Rozdział siedemnasty

4K 409 47
                                    


Nadia

Byłam z siebie dumna, a przez to czułam wstyd. Gubiłam się w myślach i własnych odczuciach, przez co czułam się jak skończona idiotka. Gdy tylko się obudziłam, zastanawiałam się nad tym, co przyniesie ten dzień. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Gdy śniadanie przyniósł mi Carter, uśmiechnęłam się pod nosem. Czyżby Richie wolał mnie nie widzieć? Czyżby miał mętlik w głowie? Liczyłam, że większy od mojego.

– Macie jakieś dyżury? – zadrwiłam, gdy mężczyzna postawił tace.

Wyprostował się i spojrzał na mnie przez przymrużone oczy.

– Nie. Codziennie rano zbieramy się w jednym miejscu i robimy wyliczankę.

Powiedział to tak poważnie, że nie byłam pewna, czy to żart.

– Pewnie nie jest ci to na rękę, co?

– Wolałbym robić coś innego.

Widać było, że nie chce ze mną rozmawiać, a przez to ja chciałam zatrzymać go jak najdłużej. Nie nazywał się Blakemore, ale z tą rodziną łączyło go więcej niż więzy krwi.

– Być z ciężarną dziewczyną?

Widziałam, jak zaciska szczękę.

– Na przykład – wysyczał.

Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, ale nie zamierzałam tak łatwo odpuścić.

– Ty, Jacob i Vincent macie kobiety, które na was czekają. A jesteście tutaj, bo Richie nie potrafi mnie zabić. Nie wkurwia cię to? Nie chciałbyś załatwić tego na własną rękę i wrócić do Katherine? Będąc tutaj narażasz ją na samotność. I kto wie, może nawet na niebezpieczeństwo.

Zatrzymał się, ale nie odwrócił w moją stronę.

– Jeśli myślisz, że łatwo wytrącić mnie z równowagi, pomyliłaś się – powiedział zaskakująco spokojnie. – Nie wiem, co chcesz osiągnąć, ale nie pomogę ci w tym. Nie wciągaj w to Katherine, bo gorzko tego pożałujesz.

– Zabijesz mnie? W końcu ktoś się na to odważy?

Zaśmiał się gorzko, po czym spojrzał na mnie przez ramię. Jego spojrzenie przypominało szaleńczy wzrok Richiego.

– To nie moje zadanie, ale jeśli jeszcze raz wymówisz jej imię, złamię ci szczękę w ciągu kilku sekund. Tak, byś nie mogła już nigdy złożyć słowa do kupy.

– Przekaż Richiemu, że chcę porozmawiać – powiedziałam szybko, zanim zdążył wyjść.

Jedno wiedziałam na pewno. Ta rozmowa z Carterem była ostatnią, na jaką się zdecydowałam. Wiedziałam, że mówił zupełnie poważnie i gotów był zaatakować, gdybym odezwała się jeszcze słowem na temat Katherine. Słyszałam to w jego głosie, w każdym słowie, jakie wypowiedział. W jakimś sensie zazdrościłam tej dziewczynie. Carter kochał ją każdą komórką swojego ciała, był gotów zabić i oddać za nią życie. Nic i nikt nie stanowiło dla niego przeszkody. To było równie piękne jak przerażające. Piękne, bo ta miłość była szczera i silna. Przerażające, bo była miłością. Uczuciem, które nie powinno istnieć. Gdyby nie miłość, ludzie nie popełnialiby błędów, nie byliby ogłupieni i myśleliby trzeźwo. Każdy rodzaj miłości był słabością, a ja byłam tego najlepszym przykładem. Kochałam siostrę najbardziej na świecie, zawsze w pierwszej kolejności myślałam tylko o niej i czasami popełniałam błędy, stawiając ją na pierwszym miejscu. Romantyczna miłość była jeszcze gorsza.

Zdążyłam zjeść śniadanie, zanim Richie łaskawie pojawił się u mnie. Miałam nadzieję, że wyczytam cokolwiek z jego twarzy, ale to okazało się zbyt trudne.

Blakemore Family. Tom 4. Richie - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz