🐺 Prawda 🐺 |AU Kazimierzówna|

82 5 13
                                    

1386r.

Żarnowiec

Był to dziwny wybór miejsca spotkania. A przynajmniej tak patrzył na nią Wilhelm, gdy oznajmiła mu, że wyjeżdża na kilka dni do Żarnowca. Nie zamierzał jej zabraniać, ale patrzył dziwnie i dopytywał, czy aby na pewno chce jechać właśnie tam. W końcu tutaj jej ojciec odesłał swoją drugą żonę. Ale Anna miała swoje powody, by spotkać się właśnie tu. Nie było możliwości, żeby jej mąż się tu zapuścił, ani nie miał tu swoich ludzi, którzy zaraz by mu donieśli o działaniach jego żony. Podejrzanych działaniach.

Teraz ona patrzyła wyczekująco na siostrę, która popijała rozwodnione wino i unikała jej spojrzenia. To ona prosiła o spotkanie, więc jej nie ponaglała, jednak traciła cierpliwość. Westchnęła głośno.

- Powiesz w końcu, co to za wiadomość? Czy mam się sama domyślić?

Ta odetchnęła głęboko. Spuściła wzrok na trzymany przy podołku kielich, po czym uniosła go na siostrę.

- Nie mogę dłużej ci donosić.

- Co to znaczy, nie możesz mi dłużej donosić? Zdemaskowali cię?

Pokręciła głową.

- Coś poszło nie tak?

Znów.

- To co, na Boga?

- Spotkałam się z wielkim księciem - wyjaśniła.

Królowa zmarszczyła czoło.

- I co w związku z tym?

- To była Noc Kupały.

Twarz Kazimierzówny mówiła, że zaczęła łączyć fakty.

- Nie wiedziałam, że weźmiesz to sobie aż tak do serca - zaśmiała się, kręcąc głową.

Uspokoiła się, gdy zobaczyła ponury wyraz siostry.

- Tylko mi nie mów, że...

- Zakochałam się.

W komnacie zapadła cisza. Anna nie wiedziała jak zareagować, a tajemnicza aura jej rozmówczyni ani trochę nie pomagała.

- Próbowałam to w sobie zdusić - ciągnęła dalej - Zarzekałam się, że to niemożliwe. Ale... Nie mogę na niego donosić, równocześnie żywiąc do niego uczucia i...

- I? - ponagliła ją królowa.

- Nosząc pod sercem jego dziecko.

Kazimierzówna otworzyła usta w szoku. Jej wzrok zsunął się na płaski brzuch kobiety. Zmarszczyła brwi.

- Skąd wiesz? Nie wyglądasz.

- Czuję. Wiem to, tamta starucha mnie tego nauczyła.

Anna przełknęła ślinę z zakłopotaniem.

- Chcę cię prosić o pomoc.

Siostry skrzyżowały spojrzenia.

- Żartujesz...

- Chcę urodzić. Wiesz, że zawsze chciałam mieć dziecko.

- I niby jak ja mam ci w tym pomóc?

- Zwolnij mnie z obowiązku. I pozwól wyjechać do Sącza.

- Do klarysek?

- To zaufane osoby. Poza tym, gdzie indziej? Zniknę za murami i nikt nie będzie wiedział, że istnieję.

- A co zrobisz potem? Gdy ono już się urodzi? - wskazała na brzuch siostry.

- Na razie o tym nie myślę. Chcę dostać schronienie. O nic więcej nie proszę, Anno.

Kartki wyrwane z KsiążekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz