💎 Pamiętnik Cesarzowej 💎

67 4 8
                                    

Powinnam zacząć od początku, żebyście wiedzieli, dlaczego tak zrobiłam. W moich czasach córki wyrastały pod opieką matek, a synowie pod opieką ojca. Jakkolwiek można to nazwać opieką. I w kwestii ojca, i w kwestii matki. Ale do brzegu. Moja historia będzie opowiadała o odwrotnej sytuacji. Opowiem jak to wyrosłam na cesarzową. Większą, niż moja matka i babka razem wzięte. I to dzięki ojcu.

×××

Ten dzień był dziwny. Inny. Byłam wyjątkowo senna i nieobecna. Nawet nie dostrzegłam nieobecności matki i młodszego brata, Ludwika. W zasadzie cały dzień spędziłam sama. Ojciec wyjechał gdzieś z samego rana i do późnej nocy nikt w pałacu go nie widział. Podobno wrócił wzburzony i zły, dużo krzyczał. Więcej go tego dnia nie zobaczyłam.

×××

Miałam dziwny sen tej nocy. Nie pamiętam jego treści, ale po przebudzeniu czułam w sercu niepokój. Nie chciałam pokazać się taka na śniadaniu, więc długo siedziałam przed lustrem i czesałam włosy. To mnie zawsze uspokaja. Gdy pojawiłam się w jadalni, ojciec już tam był. I babka. I dziadek. Przeprosiłam cicho za spóźnienie i zajęłam swoje miejsce. Nikt nie zareagował ani nawet nie posłał srogiego spojrzenia. Wszyscy tkwili skupieniem w jedzeniu. Atmosfera ściskała mnie tak mocno jak gorset. Jadłam w milczeniu, razem z innymi.

- Gdzie mamán? - spytałam nieśmiało.

Babka i ojciec wymienili między sobą spojrzenia.

- Wyjechała - odparł, racząc mnie krótkim spojrzeniem.

- Dokąd?

- Elisabeth - syknęła w moją stronę, żeby mnie upomnieć za dociekliwość.

- Do uzdrowiska - odpowiedział spokojnie ojciec.

Dziadek się nie odzywał. Jak zawsze.

- A Ludwik?

- Razem z nią.

- Elisabeth, zajmij się jedzeniem - upomniała mnie babka.

- Daj jej spokój - ojciec wyjątkowo spokojnie na wszystko reagował - Ma prawo wiedzieć, czemu nie ma z nią matki.

- Kiedy wróci?

Aprobata ojca zachęciła mnie do dalszych pytań. Przestałam jeść i całkowicie obdarzyłam go swoją uwagą.

- Gdy Ludwik poczuje się lepiej.

- Był chory? - zmarszczyłam aż brwi.

Owszem, mój młodszy brat był delikatny, ale żeby aż tak? Niedawno widziałam go w pełni sił, jak biegał ze swoim pluszowym lisem. Ja w tym czasie miałam lekcję fortepianu.

- Wiesz, że ma delikatne zdrowie. Twoja matka postanowiła z nim wyjechać, żeby mu się polepszyło.

- A nie miał przypadkiem odbyć wojskowego szkolenia?

- Odbędzie je, gdy wróci. Dokończ posiłek.

Otworzyłam usta, żeby pytać dalej.

- Dokończ.

Nie kłóciłam się. I tak powiedział mi sporo. Później miałam lekcję fortepianu, geografii, etykiety i francuskiego. Mamán chciała, żebym nauczyła się tego języka. Ona zna kilka - niemiecki, francuski, węgierski i angielski. Podziwiam ją za to i bardzo chcę iść jej śladami. Jedyną osobą, która mi to utrudnia, jest lady Margareta von Birnbaum. Płynie w niej domieszka italskiej krwi, ale głównie jest Niemką. Nienawidzę jej. Nie znam bardziej wyczulonej na etykietę osoby, niż ona. Mamán często powierza mnie jej opiece, co wiąże się z rygorem gorszym, niż w wojsku. Tego nie, tamtego nie, księżniczce nie wypada, księżniczka nie robi tego i tamtego... Gdybym mogła, utopiłabym ją w Dunaju. I to ona czuwa nad właściwym przebiegiem wszystkich moich lekcji. Nie ma możliwości, żebym choć na moment odbiegła gdzieś myślami. A już, broń Boże, znalazła się z jakimś chłopcem sam na sam. Wiem od mamán, że ona też miała na początku z nią ciężko, ale wkrótce się dogadały. Ja na moje "wkrótce" czekam już któryś rok. A tak się składa, że w przyszłym kończę siedemnasty. W każdym razie, nie znalazłam więcej okazji, by wypytać ojca o wyjazd matki.

Kartki wyrwane z KsiążekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz