08.10.1982 r. - dzień

402 26 19
                                    

Tłumaczenia z francuskiego są w komentarzach, w ten sposób wygląda to czytelniej niż w nawiasach obok ;) 

Jeśli ktoś zna ten język i chciałby pomóc napisać to zgrabniej to dajcie znać ;) 

~~~

Regulus obudził się w pokoju gościnnym, choć nie pamiętał, jak się tam dostał, podejrzewał Stworka o pomoc. Wstał przed siódmą rano. Poszedł do łazienki przy pracowni, gdzie skorzystał z toalety, prysznica, umył zęby. Pogodził się z tym, że skrzat samowolnie tu przeniósł wszystkie jego kosmetyki. Tak było lepiej. Ubrał się w wygodny komplet luźnych spodni i koszulki wybranej z szafy w pokoju gdzie spał. Zszedł do kuchni i zaparzył sobie kawy, nie był głodny, więc z samym napojem ruszył do oranżerii. Przywołał do siebie Biofizykę dla początkujących, która służyła za podręcznik wykładów prowadzonych w tym temacie. Na wczorajszych wykładach profesor Abbot zadała im do przeczytania pierwszy rozdział, a dzisiaj mieli z nią laboratorium, więc wolał być przygotowany.

Poranek w oranżerii mijał mu powoli, a on skupiał się na nauce. Czytał już drugi raz zadany rozdział, a kawa mu się skończyła. Gdy dobrnął do ostatniego akapitu, zerknął na notatki zrobione na marginesach, po czym zamknął książkę i spojrzał przez przeszkolone ściany przed siebie. Widział niewielki ogród, który pokrywały żółte, mokre liście i ogołocone niskie krzewy. Wszystko, co piękne tak łatwo mija.

O dwunastej trzydzieści wyszedł już z domu, ruszył przez pochmurny Londyn. Szedł wąskimi uliczkami i szerokimi chodnikami, kierował się już do uczelni, mimo że zajęcia z języka francuskiego miał mieć dopiero o czternastej. Sam przed sobą twierdził, że wyszedł wcześniej dla przyjemności płynącej ze spaceru, mimo że musiał szczelniej otulić się płaszczem, przez zimny, przeszywający wiatr. Twierdził, że musi znaleźć salę numer 28, mimo że w niej mieli też zajęcia z łaciny we wtorek, więc doskonale wiedział, gdzie się kierować. Wszedł na kampus po niecałej godzinie, skierował się do głównego dziedzińca i wszedł do stołówki i zamówił białą kawę. Znalazł wolne miejsce przy ladzie, która ciągnęła się wzdłuż okna, więc usiadł tam, pociągnął łyk napoju o wątpliwej jakości i przyznał przed sobą, że bał się konfrontacji z Jamesem. Bał się, że ten pojawi się przed wyznaczoną godziną.

Przez okno zobaczyła go Lucy, na chwilę się zatrzymała zapatrzona w profil kolegi z roku. Chłopak miał w sobie coś, co ją do niego przyciągało, nie mogła sobie tego wytłumaczyć, był oschły, unikał rozmów z nią, zawsze miał poważną minę, a mimo to chciała spędzać z nim czas. Teraz obserwowała go jak dzieło sztuki lub dzikie zwierze, zamknięte za szybą, z papierowym kubkiem w kościstej dłoni. Zebrała się na odwagę i ruszyła w jego kierunku. Weszła do stołówki i przysiadła się do niego.

- Cześć - powiedziała z uśmiechem i odgarnęła rude włosy na jedno ramię. Regulus zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.

- Cześć - odpowiedział i pociągnął łyk kawy. Zapanowała między nimi cisza, niekomfortowa dla obojga, jednak chłopak nie miał zamiaru zrobić nic, żeby ją przerwać.

- Pamiętasz, gdzie mamy zajęcia z francuskiego? - Zagadnęła dziewczyna.

- Sala 28.

Znów zapadła cisza, a Regulus skończył napój. Wstał od lady i nawet nie spojrzał na rudowłosą. Ruszył do wyjścia, po drodze wyrzucił kubek do kosza, a Lucy od razu ruszyła za nim. Wyszli z ciepłego pomieszczenia i szybkim krokiem przeszli przez dziedziniec. Skierowali się do odpowiedniej części budynku i po chwili wpadli na Georga i Camillę. Ci od razu rozpoczęli rozmowę, w którą zaangażowała się dziewczyna, a Regulus chciał ich powoli ominąć, jednak na jego nadgarstku zacisnęła się dłoń i znów usłyszał znajomy głos.

W różne strony - JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz