28.12.1982 r. - popołudnie

302 21 13
                                    

Po imprezie świątecznej Regulus obudził się z ogromnym kacem, również tym moralnym. Gdy wstał razem z Pandorą i Evanem poprosił ich, by nie zaczynali tematu. Przyjaciele zrozumieli, dali mu przestrzeń, żeby mógł sam to przepracować. Jego umysł nie dawał mu takiego spokoju. Ciągle wracał do uczucia ciepłych warg Jamesa na tych jego, dłoni krążących po jego ciele. Przeklinał sam siebie za to, że to wszystko rozpoczął, a jednocześnie tych kilka chwil było jego najszczęśliwszymi od dawna. Przy Jamesie czuł się na swoim miejscu, jakby trafił do domu po długiej podróży.

Kiedy jego umysł przywoływał te wspomnienia, to przypominał sobie też słowa Pottera. Jesteś piękny. Jednak za każdym razem, gdy wracał do tych słów, mimowolnie wracały też inne, w tym też te, które padły zaraz za tym. Nie możemy tego zrobić. Za każdym razem jego serce pękało od nowa.

W ciągu kolejnych dni skupiał się na dopracowywaniu eliksiru, to było najbardziej zajmujące dla jego umysłu i to pozwalało mu na oderwanie się od ostatnich wydarzeń. Tym też zajmował się, gdy przed nim pojawił się skrzat.

- Panie Regulusie, Stworek chce poinformować, że ma pan gościa - skrzat skłonił się jak zwykle.

- Kogo? - Black zmarszczył brwi, bo nikogo się nie spodziewał.

- Gabriel Blanc, tak się przedstawił. - Zmielił przekleństwo w swoich ustach, rzucił zaklęcie stabilizujące na eliksir i ruszył schodami na dół. Nie chciał się teleportować, by mieć te kilkadziesiąt sekund na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. Chciał się zobaczyć z Gabrielem w przerwie świątecznej, jednak po imprezie nie czuł się na siłach. Wziął głęboki wdech i szedł do holu, gdzie tuż za drzwiami stał jego wykładowca, nadal w płaszczu i butach.

- Cześć - odezwał się lekko uśmiechnięty, trzymając dłonie za sobą.

- Cześć - odpowiedział Regulus.

- Wybacz, że bez uprzedzenia, ale nie masz telefonu, a poczta raczej nie znajdzie twojego schowanego domu. - Gabriel uśmiechnął się szerzej.

- No tak - Regulus niezręcznie podrapał się po karku. - Pracuję nad eliksirem i to zajmie mi jeszcze chwilę, ale może spędzisz ze mną trochę czasu? - Zaproponował.

- Z przyjemnością - Blanc się rozpromienił. Regulus podszedł i chciał zabrać od niego płaszcz, jednak ten najpierw wyciągnął kopertę w jego kierunku. - To nic wielkiego, ale może jedną sytuację między nami wyjaśni.

Regulus już od dawna był przygotowany na to, że ponownie zostanie obdarowany jak przy mikołajkach. Szybko przywołał opakowany przez siebie prezent i przekazał go w dłonie Gabriela.

- Dzisiaj to nie ja będę twoim prezentem - zażartował wspominając ostatnią sytuację.

- Otwórz mój, proszę - stwierdził Blanc, w międzyczasie pozbywając się płaszcza i butów. Ruszyli już schodami w kierunku drugiego piętra. Regulus delikatnie otworzył kopertę i przebiegł wzrokiem po eleganckim piśmie, które nie należało do jego wykładowcy. - To rękopis wiersza, francuskiego poety, anonima.

- Embrasse-moi car sans ton amour je meurs. (Pocałuj mnie, bo bez twej miłości umieram.) - Wyszeptał Regulus zatrzymując się na schodach tak gwałtownie, że Gabriel wpadł na niego i przytrzymał go w talii. - To cytat z wiersza.

- Tak. Dlatego wtedy to powiedziałem. Pomyślałem, że będę romantyczny - Gabriel nie odsunął się od niego, a każde jego słowo Black czuł na swoim karku. Mężczyzna zrobił dwa kroki i dzięki temu stał o stopień wyżej niż Regulus i byli podobnego wzrostu, a ich oczy się spotkały. - Nigdy specjalnie nie zrobiłbym czegoś, co mogłoby cię zranić. - Jedną dłoń położył na zaciśniętej szczęce młodszego.

W różne strony - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz