30.04.1983 r. - popołudnie

369 19 7
                                    

Regulus krążył po salonie, zaciskał zęby na tkance policzków, dłonie mu się pociły. Rzucił zaklęcie tempus - była dopiero 16:30, czekał na 17:00. Ponownie ruszył przez pomieszczenie i poprawiał bibeloty - tak by zajmowały więcej miejsca - na nieprzesadnie zapełnionych półkach, przenosił poduszki na opustoszałe fotele, przekładał książki z miejsca na miejsce. Stworek przyglądał się swojemu panu z lekkim niedowierzaniem, skrzat nie miał czym się zająć, bo obiad Regulus kazał przygotować już pół godziny temu, a dom lśnił bardziej niż zwykle.

Młody Black przeszedł koło kominka, przesuwając na nim pojemnik z proszkiem fiu odrobinę bliżej krawędzi gzymsu. Zauważył, że zostawił tam też karteczkę od Jamesa „dziś będę w domu". Regulus wziął ją w garść i schował do kieszeni spodni znów mocniej zaciskając zęby na policzkach. Znów rzucił zaklęcie tempus, była 16:32, przeklął cicho i przeszedł przez oranżerię, delikatnie przesunał donice z kwiatami. Z huśtawki spojrzała na niego Survie i przekrzywiła łebek, jakby próbowała go zrozumieć. On jednak tylko przejechał dłonią po jej futerku i rzucił zaklęcie tempus. Była 16:33, a Regulus chciał przekląć samego siebie.

- Przecież to nic wielkiego, James mieszkał tu ze mną przez ponad 2 lata. On ze mną odbudowywał ten dom. To też jego dom. - Mówił w kierunku kota. - Z resztą był tu w styczniu. Co prawda bez mojej zgody, przez głupi plan Syriusza i ostatecznie kazałem mu wyjść. Ale to nic wielkiego. - Mówiąc to, wziął koc, który swobodnie leżał obok kota i ponownie go rozrzucił tak, żeby wyglądał na spontanicznie porzucony, cicho westchnął i znów ruszył przed siebie. Znowu wszedł do salonu i opadł na sofę z cichym jękiem, rzucił tempus - 16:36, zasłonił oczy rękawem koszuli zupełnie nieświadomy, że za drzwiami wejściowymi kamienicy rozgrywa się nieznośnie podobny dramat.

James stał przed potężnymi drzwiami, które zaledwie kilka miesięcy temu były wejściem do jego domu. Czuł pod dłonią zimno metalowej klamki i nie wiedział, co zrobić. Rzucił temus, była 16:36, miał jeszcze 24 minuty do umówionego spotkania z Regulusem. W sumie Black najpewniej przewidywał jego spóźnienie, bo często mu się to zdarzało, gdy byli razem. Teraz jednak już od 10 minut krążył po małym placu przed kamienicami i był przekonany, że część dawnych sąsiadów już zaglądał przez firanki i myśleli nad wezwaniem policji. Puścił klamkę i opadł na ławkę przy dębie. Mogłem go zaprosić na obiad na mieście i razem byśmy weszli do tego domu, byłoby mniej dziwnie, mniej żenująco. Przecież powinienem wejść jak do siebie, ale to już nie jest mój dom - James gonił własne myśli.

Wstał z ławki i chciał się teleportować do Syriusza i Remusa, żeby ten drugi mógł go uspokoić, tak jak tylko Luniek potrafił, po czym przejść do domu Regulusa przez ich kominek mówiąc, że to tylko zbieg okoliczności. NIE, równie dobrze mogę teleportować się do jego salonu, to takie samo pogwałcenie prywatności, jak wejście przez kominek bez zapowiedzi. Pełen determinacji, nie zwracając uwagi na to, że jest przed czasem, a jego dłonie drżą z emocji, stanął przed drzwiami. Uniósł zaciśniętą pięść, żeby zapukać, jednak w tym czasie Regulus otworzył drzwi, chcąc tylko się upewnić, że Jamesa jeszcze nie ma. Przez kilka sekund patrzyli na siebie w niezręcznej ciszy.

- Cześć.

- Cześć - odpowiedział Potter. - Przyszedłem wcześniej.

- Widzę, wejdź.

James odwiesił płaszcz na haczyku, który nieoficjalnie był do niego przypisany. Schował buty do szafki po prawej stronie jak zwykle. Odwrócił się w kierunku Regulusa i znów zapanowała niezręczna cisza. Black chciał powiedzieć, żeby ten czuł się jak u siebie w domu, ale powstrzymywał się, w końcu to James podjął decyzję o odejściu od niego i od Grimmauld Place 12. Może on nigdy nie czuł się tu jak u siebie - Regulusowi sama nasunęła się ta myś, jednak potem zacisnął dłoń na małej karteczce. Potter chciał od razu ruszyć w kierunku salonu i opaść na kanapę przed kominkiem i tulić Regulusa, jednak nie zrobił nawet kroku, upominał siebie, że sam wybrał rolę gościa w tym budynku. Stali w ciszy patrząc na siebie.

W różne strony - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz