Wyszedł z uczelni i skierował się od razu w kierunku uliczki, gdzie było wejście do Ministerstwa Magii, wszedł do budki telefonicznej. Wcisnął odpowiednią kombinację cyfr, po czym przedstawił się i podał cel wizyty, czyli odwiedziny pracownika. Zjechał do atrium i powolnym krokiem szedł przez ogromny hol. Przywitał kilka znajomych osób, aurorów, pracowników stołówki, trafił nawet na Emmę Lovegood, jego dawną terapeutkę. Wszedł do windy i wcisnął guzik z oznaczeniem A16, oprócz niego w windzie była tylko sowa. Jechał przez kolejne piętra, do środka wszedł Artur Weasley, którego nie widział już od dawna.
- Black, cześć, co u ciebie? - Zagadnął rudy mężczyzna.
- Jest ok, zacząłem studia, a co u ciebie i Molly? - Regulus zagadnął. W tym momencie winda się zatrzymała, dołączyły dwie kolejne sowy z przesyłkami wewnętrznymi i Potter pochylony nad dokumentami. Mężczyzna spojrzał tylko na tablicę z przyciskami i nie wybrał żadnego, bo też musiał dostać się do szpitala aurorskiego.
- Cześć, Rogacz. A u nas dobrze, ale dzieciaki dają w kość, wiesz Charlie i Bill szaleją nam po Norze, a Molly jest już w siódmym miesiącu kolejnej ciąży. - Artur aż rozpromieniał mówić o dzieciach.
- Cześć Arturze... Regulusie. - James znów skupił wzrok na papierach, jednak Black zauważył, że jego spojrzenie jest nieruchome, a mięśnie na szyi się napięły. Nie chciał się zastanawiać, jak on sam teraz wygląda.
- ... nie planowaliśmy dużej gromadki, ale Molly świetnie sprawdza się w roli matki. - Kontynuował Artur, jednak żaden z mężczyzn już go nie słuchał, a on sam wyczul napięcie między nimi. - No nic, miło było, ja wysiadam. Cześć! - Wszedł na pietrze C7, mimo że jego biuro znajdowało się na G2.
Zostali w windzie sami, a przed nimi jeszcze kilkanaście pięter. Regulus się nie poruszył. Patrzył w zakratowane drzwi windy, a kątem oka obserwował postawę Pottera. Ten z kolei uparcie patrzył w jeden punkt w dokumentach. Od momentu, gdy Regulus zostawił go samego w sypialni, wyrzucał sobie, że nie wyrobił się z pakowaniem przed 19. Zwłaszcza że chłopak i tak pojawił się dawno po wyznaczonej godzinie. James tylko sam przed sobą umiał się przyznać, że chciał go zobaczyć. Sprawdzić co u niego, jak sobie radzi i czy nie chce jego powrotu do ich wspólnego życia. Zastał jednak to, co zwykle, wycofanego Regulusa, który uciekł po dosłownie dwóch minutach rozmowy.
Usłyszeli dzwonek i damski głos informujący, że dotarli do celu. James pierwszy wyskoczył z windy, jakby ta była śmiertelną pułapką. Wszedł do szpitala nie oglądając się za siebie, a Regulus już usłyszał zza kotary, jak rozmawia z Ann, która już rozpoczęła swoją zmianę. Sam wyszedł z windy, jednak zatrzymał się przed zasłoną, żeby uspokoić oddech. Widział drzwi, za którymi urzędowała Emma i wąską ławkę dla oczekujących. Nie został tam, wziął kolejny głęboki wdech i wszedł za kotarę do poczekalni.
- Reggie! - Anne przywitała go z entuzjazmem. - Zaraz zajmę się dokumentami. - Zbyła Pottera, wyszła zza kontuaru i przytuliła młodszego chłopaka. - Dawno cię nie widziałam, a słyszałam, że idziesz z Wiktorem na piwo. Mam nadzieję, że jutro usłyszę sprawozdanie z ploteczek. - Ostatnie zdanie skierowała już do blondyna, który właśnie podszedł do nich.
- Oczywiście, wiesz że jeśli chodzi o ploteczki to moja tajemnica, jest naszą tajemnicą. - Cała trójka się zaśmiała, bo wszyscy doskonale wiedzieli, że to tak działa. James przyglądał się im z zadowoleniem. Dobrze było wiedzieć, że Regulus nie został sam, nawet jeśli serce rwało się w jego kierunku. - Idziemy?
- Tak, lećcie bawić się beze mnie, ja jestem skazana na harówkę - zaironizowała dziewczyna biorąc do ręki papiery przyniesione przez Jamesa.
Wiktor i Regulus wyszli z Ministerstwa i ruszyli w stronę ulicy Pokątnej, gdzie mieli wejść do nowootwartego baru. Gdy tam dotarli, mało rozmawiali, a za to byli już całkiem wyziębieni. Gdy otoczyło ich ciepłe wnętrze, poczuli lekkie szczypanie zimna na policzkach, a otoczyły ich energiczne dźwięki The Ballroom Blitz.
CZYTASZ
W różne strony - Jegulus
Fiksi Penggemar"Regulus obrócił się w miejscu i uciekł z Grimmauld Place tak jak trzy lata wcześniej, tylko tym razem nie teleportował się uciekając przed śmierciożercami, a przed Jamesem. " II część "W słuszną stronę", bez pierwszej części raczej połapiecie co si...