Maj, 1388
Wawel
Następnego dnia mieli opuścić Koronę. Jogaiła z niechęcią patrzył jak Opanasz pakuje jego kufry. W pewnym momencie już nie wytrzymał i zaczął spacerować po wawelskich korytarzach z nadzieją, że spotka Jadwigę i z nią pomówi. Ta jednak, ilekroć ją mijał, witała się z nim uprzejmie i szła dalej jak gdyby nigdy nic. Bolało. Starał się znaleźć powód takiego zachowania, ale nie potrafił. Przecież pogodzili się po swojej małej sprzeczce, nawet... Prawie się pocałowali. Czemu więc była wobec niego taka chłodna? Co złego uczynił, że go ignorowała?
Jadwidze również nie było łatwo, jednak nie mogła inaczej. Obiecała siostrze ograniczyć kontakty z nimi. Przychodziło jej to z pewną łatwością, gdyż jej głowę zajmowała Elżbietka, ale ilekroć mijała na korytarzu wielkiego księcia, serce jej się ściskało. Znosiła to jednak z pokorą. Jutro wyjeżdżali, a izolując się od niego i dzięki temu łatwiej zniesie pożegnanie go. A przynajmniej taką miała nadzieję. Początkowo przez myśl jej przeszło, by zostać z Elżbietką w komnacie, ale nie mogła odmówić Kazikowi tego ostatniego wieczoru z wujami Litwinami.
***
Na uczcie próbował zwrócić jej uwagę, złapać kontakt wzrokowy, dać jej jakikolwiek sygnał, ale skutecznie go unikała. Usiadła przy wspólnym stole z siostrą, co było pomysłem króla Wilhelma. Kazimierzówny były powadzone i miał nadzieję, że to załagodzi ich napięte stosunki. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że to dało Olgierdowiczowi idealny wzgląd na ukochaną. Skirgiełło początkowo próbował odwrócić od niej jego uwagę, potem namawiał, by spróbował z nią pomówić poza salą, aż ostatecznie zrezygnował ze starań. Przeklinał charakter brata i zajął się swoim kuflem.
Księżna, jak tylko mogła, unikała spojrzenia księcia. Wolała dmuchać na zimne. Zerkała na niego, ale zawsze odwracała wzrok, gdy ich spojrzenia się krzyżowały. Bolała ją ta obojętność, zapewne nie mniej, niż jego, jednak czuła na sobie wzrok Wilhelma i wolała go nie prowokować. W pewnym momencie poczuła jak ktoś ciągnie ją za suknię.
- Mateńko... - Kazik uwiesił się jej ramienia - Możemy do wujów Litwinów? - spytał, robiąc maślane oczy.
Jadwiga popatrzyła na syna, a potem podniosła wzrok na Jogaiłę. Los chciał, że on również na nią spojrzał. Uśmiechnął się, ale tego nie odwzajemniła. Myślała nad czymś intensywnie, marszcząc brwi.
- Idź sam - postanowiła, wracając do niego wzrokiem - Chyba, że wolisz zostać z Elżbietką.
Kazikowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaraz pokręcił głową i sprawnie przemknął do odpowiedniego stołu, by znaleźć się między litewskimi książętami. Jadwiga przywołała do siebie gestem Mieszka, który stał pod ścianą, bacznie obserwując otoczenie.
- Będziesz miał Kazika na oku - poleciła mu dyskretnie - Przy okazji posłuchaj, co ludzie mówią - posłała mu znaczące spojrzenie.
Rycerz przyłożył dłoń do piersi, skinął głową i oddalił się. Kazimierzówna nie mogła długo nacieszyć się samotnością, gdyż wolne miejsce od razu zajęła księżna Eufemia w towarzystwie swoich mocnych pachnideł. Jadwiga przykryła usta pięścią i kaszlnęła, by zniwelować drapanie w gardle.
- Słyszałam, co się przytrafiło twojej córce - zaczęła - Dobrze, że już jest lepiej.
- To dzięki leczeniu księcia Skirgiełły - odparła, spoglądając w tamtą stronę.
Eufemia również podążyła za nią wzrokiem i złapała księżną za przedramię.
- Puściłaś go tam samego?
CZYTASZ
Kartki wyrwane z Książek
Short StoryTu jest wszystko. I nic też. Czasem dopadnie mnie pomysł. I jeśli nie wyląduje w hasioku, to ląduje tu. Bywają treści nieodpowiednie dla wszystkich c: