📖 Przez książkę do serca 📖

101 5 7
                                    

Od początku.
Gdy tylko usłyszałam dźwięk rozrywanych kartek już wiedziałam, że jest źle. A gdy potem zobaczyłam efekty, serce mi zamarło. Właśnie trzymałam w dłoniach rozerwaną książkę. Moją książkę, kupioną za moje pieniądze. Książkę z mojej ulubionej serii. Książkę, z której zostały mi trzy strony do końca. I te trzy strony ucierpiały najbardziej. Okładka z tyłu też. Wielka, oślizgła, brzydka krecha ciągnie się praktycznie przez całą długość, prawie do samego dołu. Jedna kartka nawet trzyma się tylko na słowo honoru. A to dlaczego? Bo jednemu koledze z klasy zachciało się pobawić bieżnią i fajnie by było ją puścić po rozpędzonej taśmie. Super. Wielka mi zabawa.

Gapiłam się na nią tępo, ignorując wszystko dookoła. Siłą powstrzymywałam łzy. Głupio to brzmi, ale poza książkami nie mam nic. Jestem typowym molem książkowym i tak spędzam większość dnia - czytając. Chyba mnie przeprosił, może nawet krótko przytulił. A potem musieliśmy się już zbierać, bo to była nasza ostatnia lekcja. Poszłam więc niechętnie w stronę szafek, gdzie z dziewczynami trzymałyśmy kurtki.

- Hej, nie przejmuj się - powiedziała jedna, kładąc mi dłoń na ramieniu.

- On jest głupi - dodała druga.

- No ale błagam - westchnęłam, owijając szyję szalem - To jest co najmniej dziecinne, a ile my mamy lat?

- Odkupi ci ją i tyle.

- To tylko książka, daj spokój - odezwała się trzecia.

I te słowa przelały czarę goryczy. Nie odezwałam się już, ubrałam czapkę, chwyciłam książkę i wyszłam ze szkoły. Oczywiście, dla niej to "tylko książka", bo ona nie przepada za czytaniem. Czas spędza na siłowni albo z chłopakiem.

Chciałam iść szybko, ale na drodze nadal było ślisko, więc musiałam być ostrożna. Wymijałam innych uczniów, byleby jak najszybciej znaleźć się na przystanku, potem wsiąść do autobusu, pójść do domu i zaszyć się w pokoju. Dotarłam na przystanek po może sześciu minutach agresywnego marszu, który zapewne odstraszył wszystkich. Mnie to akurat dzisiaj nie obchodziło. Stanęłam sobie z boczku, inni mnie wyminęli, nawet nie obdarzając spojrzeniem. Spuściłam dodatkowo głowę, żeby na nich nie patrzeć. Dłoń mi marzła od trzymania książki, ale bałam się ją włożyć do plecaka, żeby się bardziej nie poniszczyła. Akurat dzisiaj musiał być ziąb. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Nie umiałam ich długo wstrzymywać. Pociągałam nosem i starałam doprowadzić do porządku.

- Wszystko okej?

Wystraszona podniosłam głowę i spotkałam się z ciemnymi oczami jakiegoś chłopaka. Zmrużyłam powieki, bo go znałam. W czwartki rano jeździliśmy tym samym autobusem. Raz nawet poprosił kierowcę, żeby na mnie poczekał, bo musiałam czekać na przejściu dla pieszych, aż ktoś mnie przepuści. Od tamtej pory, gdy nasze spojrzenia się krzyżowały, uśmiechaliśmy się do siebie. Gapiłam się na niego przez moment i dopiero po chwili się zorientowałam, że mam mokre oczy.

- Tak, jest okej - otarłam szybko powiekę i pociągnęłam znów nosem.

- Na pewno?

- Tak, tak - odetchnęłam, przez co głos mi zadrżał.

- Stało się coś? - nie dawał za wygraną.

Chyba nie da mu spokoju. Westchnęłam i pokazałam mu książkę. Wziął ją, a zaskoczenie na jego twarzy było wyraźne. Obejrzał rozerwane kartki i tą paskudną już teraz okładkę.

- Jak to się stało?

- Jeden z chłopaków z klasy postanowił mi ją wyrwać, a je nie chciałam mu jej oddać no i... - machnęłam na książkę ręką.

- Jezus, to szkoda - oddał mi ją - Odkupi ci ją? Albo chociaż odda pieniądze?

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - Muszę do niego napisać.

Wtedy kątem oka zauważyłam swój autobus. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka.

- Muszę już iść - wyjaśniłam szybko.

Podniósł dłoń na pożegnanie, gdy wsiadałam do autobusu.

***

Przynajmniej tyle, że oddał mi pieniądze. Niestety szkoła pozwoliła mi dopiero dzisiaj pojechać po nowy egzemplarz. Tydzień po zdarzeniu. Tydzień. Znowu czekałam na przystanku na autobus, żeby pojechać do domu, a potem zabrać się z rodzicami na zakupy. Zerkałam nerwowo na zegarek, jakby to miało sprawić, że przywołam go szybciej, niż w ma w rozkładzie.

- Cześć.

Odwróciłam głowę w stronę znajomego głosu. To znowu on. Uśmiechnęłam się lekko.

- Hej.

- I jak? Odkupił ci tą książkę?

- Oddał pieniądze - poprawiłam - Dzisiaj jadę po nową.

- To nawet dobrze się składa, bo...

Nie dokończył, tylko wyciągnął przed siebie książkę. Spojrzałam na nią i zamarłam. To była dokładnie ta sama książka, którą mi zniszczono. Nowa, świeżutka, pachnąca, nietknięta. Ostrożnie przeniosłam wzrok na chłopaka.

- Ale... Ale ja... Co...

- Widziałem, że serio było ci smutno z tego powodu - wyjaśnił - A przejeżdżałem ostatnio obok Empiku i pomyślałem, że sprawdzę. I kupiłem - wzruszył ramionami.

- Ale ja nie mogę... Nie musiałeś... Przecież praktycznie się nie znamy.

- Jeździmy co tydzień tym samym autobusem. To już jakaś znajomość - uśmiechnął się lekko.

Fala ciepła zalała moje serce i po prostu go przytuliłam. Tak mocno i serdecznie. Poczułam niesamowitą ulgę, jakieś coś wstąpiło w moje ciało, że po prostu zachciało mi się krzyczeć z radości. Nie wiem, do czego mogłabym porównać to uczucie. Kiedy znajdujesz dwadzieścia złotych na ulicy? Dostajesz 5 z matematyki? Zdajesz maturę? Prawko? Nie wiem. W każdym razie...

- Nawet nie wiesz jak bardzo zrobiłeś mi dzień - szepnęłam - Dziękuję.

- Nie ma za co - odwzajemnił uścisk.

Trwaliśmy tak cały czas, jakbyśmy znali się od lat, a nie tylko z widzenia. Wtedy znów przerwał nam autobus. Odsunęłam się i wzięłam prezent.

- Dzięki jeszcze raz - posłałam mu promienny uśmiech i weszłam do środka.

Usiadłam na siedzeniu i odetchnęłam. Buzia sama mi się śmiała. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Popatrzyłam na książkę. Była praktycznie nietknięta. Jakby zamknął ją w sejfie. Obejrzałam ją, przewertowałam strony. Otworzyłam tam, gdzie skończyłam, a moją uwagę zwróciła mała kartka. Wyciągnęłam ją i odwróciłam. Na drugiej stronie widniało imię i numer telefonu, a na dole podpis:

Kolega z autobusu

Zaśmiałam się, co zwróciło uwagę kilku pasażerów. Pokręciłam głową i wyjęłam telefon.

On stał na przystanku, nadal patrząc w stronę, w którą odjechała. Po paru minutach jego telefon zawibrował. Wyjął go z kieszeni i wyświetlił ekran. Uśmiechnął się.

Pożyczyć ci ją kiedyś? :)

Nie pożyczyła jej. Od tamtej pory zdążyła streścić mu dwie poprzednie części, a kolejne tomy czytała mu wieczorami, leżąc oparta na jego torsie, podczas gdy on albo podjadał słone przekąski, albo sprawdzał telefon. Jednak całą uwagę poświęcał jej. Swojej małej książkoholiczce.

***

Wrzucam na szybko, zaczęte i skończone dzisiaj.

Przedstawiam short story of my life🙃 Oczywiście nie chodzi mi o romantyczny zwrot akcji, a wypadek z początku🥺 Pilnujcie swoich książek, żeby nie skończyła tak jak moja dzisiaj [*]

Miłego wieczorku i spokojnego weekendu🐛

P. S. Książka nie skończyła na bieżni, a została rozerwana w wyniku mini szarpaniny🥲

Kartki wyrwane z KsiążekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz