Rozdział osiemnasty

4.1K 401 22
                                    


Richie

– Słyszeliście? – zapytałem, gdy tylko dołączyłem do reszty.

Każdy wyglądał na zaskoczonego. Jakim, kurwa, cudem? Wszyscy wiedzieliśmy, że ojciec jest sukinsynem, a mimo wszystko byliśmy zaskoczeni.

– Co zamierzasz zrobić? – pierwszy odezwał się Vincent.

– A jak myślisz? Nie zabiję jej.

– Nikt tego nie chce, ale nie możemy wrócić do domu – wtrącił Jacob. – Dzisiejszy telefon ojca był ostrzeżeniem.

– Wiem! – Uderzyłem pięścią w ścianę. – Coś wymyślę.

Spojrzałem na monitor. Nadia siedziała skulona na łóżku, a na jej twarzy widziałem jedynie ból. Chciałem jej pomóc. Z jakiegoś powodu wiedziałem, że muszę to zrobić.

– Jeśli ją wypuścisz, zabije cię – powiedział Carter. – Nie patrz na nią, jak na krzywdzoną dziewczynkę. Przestała nią być. Teraz chce zemsty, a po tym, co usłyszeliśmy, nie powinno nas już dziwić, dlaczego chce zabić całą rodzinę.

– Jacob, Vincent, Avery i Maddy powinny jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Katherine nic nie grozi, ale obawiam się, że one mogą być w niebezpieczeństwie – odezwałem się zamyślony.

Obaj od razu wyszli. W ślad za nimi poszedł Carter, a zaraz za nim Seth i Angelo.

– Masz jakiś plan? – zapytał Alexander.

– Jeszcze nie.

– To chujowa sytuacja, ale musimy działać.

– Chujowa sytuacja była na początku – skomentowałem wkurwiony.

– Swoją drogą, nie podejrzewałem ojca o okrucieństwo na taką skalę. Torturowanie i gwałcenie dzieci? Kurwa, nigdy nie myślałem, że jest aż tak bardzo pojebany – powiedział Ashton. – Robił to, kiedy i my byliśmy dziećmi.

Także nie mogłem w to uwierzyć. Próbowałem przypomnieć sobie czas, w którym to wszystko się działo. Powinienem pamiętać go lepiej, przecież miałem wtedy trzynaście lat, ale w mojej głowie panowała pustka. Każdy dzień wspominałem tak samo. Rzadko kiedy widywaliśmy ojca, nawet gdy przebywał w domu. Siedział zamknięty w swoim gabinecie i wydawał rozkazy.

– Teraz przynajmniej rozumiemy, dlaczego tak bardzo zależało mu na pozbyciu się Nadii – stwierdziłem po chwili.

Alexander westchnął, oparł się o ścianę i opuścił głowę.

– Jeśli zrobił to jej, zrobił także innym. Ojciec myślał pewnie, że dziewczyna uciekła, ukryła się i nie zamierzała go szukać. Większość tak właśnie by zrobiła.

– Ale Nadia chciała się zemścić – dokończyłem za brata.

– Jedno nie daje mi spokoju. Jak do tego doszło, że Daniels wiedział o jej istnieniu? – wtrącił Ashton.

Zastanowiłem się przez chwilę, bo to także wydawało się być podejrzane.

– Nie wiem, ale mam wrażenie, że coś przeoczyliśmy. Być może ojciec nigdy nie szukał Nadii, uznając, że będzie cierpiała do końca życia. Fakt, że Danielsowie odkryli jej istnienie i plany, jest podejrzany.

Znów spojrzałem na monitor, a chwilę później ruszyłem do wyjścia.

– Gdzie idziesz? – zapytał Ash.

– Do niej. Powiedziała mi wszystko o ojcu, ale być może zna prawdę nie tylko o nim.

Miałem nadzieję, że tak będzie. Że Nadia trzyma w dłoni ostatni element układanki i wszystko wyjaśni. Zanim wszedłem do jej pokoju, stałem przed drzwiami i wpatrywałem się w klamkę. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałem, jak powinienem się zachować. Zacząłem zastanawiać się nawet, czy chodzi o jej historię, czy o to, że była jej. W końcu pociągnąłem za klamkę, a gdy tylko wszedłem do środka, skupiłem się na ukrywaniu swoich emocji. Nadia jednak w ogóle sobie z tym nie radziła. Samo patrzenie na nią przychodziło mi z trudem. Nie mogłem pozwolić sobie na słabość. Wiedziałem o tym, a mimo wszystko nie radziłem sobie z tą sytuacją, która przecież nie powinna być dla mnie trudna.

Blakemore Family. Tom 4. Richie - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz