Rozdział trzydziesty czwarty

3.9K 396 21
                                    


Richie

O mało nie zabiłem własnego brata, gdy wpadł do mojej sypialni w środku nocy. Na jego szczęście zdążył włączyć światło, nim nacisnąłem na spust.

– Życie ci, kurwa, nie miłe? – wysyczałem wściekły, siadając na łóżku.

Odłożyłem broń na stolik i spojrzałem wściekły na Ashtona. Szybko jednak zrozumiałem, że coś musiało się wydarzyć. Wyglądał tak, jakby przebiegł do mnie prosto z Huntington. Ciężko oddychał, a jego twarz była spięta jak nigdy wcześniej.

– Musisz coś zobaczyć – powiedział, podchodząc do mnie z telefonem w dłoni.

Spojrzałem na ekran i chyba przybrałem dokładnie taką minę jak Ashton.

– Co to jest? – wysyczałem. – Skąd masz to zdjęcie?

– Od Rai.

– Nadia szuka sojuszników?

– Żartujesz? Robi to dla ciebie, kretynie.

Przetarłem twarz dłońmi i wziąłem kilka wdechów. Była trzecia nad ranem, a ja czułem się kurewsko pobudzony. Nie myśląc zbyt wiele wstałem z łóżka i sięgnąłem po telefon.

– Gdzie ona jest?

– W Kostaryce.

W ciągu kilku minut załatwiłem lot. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłem do wyjścia. Ash szedł tuż za mną, wsiadł do samochodu, który czekał na mnie pod domem.

– Nie myśl sobie, że cię zabiorę – powiedziałem ostrzegawczym tonem.

– Nie myśl sobie, że puszczę cię samego.

– Chcesz mi towarzyszyć, czy spotkać się z Rają?

– Jedno nie wyklucza drugiego, bracie.

– Wiesz coś więcej?

– Znam adres ich hotelu. Zanim dolecimy na miejsce, dowiem się wszystkiego.

Westchnąłem, ale więcej nie protestowałem. Oczywiście, że wolałem lecieć tam sam, ale Ashton był zbyt uparty, by odpuścić. Mimo niechęci dałem sobie spokój i czekałem, aż dostanę więcej informacji. W drodze na lotnisko wysłałem wiadomość do Alexandra, informując go o celu mojej niespodziewanej podróży. Później zastanawiałem się, jak Nadia wpadła na trop człowieka, który już dawno zapadł się pod ziemię. Zakładałem, że pomogła jej w tym Mia, której zdolności chyba nie doceniałem. Sam byłem w martwy punkcie, odkąd rozpocząłem poszukiwania. Zakładałem nawet, że Killian mógł być martwy, ale domyślałem się, że to nie prawda, bo przecież wszystko nie mogło być takie proste.

– Killian myśli, że Nadia jest po jego stronie – poinformował mnie Ashton, gdy byliśmy już w samolocie.

– Albo ja myślę, że Nadia jest po naszej stronie – odparłem sceptycznie.

– Myślisz, że by to zrobiła? Obaj dobrze wiemy, że to nie prawda.

– Być może. Wiesz, jaki ma plan? Czy w ogóle go ma?

– Masz pojawić się w jej pokoju, kiedy da nam znak. Niedługo później przyjdzie także Killian, myśląc, że to będzie twoja egzekucja. Wtedy Nadia go zabije. I znów będziemy jedną wielką szczęśliwą rodziną.

– A podobno to ja jestem posiadaczem czarnego humoru.

– To tylko optymizm, polecam spróbować.

– Lecę do Kostaryki, by spotkać się z kobietą, która mnie postrzeliła i mieć nadzieję, że rzeczywiście chce zabić mojego wroga. Poza tym nie wiem nawet, czy jej plan w ogóle wypali. Naprawdę uważasz, że w tych okolicznościach można być optymistą?

– Ja jestem. – Wzruszyła ramionami.

Mogłem jedynie pokręcić głową z niedowierzeniem. W tamtej chwili chciałem mieć takie nastawienie jak mój brat, ale zbyt wiele rzeczy mi na to nie pozwalało. Brałem pod uwagę, że mogę zginąć, lub coś może pójść nie tak. Miałem problem z łatwymi planami, a ten był wyjątkowo prosty.

Po wylądowaniu na Kostaryce nie miałem zamiaru czekać na znak od Nadii. Ruszyłem prosto do hotelu, w którym przebywała i zapukałem do drzwi jej pokoju. Na szczęście Raja bez problemu powiedziała mi, gdzie ją znajdę. Gotów byłem pukać do każdych drzwi, żeby ją odnaleźć. Pomoc jej siostry znacznie ułatwiła mi zadanie. Gdy Nadia otworzyła, nie wyglądała na zaskoczoną moją wizytą. Wpuściła mnie do środa i wyglądało na to, że czekała, aż się odezwę.

– Co tu robisz? – zapytałem, starając się zachować spokój.

Patrząc na nią, zacząłem zastanawiać się, jak długo się nie widzieliśmy i czy coś się w niej zmieniło. Szybko się na tym złapałem i postanowiłem zablokować te myśli, bo były dla mnie zgubne.

– Chyba wiesz.

– Wyjaśnij mi, dlaczego wtrącasz się w sprawy mojej rodziny.

Uniosła głowę i zamknęła oczy. Kiedy znów na mnie spojrzała, dostrzec mogłem, że traci spokój, z jakim mnie powitała.

– Chciałam pomóc. Dowiedziałam się, kogo szukasz.

– Dlaczego?

– Bo mi na tobie zależy, idioto!

Odwróciła się gwałtownie plecami do mnie. Patrzyłem na nią przez długi czas, zanim jakkolwiek zareagowałem. Niepewnie podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się i spojrzała na mnie przez przeszklone oczy.

– Twój organizm potrafi produkować łzy?

Zaśmiała się krótko.

– Jak widać.

– Wiesz, że to, co robisz, jest ryzykowane?

– Proste zadanie, jeśli zdobędzie się zaufanie wroga.

– Jesteś pewna, że je zdobyłaś?

Kiwnęła głową.

– Tak, na sto procent.

Odsunąłem się o krok, bo nawet jej zapach sprawiał, że zapominałem o tym, co się wydarzyło. Nie mogłem o tym zapominać, bo gdybym to zrobił, dopuściłbym ją do siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

– No dobrze. – Ruszyłem do drzwi i złapałem za klamkę. – Poczekam na sygnał od ciebie.

– Richie! – zawołała, gdy wyszedłem.

Spojrzałem na nią przez ramię.

– Tak?

– Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?

– Wybaczyłem ci, skarbie.

Ruszyłem do windy. Odetchnąłem, gdy byłem już w środku. Wcisnąłem guzik na ostatnie piętro, na którym Ashton wynajął apartament i myślałem już tylko o tym, że muszę się napić.

Blakemore Family. Tom 4. Richie - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz