mogłabym zrobić sobie zdjęcie i jej wysłać. Pewnie będzie pytać dokąd idę tak ubrana, a nie chcę jej pisać, że mam zlot. Wolałabym, żeby nie myślała, że idę na randkę.
Nie chcę też, żeby było jej smutno, bo nie zabieram jej ze sobą. Owszem na pewno ktoś przyjdzie z drugą połówką. Ja nie jestem gotowa na taki krok, a z Anią jeszcze nie jestem.
Zrobiłam sobie zdjęcie i wysłałam do przyjaciółki. Schowałam telefon oraz "parę" drobiazgów do torebki. Tak, jestem tą typową babą co musi mieć pół domu przy sobie.

Skręciłam w lewo pospiesznym krokiem mało się nie wywracając w szpilkach. Nie wiem co ja sobie myślałam decydując się na trucht w takich butach. Chyba liczyłam, że jakimś cudem będę szybciej na miejscu. Nie biorąc pod uwagę możliwości driftu.
Zbliżając się do drzwi za którymi wynajęta jest dla nas sala, zobaczyłam anioła. Była jak zawsze olśniewająca i pełna gracji. Twarz w ogóle jej się nie zmieniła, może lekko postarzała.
Była ubrana w białą, do połowy uda sukienkę. Sukienkę, która trzymała jej się tylko na piersiach. Nie posiadała żadnych ramiączek ani innych tego typu sznurków. Jej jasne ramiona świeciły nagością.
Na stopach miała błyszczące szpilki. Poruszała się na nich niczym tygrys polujący na swoją zdobycz. Zwinnie oraz z gracją. Stukot obcasów było słychać z paru metrów.
Włosy tradycyjnie miała rozpuszczone oraz lekko pofalowane. Nagie, zgrabne nogi nie pozwalały spuścić z nich wzroku.
- Hej Nikuś - powiedziała podchodząc do mnie
Boże, nikt tak dawno mnie nie nazywał. Tylko ona używała tego zdrobnienia, a w jej ustach brzmiało jak poezja.
- Hej aniołku - odpowiedziałam z uśmiechem
- Jak zawsze speszona - pacnęła mnie palecem wskazujacym w nos, poczym weszła do środka
Aniela, tak właśnie miała na imię moja pierwsza poważna miłość. Wieki temu wyparłam ją z pamięci, a teraz znów się pojawiła i burzy mój poukładany świat. Tyle lat jej nie widziałam, a dalej porusza moje serce. Nie wiem jak to robi, ale nogi mi miękną gdy tylko jest w pobliżu. Jak widać moja pewność siebie przy niej gaśnie całkowicie.
- Szykują się kłopoty - powiedziała Izka całując mnie w policzek
- Pilnuj mnie, bo ja nie wiem jak to się skończy
- Sierżant Izabela Raczek na służbie - zasalutowała śmiejąc się
Obie roześmiane weszłyśmy na spotkanie klasowe. Serce mi waliło ze stresu, wiedząc czym może się zakończyć ten wieczór.

Nielegalna, ale osiągalna [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz