|Tōya poznaje mój sekret|

338 42 38
                                    

Kilka dni później
Pov Izuku Midoriya

Próbowałem jak najciszej i najmniej boleśnie zapiąć sobię spodnie. Byłem przynajmniej jak kolwiek wdzięczny, że Kurogiri zrobił mi portal tak jak prosiłem, czyli od razu do pokoju, bez pytań. Musiałem sobię zmienić bokserki, cały tył był we krwi.

To z każdym ruchem bolało. Ignorowałem wiadomości od swojego chłopaka, potrzebowałem chwili samotności... W końcu udało mi się sięgnąć bluzę i zacząłem ją przerzucać na drugą stronę.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Wystraszyłem się lekko. - N-nie wchodź...! - Zacząłem mimo bólu szybciej przekładać bluzę na prawidłową stronę. Drzwi się otworzyły i szybko ją założyłem. Kątem oka zobaczyłem kto to. - Dabi, mówiłem żebyś nie wchodził..

- Młody..?

- Ehh... Czegoś potrzebowałeś?

Zamknął drzwi. - To nie ważne.. Co ukrywasz?

- Huh? O-o czym ty mówisz? Heh...

Jego wzrok był chłodny i podejrzliwy.

- Zdejmij tą bluzę.

- C-co?

- Nie usłyszałeś mnie? - Zaczął do mnie podchodzić, a ja się cofać. - Mam ci bardziej wyjaśnić rozkaz zdjęcia bluzy? Chyba że wolisz żeby sam ci ją zerwał, teraz proszę po dobroci.

- Po co...? - Natrafiłem na ścianę, co oczywiście doprowadziło do większego bólu mojego tyłka. Przygryzłem lekko wargę aby nie wydać jęku bólu, po czym uniosłem na niego swój wzrok.

- Bo jak wchodziłem, to widziałem że masz jakąś rane i nie wyglądała mi tu na byle co.

- To nie twój interes, Dabi.. - Poczułem jak mój tył ponownie zaczął odrobinę krwawić.

- A ja sądziłem że jesteś mądrym dzieciakiem. - Przyszpilił mnie do ściany trzymając za szyje tak, aby nie zrobić mi krzywdy, ale również abym nie mógł się ruszyć. Nie udało mi się powstrzymać krótkiego jęku bólu. - Wszystko złe co ci się stanie, to mój interes. Masz więc trzy opcje. Opcja pierwsza, - pokazał mi jeden palec - wołasz o pomoc bo się mnie boisz, ale ja z łatwością ich przekonam że coś jest nie tak i nie będzie to już miła rozmowa. Opcja druga, - wyprostował drugi palec - nic nie robisz, bądź nadal się sprzeciwiasz i sam ci zrywam tą bluzę z głowy. No i opcja trzecia, - trzeci - grzecznie przytakujesz, ja cię puszczam, zdejmujesz bluzę i wtedy miło porozmawiamy. Jak tam nic nie ma, to cię przeproszę, za swoje podejrzenia, ale o ile się nie myle i masz tam dość poważną ranę, to musimy zadbać abyś przynajmniej miał to odkażone i opatrzone. Którą opcje wybierasz?

- ... - Nie odpowiedziałem.

- Czyli co, drugą? - Zsunął dłoń z mojej szyi na bluzę. Poczułem materiał na swoich ranach.

- N-nie! Nie! Czekaj! - Spojrzałem mu prosto w oczy. - Sam ją zdejme.. - Puścił mnie i zrobił krok w tył. Zdjąłem bluzę.

- O mój boże... - Jego źrenice się po mniejszyły patrząc na moje dwie gigantyczne rany po bokach. Raczej malinki i tym podobne były mniej istotne w tym momencie. - Czemu ty nikomu nie po widziałeś?! - Odwrócił się w stronę drzwi. Szybko złapałem go za ramię.

- Nie! Czekaj! N-nie możesz powiedzieć Tenko, on go zabije..

- O ile kurwa zdąży to zrobić przede mną.

- Proszę, nie.. Tōya...

- Najpierw zajmę się twoimi ranami, co się z nim stanie, przemyślę późnej. - Odwrócił głowę w moją stronę. - Zostań tu, widzę że cię boli jak się ruszasz. - Puściłem jego ramię i dałem mu wyjść. Niedługo później wrócił z różnymi bandażami, gazami oraz butelką czystego spirytusu.

TraitorsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz