Wyobraź sobie, że, hipotetycznie, zostajesz zmuszona/y do ślubu z osobą, za którą, delikatnie mówiąc, nie przepadasz. Miesiąc miodowy macie spędzić w jego posiadłości, którą dostał od ojca w ramach "ustatkowania się". Nic gorszego nie może cię już spotkać, co? Hipotetycznie.
Podczas podróży zostajecie napadnięci, wasza eskorta zostaje wybita, wszystko rozkradzione. Cudem udaje wam się ujść z życiem, choć przebiega ci przez myśl, by użyć współmałżonka jako mięsa armatniego. Teraz już na pewno nie może cię spotkać nic gorszego. Hipotetycznie.
Podczas tułaczki po lesie trafiacie na uroczy dworek, w którym postanawiacie spędzić noc, by następnego dnia zrozumieć, co właściwie się stało. Służba przyjmuje was bardzo wylewnie i z troską wysłuchuje relacji o napaści. Zdaje się, że na was czekali, co znaczy, że los ten jeden raz się do was uśmiechnął. Trafiliście do właściwej posiadłości. W końcu jakaś iskierka nadziei. Hipotetycznie.
Problem w tym, że nie jesteście państwem Burton.
Hipotetycznie.
-----
To jest tylko propozycja. Wpadłam na ten pomysł dzisiaj i raczej potrzebuję czasu, żeby wykiełkował i żeby z tej mąki powstał jakiś chleb (i tak mam na głowie inną książkę, więc nie zacznę niczego innego, dopóki jej nie skończę).
Choć staram się być niezależnym pisarzem, to chcę zapytać: bylibyście zainteresowani taką historią? Podpowiem, że jestem w My Lady Jane era i stąd taki pomysł.
Jeśli są jakieś pytania, mogę odpowiedzieć na niektóre z nich.
A jeśli ktoś czeka na odpowiedź na pytanie o Kmicicu, to... Cierpliwości😉 Główną rolę w tej historii odgrywa czas.
CZYTASZ
Kartki wyrwane z Książek
Short StoryTu jest wszystko. I nic też. Czasem dopadnie mnie pomysł. I jeśli nie wyląduje w hasioku, to ląduje tu. Bywają treści nieodpowiednie dla wszystkich c: