Grudzień, 1390r.
Monachium
Mimo zimna i śniegu, Jadwiga wybrała się do zamkowych stajni. Konie, które przyjechały wraz z nią, dostały swoje własne boksy, jednak musiała przyznać, że okazy jej męża są całkiem imponujące. Z iskierkami w oczach podziwiała smukłe klacze i dorodne masywne ogiery niemieckich ras, gdy książę oprowadzał ją po warowni. Teraz należała również do niej. W lipcu została księżną Bawarii, żoną księcia Stefana. Tak jak obiecała w liście - przyjechała po miesiącu. Nadal nosiła żałobę po zmarłej matce, choć na dzień ślubu pozwoliła sobie na pewne ustępstwa. Unikała też zbliżeń z małżonkiem, jednak nie odmawiała mu ich całkowicie. Wiedziała, że musi dać mu syna, a ze względu na jego wiek, nie mają zbyt wiele czasu. On z kolei szanował jej żałobę i nie naciskał zbytnio na nią.
Zbliżały się święta, co oznaczało koniec adwentu. Jadwiga domyślała się, że Stefan będzie chciał nadrobić czas wstrzemięźliwości. Nie był złym kochankiem. Zbliżenia z nim wspominała o wiele lepiej, niż z poprzednim mężem. Jednak jego umiejętności i tak nie pomagały mu w zdobyciu jej całkowitej aprobaty. Jej myśli wciąż zajmował litewski książę, którego zostawiła w Wilnie pół roku temu. Nie chciała wyjeżdżać, ale nie miała wyboru. Obiecała Stefanowi, że zostanie jego żoną i miała zamiar dotrzymać słowa.
- Jestem królewską córką. Taki jest mój los i nie mam na niego wpływu. Równie dobrze mogę się cieszyć z tego, co nadejdzie. Wszystko w rękach Boga.
Takimi słowami się tłumaczyła. Pocieszały ją na kilka chwil, ale później jej myśli i tak uciekały w ramiona Olgierdowicza. Tak mocno zakorzenił się w jej sercu, że momentami odpływała do innego świata. Nie słuchała nikogo, nie zwracała na nic uwagi. Wspominała troskę i ciepło, jakimi ją darzył. W piersi coś ją ściskało, gdy wspominała jego załamane spojrzenie w dzień wyjazdu. Był zrozpaczony. Ale nie mogła postąpić inaczej. Długo z nim rozmawiała i wyjaśniła całą sytuację. Nie mogła długo funkcjonować bez męża. Kazik potrzebował męskiego opiekuna, który go poprowadzi, gdy ten dorośnie. Potrzebowali stałego dachu nad głową. Stabilizacji. Poczucia bezpieczeństwa. Opieki. Nie chciała skończyć z synem na ulicy, a nie mogła wykorzystywać i żyć na koszt wielkiego księcia. Z bólem w oczach, ale się zgodził. Przyznał jej rację, choć serce mu się ściskało z żalu.
- Wilno zawsze stoi dla ciebie otworem. Możesz przyjeżdżać, kiedy tylko zapragniesz. Zawsze będziesz tu mile widziana, mano gražus...
Tak jej powiedział, a potem mocno i namiętnie pocałował. Nadal czuła jego smak na swoich ustach i ten cudowny, kojący zapach. Tęskniła za nim. Tak dawno się nie widzieli i znów musieli się rozdzielić. Bóg jeden wiedział, kiedy ponownie się spotkają. O ile w ogóle planował dla nich spotkanie. Choć jedno, małe spotkanie. Żeby mogła przynajmniej popatrzeć w jego cudowne oczy. Na jego przystojną twarz. Ująć gładki policzek. Dotknąć ciepłej dłoni. Ucałować usta.
Potrząsnęła głową, wyrywając się z amoku. Zaczęło już zmierzchać i zrobiło się naprawdę zimno. Opatuliła się bardziej futrem i pogłaskała konia rasy rottalerskiej po chrapach. Jej mąż posiadał w swojej stajni konie sprowadzane z całych Niemiec, ale również kilka okazów z Węgier i Austrii. Opowiadał jej również o pięknych i dorodnych koniach rasy fryzyjskiej. Oczy jej się świeciły, gdy słuchała tej opowieści. Zwierzęta te były karej, połyskującej maści, posiadały bujne grzywy i ogony oraz szczotki przy pęcinach. Poruszały się z gracją i były bardzo wygodne. Stefan chwalił sprężystość ich chodu i wszelakie zdolności. Były też idealnego wzrostu, toteż każdy mógł ich w spokoju dosiąść. Gdy widział jak jego żonie świecą się oczy, obiecał, że zaprosi do siebie księcia, który posiada owe konie i poprosi, by je przywiózł.
CZYTASZ
Kartki wyrwane z Książek
Short StoryTu jest wszystko. I nic też. Czasem dopadnie mnie pomysł. I jeśli nie wyląduje w hasioku, to ląduje tu. Bywają treści nieodpowiednie dla wszystkich c: