06.12.1982 r. - popołudnie

338 23 1
                                    

Poniedziałek na uczelni był zabiegany tak, jak ostatnio każdy pojedynczy dzień młodego Blacka. Regulus dbał o swoją edukację, przygotowywał się do każdych kolejnych zajęć, powtarzał materiał, który już przerobili, a do tego szukał wskazówek co do eliksiru tojadowego, który cały czas był dla niego priorytetem. Wieczorami eksperymentował nad kolejnymi porcjami wywaru lub robił zamówione przez pana Grymma eliksiry. Po sobotniej imprezie obiecał sobie więcej wolnych weekendów, by realnie móc wejść w nowy etap swojego życia szczęśliwego singla w dużym mieście.

Teraz znajdował się w stołówce, siedział tam razem z Camille i Henrym, rozmawiali o planach na święta, czarnowłosa miała wrócić na wieś pierwszy raz od rozpoczęcia roku akademickiego. Nagle w pomieszczeniu pojawił się też Gabriel, jak zawsze przywitał się z uśmiechem ze wszystkimi studentami. Stanął tak, że jedną dłoń opierał na krześle Henrego, a drugą zupełnie przypadkiem ułożył tak, by zmięty kawałek kartki wpadł do kieszeni w płaszczu Regulusa. Chwilę z nimi porozmawiał o minionym weekendzie, po czym ruszył po specjalność kuchni w tym okresie, czyli herbatę z pomarańczą, goździkami i cynamonem.

Gdy zbliżała się trzynasta, musieli ruszyć na ostatni wykład tego dnia, czyli biologia z genetyką. Gdy szli przez dziedziniec, został dwa kroki w tyle, bo zauważył dodatkową karteczkę, gdy włożył dłonie do kieszeni, by ochronić je przed zimnem.

Je te verrai dans mon appartement juste après ton cours, princesse. Je connais ton emploi du temps. (Widzimy się w moim mieszkaniu zaraz po twoich zajęciach księżniczko. Znam twój plan zajęć.)

Dwa krótkie zdania zapisane po francusku, nie było tam nic więcej, ale Regulusowi powiedziało wszystko, co musiał wiedzieć. Ostatnie zajęcia okropnie mu się dłużyły. Nie mógł się skupić, jedynie bawił się perłami na swojej szyi. Wiedział, że Gabriel zna jego plan zajęć, często szukali w nim okienek, by się spotkać, choć na kilka chwil i sobie ulżyć. Teraz to działało na jego niekorzyść. W końcu były mikołajki, a on nic nie miał dla Blanca, za to on pewnie coś przygotował, skoro go zaprosił. Wpadł na banalny pomysł.

Tuż po zajęciach przeniósł się w zaułek blisko mieszkania wykładowcy, szybko wszedł na piąte piętro i zapukał do drzwi. Czuł lekkie zdenerwowanie, bo nie wiedział, czy jego pomysł nie był zbyt oczywisty, z drugiej strony już się przekonał, że Gabriel miał do niego ogromną słabość. Wykładowca otworzył drzwi i wpuścił go do mieszkania. Wziął od niego płaszcz i poprowadził do salonu, gdzie już było napalone w kominku.

- Cieszę się, że przyszedłeś, princesse. - Gabriel złapał go za dłoń i złożył na niej lekki pocałunek.

- Nie spodziewałem się zaproszenia - przyznał Reg.

- Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci planów. - Blanc uśmiechnął się lekko nadal nie puszczając dłoni Regulusa.

- W planach miałem jedynie namiętne przygotowywania do wejściówki ze słówek na łacinę i nastawienie nowej bazy do eliksiru, nad którym pracuję. - Czarnowłosy odpowiedział i sam nie mógł powstrzymać się od ułożenia ust w delikatny uśmiech.

- No to są prawdziwie ambitne plany. Jedyne, z czego ja zrezygnowałem to wieczór przed telewizorem - oboje się zaśmiali, Gabriel rozsiadł się na kanapie i poklepał miejsce obok siebie. - Ale przynajmniej z łaciną mogę ci pomóc.

- Później. Teraz jestem ciekawy skąd tak pilne zaproszenie. - Reg ułożył się w jego ramionach, a on delikatnie gładził jego kark.

- Mam dla ciebie prezent princesse, no i chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Ostatnio masz go dla mnie bardzo mało. Kilkanaście minut, może kilkadziesiąt uda mi się wyrwać z twojego dnia i to też nie codzienność. Cały czas się uczysz, pracujesz, zajmujesz kotem, masz milion wymówek. Mam już dość teleportacji, skręt żołądka nie nastraja mnie zbyt romantycznie. Tylko przenosimy się do tego mieszkania na 20 minut, by sobie ulżyć i wracać na uczelnie. - Gabriel miał dużo pretensji w głosie.

W różne strony - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz