Rozdział dwudziesty dziewiąty

3.8K 385 9
                                    


Nadia

Nie powinnam zgadzać się na pobyt w hotelu, ale Raja postanowiła zabrać ze sobą Mię i April, które skutecznie wybiły mi z głowy powrót do domu od razu po wypisie ze szpitala. Z jedną dałabym sobie radę, ale z trzema poległam. Byłam zbyt zmęczona sytuacją, w jakiej się znalazłam, by walczyć z trzema kobietami, które nie miały zamiaru odpuścić.

– Gdybyś nas potrzebowała, zadzwoń. – Raja podała mi telefon, którego straciłam w dniu porwania przez Richiego. – Jesteśmy w pokojach obok.

– Jasne – rzuciłam niechętnie.

– Możemy zostać, jeśli nie chcesz być sama – zaproponowała April.

– Nie, chcę się przespać. Szpitalne łóżka nie pomagają w zregenerowaniu sił.

– Skoro tak wolisz – odezwała się Raja, po czym podeszła do drzwi. – Odpocznij.

Kiedy zostałam sama, od razu położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy. Wcale nie chciało mi się spać, ale nie miałam czego ze sobą zrobić. Bezczynność była dla mnie czymś obcym i nie potrafiłam sobie z nią poradzić. Gdyby nie leki, które brałam, zeszłabym pewnie do baru na parterze i zatopiła troski w alkoholu. Najgorsze było to, że nie czułam satysfakcji, na którą czekałam od tylu lat. Zginął człowiek, którego śmierci tak bardzo pragnęłam, a w środku czułam pustkę. Gdyby chodziło jedynie o to, że nie ja go zabiłam, nauczyłabym się o tym nie myśleć. Było jednak coś jeszcze. Coś, do czego nie miałam zamiaru się przyznawać.

W końcu postanowiłam wyjść. Nie wiedziałam gdzie i po co, ale siedzenie w pokoju w ogóle mi nie pomogło. Czułam się jak w nie swojej skórze, jakbym nagle znalazła się w ciele zupełnie kogoś innego. Być może działało tak na mnie to miasto. Dlatego tym bardziej chciałam się z niego wydostać. Opuściłam pokój, przeszłam przez korytarz, na którego końcu znajdowała się winda. Gdy drzwi się otworzyły, weszłam do środka i wcisnęłam guzik na parter. Postanowiłam coś zjeść i zastanowić się, jak przekonać dziewczyny do szybkiego powrotu. Może nie byłam w stanie podejmować się żadnych zadań, ale ktoś musiał trzymać rękę na pulsie. Tym kimś zawsze byłam ja i nie mogłam się pogodzić z faktem, że nagle stałam się niepotrzebna.

Wyszłam z windy i spojrzałam w bok, zauważając Richiego, wchodzącego do windy obok. Zatrzymałam się i wstrzymałam na chwilę oddech, on jednak mnie nie dostrzegł. Nie wierzyłam w przypadek. Zanim drzwi się zasunęły, weszłam do środka i wróciłam na piętro, na którym mieścił się mój pokój. Ruszyłam przed siebie, z zamiarem odnalezienia mojej siostry, ale ona sama się pokazała. Wyszła z jednego z pokoi, a na mój widok otworzyła szeroko oczy. Podeszłam do niej, ledwo kontrolując swoją wściekłość.

– Co tu robi Richie?! – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

– Widziałaś się z nim? – zapytała, próbując ukryć chorą ekscytację.

– Widziałam go. On na szczęście mnie nie zauważył. Co ty robi, Raja?

Uciekła ode mnie spojrzeniem.

– Ashton powiedział mi, w jakim hotelu się zatrzymał. Pomyślałam, że może gdybyście porozmawiali, to...

– On mnie nienawidzi – przerwałam jej, próbując pohamować emocje. – Nic tego nie zmieni. A ty przestań bawić się w te chore intrygi.

– To nie intrygi! Nigdy żaden facet nie zainteresował cię nawet na tyle, żebyś zgodziła się z nim umówić. Richie jest pierwszy i wiem, że się w nim zakochałaś.

– Pobyt w tym miejscu i zadawanie się z braćmi źle na ciebie działa. Jutro wracamy do domu. I nie knuj więcej.

Minęłam ją i weszłam do swojego pokoju, ale ona wpadła zaraz za mną.

– Spójrz mi w oczy i powiedz, że go nie kochasz – zażądała stanowczym tonem.

Patrzyłam w okno, nie chcąc odwracać się w stronę siostry.

– Wyjdź.

Zrobiła to, trzaskając za sobą drzwiami. Nie podobała mi się ta sytuacja. Chciałam wrócić do domu, ale zyskałam pewność, że to nie będzie takie proste. Raja nie miała zamiaru odpuszczać. Bałam się na myśl, że może wymyśleć coś jeszcze.

Mimo prób pokonania natrętnych myśli, przegrałam z nimi walkę i zaczęłam zastanawiać się, czy moja siostra nie ma racji, a przede wszystkim, czy nie powinnam czegoś z tym zrobić. Czułam coś do Richiego, tego byłam pewna. Nienawidziłam się za to, że do niego strzeliłam. Na myśl o tym, że mogłam go zabić, pękało mi serce. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje i co mam zrobić, żeby nie czuć się tak podle. Jakaś część mnie chciała go odszukać i przeprosić za wszystko. Ta druga, bardziej dominująca, kazała przestać o nim myśleć i zapomnieć o jego istnieniu. Nie wiedziałam, co robić.

Blakemore Family. Tom 4. Richie - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz