Rozdział trzydziesty

4.1K 399 15
                                    


Richie

Widziałem ją, choć nie dałem tego po sobie poznać. Wszędzie bym ją zauważył. Nawet w zupełnej ciemności byłbym w stanie wyczuć jej obecność. Byłem pewien, że nie znalazła się przypadkiem w tym samym miejscu, ale wiedziałem, że tak jak ja, nie miała o tym pojęcia.

Pakowałem się, by jak najszybciej opuścić hotel, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. Przekonany, że to któryś z moich braci, otworzyłem je bez zastanowienia i to był mój błąd. W progu stanęła Nadia. Wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi oczami, a ja nie byłem w stanie jakkolwiek zareagować. Chciałem zamknąć jej drzwi przed nosem, ale nie potrafiłem tego zrobić? Spiąłem się i uniosłem głowę.

– Co tu robisz? – zapytałem wolno, patrząc na nią jak na coś nierealnego.

– Przyszłam porozmawiać.

Zaśmiałem się gorzko.

– Nie mamy o czym rozmawiać.

Otrzeźwiło mnie. Złapałem za drzwi, by jak najszybciej je zamknąć, ale ona mi na to nie pozwoliła. Wyciągnęła rękę, żeby je zablokować, jednak nie to mnie powstrzymało. Przy użyciu siły skrzywiła się z bólu. Nie chcąc dać po sobie poznać, że to mnie zatrzymało, cofnąłem się o krok i odwróciłem do niej plecami. Podszedłem do okna, czekając na to, co się wydarzy. Słyszałem jej niepewne kroki, ale nie odzywała się jeszcze przez długi czas. Nie śpieszyło mi się, byłem cierpliwy.

– Chciałam cię przeprosić – w końcu się odezwała, choć ledwo ją usłyszałem.

– Za próbę zabicia mnie? – zapytałam ironicznie.

– Możesz mi nie wierzyć, ale nie wiedziałam, co robię.

– A więc jesteś bardziej niebezpieczna ode mnie.

– Pierwszy raz przeżyłam coś takiego. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieję i co robię.

– Rozumiem – powiedziałem beznamiętnie.

– Rozumiesz?

– Tak. A teraz możesz już wyjść.

Nie wyszła. Ruszyła się, ale nie w stronę, w którą powinna się udać. Poczułem jej dłoń na swoim barku i nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Odtrącić ją, czy przyznać się, że jej dotyk wynagradzał mi wszystko? Męska duma kazała odciąć się od tego jak najszybciej, ale cała reszta pragnęła więcej.

– Nie myślałam, że chcę cię zabić. Wtedy, kiedy pociągnęłam za spust, chciałam jedynie, żebyś mnie wypuścił i pozwolił uciec. Nie mogłam pozwolić, żeby Raja została w to wciągnięta, ani żebyś ty odpowiadał za to, co nie było twoją winą.

Bardzo wolno odwróciłem się w jej stronę. Zabrała rękę i spojrzała na mnie tak, jak patrzyła, gdy otworzyłem jej drzwi.

– Po co tak naprawdę przyszłaś? Powiedz prawdę, a być może zapomnę o tym, co się wydarzyło.

Jej oczy stały się jeszcze większe.

– O czym mówisz?

– Dobrze wiesz. Nie przyszłaś tutaj, żeby się wytłumaczyć. A nawet jeśli, nie robisz tego bez ważnego powodu.

– W jakiś stopniu zależy mi na tobie. Właśnie dlatego chciałam wyjaśnić, co się stało i po prostu przeprosić.

Wiedziałem, że kłamała, jednak było mi to na rękę. Jedyna kobieta, która weszła do mojego życia bardziej niż pozostałe, wyszła z niego na własne życzenie.

– A więc wiem wszystko.

Minąłem ją i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je, po czym gestem ręki kazałem jej wyjść z mojego apartamentu. Nie mogłem dłużej na nią patrzeć. Każda kolejna sekunda w jej pobliżu robiła ze mnie mięczaka. Niewiele brakowało, bym sam się poddał. Nadia podeszła i gdy już myślałem, że za chwilę zniknie, zatrzymała się tuż obok mnie.

– Teraz już wiem, że jesteśmy tacy sami – wyszeptała, posyłając mi smutne spojrzenie.

– Tacy sami?

– Zbyt dumni, by przyznać się do czegoś, o czym wiedzą wszyscy.

– Nie wiem o czym mówisz.

Uniosła się na palcach i zbliża twarz do mojej. Była tak blisko, że z trudnością nad sobą panowałem.

– Dobrze wiesz. Zawsze będziemy uciekać od czegoś, czego unikaliśmy przez całe życie. Żadne z nas się nie przyzna, że coś się zmieniło.

– Wygląda więc na to, że nasze drogi powinny się rozejść jak najszybciej – powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

– Tak.

Zbliżyła się jeszcze bardziej, składając pocałunek na moich ustach. Nim się zorientowałem, nie było jej już w zasięgu mojego wzroku. Usłyszałem jedynie dźwięk otwierających się drzwi windy i choć oczyma wyobraźni widziałem, jak za nią biegnę, zostałem w tym samym miejscu.

Minęło trochę czasu, nim wróciłem do pokoju. Spojrzałem na walizkę, zastanawiając się nad celem dalszej drogi. Mogłem wybrać inny hotel, ale zamiast tego postanowiłem wrócić do rodzinnego domu, by jak najszybciej zamknąć wszystkie sprawy i zniknąć. Tej nocy miał odbyć się pogrzeb ojca, na którym każdy miał poznać jego zastępcę. Wcale nie chciałem się tam pojawiać, ale nie miałem wyjścia. Skończyłem pakować swoje rzeczy i opuściłem apartament. Wymeldowałem się, po czym wyszedłem z hotelu wiedząc, że już do niego nie wrócę.

Na miejscu byłem niecałą godzinę później. Wyglądało na to, że przybyłem ostatni, bo wszyscy byli już na zewnątrz. Alexander podszedł do mnie, gdy tylko wysiadłem z samochodu.

– Gotowy na przedstawienie? – zapytałem cierpko.

– Nie, ale nigdy nie będę bardziej gotowy. Chcę mieć to już za sobą.

Rozejrzałem się dookoła, oglądając zebranych ludzi. Nagle zauważyłem Norę, która z parasolem w dłoni wpatrywała się w ziemię.

– Zabrałeś żonę – stwierdziłem zamyślony.

– Nie wiem, kurwa, co mam z nią zrobić.

– Dobrze wiesz. Zerwanie powiązań z Danielsami jest naszą jedyną deską ratunku. Ty zajmij się Norą, a ja znajdę Killiana.

– Myślisz, że znalezienie go będzie takie proste?

– Sam znalazłeś wyspę, o której istnieniu nikt nie wiedział. On z pewnością znalazł podobne miejsce, ale tak się składa, że mam sporo wolnego czasu.

– Odciągasz swoje myśli.

– Mam sporo wolnego czasu – powtórzyłem stanowczo.

– Ash rozmawiał z Rają, która rozmawiała z Nadią.

– Ash powinien wrócić do siebie, a Raja do siebie. Tak będzie najlepiej.

Alex zaśmiał się.

– Oczywiście, bracie. Gdyby Ashton i Raja zostali parą, mógłbyś być skazany na nieoczekiwane spotkania z Nadią.

– Chodźmy już.

Ruszyłem do reszty, chcąc mieć ten dzień za sobą. 

Blakemore Family. Tom 4. Richie - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz