Nie byłem specjalnie zadowolony z tej wycieczki. Mogłem się nie zgadzać, nawet powinienem, ale czułem, że jej pytanie było podszyte pewną prośbą, a nawet cichym błaganiem. Chciała, żebym z nimi jechał. Jej dwie koleżanki wyciągnęły ją do galerii, a że ona zawsze oferowała się jako kierowca, to tym razem nie mogło być inaczej. Rzecz w tym, że ta galeria była usytuowana w takim miejscu, że nawet ja niekiedy miałem problemy z odnalezieniem się. A Karolina, choć miała prawo jazdy już jakiś czas, to wciąż jazda po dużym mieście ją stresowała, tak jak niektóre manewry czy drogi. Dlatego poprosiła mnie, żebym siedział obok i ją nawigował. W takim wypadku nie mogłem odmówić zepsucia im babskiego wyjścia.
Póki droga była prosta, wszystko było dobrze. Radio grało, toczyły się jakieś rozmowy, choć Karolina była bardziej skupiona na drodze, niźli plotkach z koleżankami. Ja pilnowałem, żeby jechała odpowiednim pasem, uważała na ewentualnych pieszych i skręcała w odpowiednie zjazdy. Gdy wjechaliśmy w centrum, ruch się zagęścił, ilość pasów się zwiększyła, znaki się namnożyły, a prędkość, narzucana przez innych kierowców, wcale nie zmalała. Karolina zmieniła pozycję, obie ręce wylądowały na kierownicy, wyprostowała się i lekko spięła.
- Za tym tunelem - wskazałem na budwolę przed nami - Musisz wbić się na lewo.
- To lewo? - spytała, odrywając palec i pokazując na pas obok.
- Kolejne lewo.
- Kolejne?
- Tak - odpowiedziałem i widziałem, że ta odpowiedź ją nie zadowoliła - Utrzymuj tą prędkość i po prostu wyczekuj okazji.
Potaknęła i wypuściła przy tym powietrze przez usta. Wcale jej się nie dziwiłem. Jeździła zdecydowanie ostrożniej, bez jakiejkolwiek brawury. Pamiętam, gdy jechaliśmy do jej rodziców na święta i na autostradzie poprosiła, bym zwolnił. Nie dlatego, że przekraczałem prędkość czy jechałem jak wariat, ale przez jej nieprzyjemne wspomnienia z licealnych lat, gdy jej rocznik robił prawko i wsiadała do samochodów swoich znajomych.
- Pilnuj tej prędkości i po prostu wbij się przed któryś samochód - powiedziałem, gdy wyjechaliśmy z tunelu.
Pierwszy manwer poszedł gładko. Z drugim trochę się wahała, ale w końcu docisnęła gaz i wyjechała przed jakieś duże BMW. Chciałem ją jakoś pochwalić, ale słownie wydawało mi się to dziwne, uśmiechu by nie zobaczyła, a jakiekolwiek inny gest wydawał mi się niestosowny. Dlatego pozostałem przy milczeniu.
- Teraz w pewnym momencie będzie w prawo, co nie? - upewniła się, zerkając w tamtą stronę.
- Dopiero trzeci zjazd. Więc masz jeszcze czas.
Znowu musiała wbijać się między samochody, tym razem z prawej. Sam zerkałem w lusterko, żeby jej pomóc.
- Teraz jest miejsce.
Wbiła kierunkowskaz, docisnęła lekko gaz i zjechała na prawy pas.
- I teraz wystarczy czekać. Znaki już cię poprowadzą.
Skinęła głową. Zjechaliśmy z ekspresówki. Nie tylko my wpadliśmy na pomysł jechania do galerii, bo prawie co drugi samochód tam zjeżdżał. Ruch się uspokoił i przede wszystkim zwolnił, dzięki czemu Karolina mogła odetchnąć. Jednak taki natłok oznaczał jedno - armagedon na parkingu. I gdy tylko na niego wjechaliśmy, wiedziałem, że będzie nerwowo. Wszędzie było pełno samochodów, a przede wszystkim ludzi. I wcale nie zważali na fakt, że mogą zostać rozjechani w każdym momencie. Kolejnym minusem były dziwnie małe miejsca, z którymi nawet jej małe Renault Modus mogło mieć problem. A przynajmniej Karolina z nadszarpniętymi nerwami.
CZYTASZ
Kartki wyrwane z Książek
ContoTu jest wszystko. I nic też. Czasem dopadnie mnie pomysł. I jeśli nie wyląduje w hasioku, to ląduje tu. Bywają treści nieodpowiednie dla wszystkich c: