Lipiec, 1388r.
Lasy pod Wołkowyskiem
Orszak polskich królów wjechał na teren litewskiego obozowiska o zachodzie słońca. Wielki książę został wcześniej uprzedzony o ich rychłym przybyciu, przez co czekał, wraz ze Skirgiełłą i urzędnikami, przed swoim namiotem. Wilhelm zsiadł z konia, do którego zaraz dołączyła małżonka z córką. Za nimi zamajaczyła sylwetka Jadwigi i Kazika, czego Jogaiła się nie spodziewał. Trochę liczył na to, że przyjedzie, jednak wciąż tliła się w nim złość za jej uczynek. Nawet na nią nie spojrzał. Skupił się na parze królewskiej, która właśnie przed nim stanęła.
- Wielki książę - król skłonił zdawkowo głowę - Mam nadzieję, że nie czekaliście długo.
- Nie - uspokoił go, wciąż utrzymując kamienną twarz - Dziś jednak już za późno na rozmowy. Odpocznijcie po podróży. Zaczniemy jutro z samego rana.
Monarcha zgodził się kiwnięciem głowy. Anna posłała Litwinom delikatny uśmiech i razem z mężem udali się do swojej części obozu. Jogaiła przełknął ciężko ślinę. Teraz musiał stawić czoła Jadwidze. Ta zbliżyła się do nich niepewnie. Kiedy na niego spojrzała, przeszył ją lodowaty dreszcz. To nie były te same oczy, które w Krakowie patrzyły na nią z miłością. Te były zimne i obojętne. Serce ją ścisnęło.
- Pani - Jogaiła tylko pokłonił się lekko i razem z bratem zniknął w namiocie.
Postarała się zamaskować szok. Zamrugała szybko, czując jak żołądek jej się kurczy. Nie zwróciła uwagi na Kazika, którzy potrząsał jej ręką. Dopiero głos Kachny wyrwał ją z otępienia.
- Pani, wszystko dobrze? - zapytała z troską, podchodząc do niej.
- Tak, tak - odparła szybko - Po prostu się zamyśliłam. Chodź, Kazik, odpoczniemy - poprowadziła go w stronę namiotu.
Dwórka i towarzyszący jej rycerz jeno wymienili zmartwione spojrzenia. Nie musieli się długo namyślać, by wiedzieć, co jest tego powodem.
***
- Pani, proszę.
Jadwiga nawet na nią nie zerknęła. Kachna opuściła bezradnie ramiona i spojrzała błagalnie na Mieszka. Ten pokręcił głową, dając jej znak, że nie ma na nic pomysłu. Dwórka westchnęła i znów skupiła się na księżnej.
- Pewnie martwi się o Litwę - podeszła do siedzącej przy stole księżnej i kucnęła, przykrywając jej dłoń swoją.
- Też się martwię - odezwała się, opuszczając drugą rękę na stół - Ale czy to zobowiązuje mnie do takiej obojętności? - przeniosła wzrok na dwórkę.
Nie odpowiedziała.
- Wystarczy na dziś - postanowiła księżna i wstała od stołu - Pójdę się położyć. Wam też to radzę - powiodła po nich spojrzeniem, po czym weszła do części sypialnej, w której już spał Kazik.
Ci posłusznie wyszli na zewnątrz. Większość w obozie już spała, rycerz też miał ochotę się położyć. Widać jednak było, że Kachna miała jeszcze coś do powiedzenia.
- Boję się, Mieszko.
- Czego się boisz?
- Że stanie się coś złego. Albo ona... Zrobi coś głupiego.
- Znasz ją dłużej, niż ja. I nigdy nie zrobiła nic podobnego.
- Ale wtedy nie straciła córki. A mężczyzna, do którego coś czuła, nie odnosił się do niej z takim chłodem. Mnie samej zrobiło się zimno na jego widok - objęła się ramionami.
CZYTASZ
Kartki wyrwane z Książek
Short StoryTu jest wszystko. I nic też. Czasem dopadnie mnie pomysł. I jeśli nie wyląduje w hasioku, to ląduje tu. Bywają treści nieodpowiednie dla wszystkich c: