01.10.1982 r. - południe

452 30 13
                                    

Regulus fizycznie był na wszystkich wymaganych zajęciach, zaczął od spotkania adaptacyjnego całego wydziału. Później z opiekunem kierunku udał się do mniejszej sali, gdzie już 60 studentów 1 roku farmacji otrzymało plany zajęć i zostali podzieleni na mniejsze 20-osobowe grupy na ćwiczenia i - 10 osobowe - grupy na laboratoria. Mieli osobny wykład na temat zasad bezpieczeństwa na uczelni oraz szybkie objaśnienie, gdzie znajdują się wszystkie budynki wydziału oraz biblioteka uniwersytecka.

Cały ten czas blisko niego był Henry, który próbował go zagadywać, poznać, podpytać o zainteresowania czy znajomości na uczelni. Szybko przy blondynie pojawiła się też Katherina, która była koleżanką tego pierwszego, więc też chciała poznać Regulusa. Oprócz nich poznał też Lucy, niską, rudą i dość spokojną dziewczynę, która nie znała tu nikogo, ale upatrzyła sobie Rega i siadła obok niego na każdych zajęciach, za to mało mówiła. Black bardzo to doceniał, ponieważ mimo że siedział między ludźmi, jego myśli były przy Jamesie, jednak nie rozpłakał się nawet w czasie przerw, gdy udało mu się uciec od zgiełku. Znajdował jedynie spokojne miejsca, gdzie nikt nie mógł go zobaczyć, gdzie zagryzał policzki z całych sił, by po kilku minutach wrócić na wykłady z maską obojętności.

Jeszcze kilka lat temu - zanim zaczął związek z Jamesem - byłoby to dla niego naturalne, zero uczuć, wszystko trzymane głęboko w sobie, zabezpieczone mocnym murem oklumencji. Przy Potterze opuścił gardę, mógł się otworzyć i nadal czuć się bezpiecznie, a teraz już go nie było, znów Regulus został sam. Jednak na nowo musiał przywrócić swoją maskę zmanierowanego Blacka, a on już zapomniał, jak być oziębłym i skrytym.

- Idziesz z nami na piwo? - Odezwał się Henry na koniec ostatnich zajęć. Chłopak przysiadł na brzegu jego ławki.

- Dziś nie mogę. - Regulus odmówił, nie chciał się otwierać przed ledwie poznanymi ludźmi, a był przekonany, że alkohol rozwiąże jego język.

- Ja chętnie pójdę, miło by było się poznać przed zajęciami, a wszyscy jesteśmy w grupie D na laboratoriach. - Lucy go próbowała zachęcić.

- Nie. Może następnym razem. - Szybko wyrwał się z towarzystwa, zniknął w jednym z zaułków i po chwili zawahania teleportował się do domu.

Wylądował w przedpokoju, gdzie zobaczył, że nie ma płaszcza ani butów Jamesa. Regulus nie chciał ich tam zobaczyć, poranne wydarzenia dały mu jasno do zrozumienia, że ich związek się zakończył i to dobra decyzja. Mimo to ponownie opadł na podłogę, oparł się o drzwi i kolejne godziny spędził na płaczu. W takiej pozie znalazł go Stworek, który proponował posiłek, lub przeniesienie swojego pana do sypialni, jednak on wszystkiego odmawiał.

Siedział skulony na wycieraczce i nawet nie ocierał łez, które na nowo moczyły jego ubranie. Zapomniał o konieczności wzięcia eliksiru pieprzowego, co planował po porannym siedzeniu w deszczu. Skupiał się tylko na pustce w sercu, którą pozostawił James.

- Reggie - usłyszał głos Evana, który po wojnie wrócił do swojego imienia i nazwiska, z salonu. Nie zareagował na własne imię, miał nadzieję, że przyjaciel o niczym nie wie. Rosier wpadł bez zapowiedzi, więc Reg stwierdził, że będzie mieć na tyle dobrych manier, by nie wchodzić dalej bez zaproszenia. - James, jesteście? - Na sam dźwięk jego imienia Regulus poczuł, jakby ktoś wbił sztylet w jego serce, które i tak było rozbite w drobny mak. Z jego gardła wydarł się głośniejszy jęk bólu. To, że Rosier wymówił imię Pottera, było jednoznaczne, z tym że nie wiedział o ich rozstaniu. - James, gdzie wy jesteście, wszyscy czekają w Gorącym Kotle, mieliśmy świętować pierwszy dzień Rega na studiach! - Głos się zbliżał. - Reggie! Co się stało.

Evan zobaczył swojego przyjaciela w żałosnej postaci, ubrania były brudne po tym, jak siedział ponad 2 godziny w kałuży. Koszula była mokra od jego łez, a on sam zaległ na wycieraczce własnego domu i bał się wejść dalej, żeby nie zobaczyć kolejnych oznak braku ukochanego. Rosier dopadł do niego i przygarnął go w ramiona, to dla Regulusa, który przywykł do okazywania swoich emocji, było za dużo. Zawył jak zranione zwierzę, oparł twarz o ramię przyjaciela, a łzy się nie kończyły. Czuł pocieszające pocieranie dłoni Evana na swoich plecach.

W różne strony - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz