Rozdział dwudziesty drugi

4.1K 384 46
                                    

Richie

Chyba każdy odczuwał napięcie spowodowane nagłą zmianą. W ciągu dwudziestu czterech godzin zmieniło się wiele i wszystko wskazywało na to, że to dopiero początek. Ojciec milczał, a jego ludzie szukali klanu Nadii. Nie wykluczone było, że nas także. Nie wiedzieliśmy co wydarzy się za chwilę.

– Gdzie się udamy? – zapytał Ashton, który pomagał mi uprzątnąć pokój Nadii.

– Na razie przed siebie. Dopóki sytuacja jest jaka jest, nie możemy układać zbyt szczegółowych planów.

– Nie tak to sobie wyobrażałeś, co?

– Nie do końca.

– Ale nie żałujesz?

– Nadia nie zasłużyła na śmierć. To nasz ojciec na nią zasłużył – oparłem przez zaciśnięte gardło, przypominając sobie historię opowiedzianą przez kobietę.

– Myślisz, że wie o wszystkim?

– Gdy dzwonił do mnie ostatnio, był nerwowy, ale nie bardziej niż zwykle. Być może już wtedy coś podejrzewał.

– Czy kiedykolwiek było tak źle jak teraz?

Wyprostowałem się i spojrzałem na brata. Musiałem się zastanowić, ponieważ ostatnie dwa lata były intensywne i rzeczywiście bywało gorąco.

– Nie wydaje mi się. Co prawda ucieczka Vincenta wytrąciła ojca z równowagi, ale myślę, że teraz jest znacznie gorzej. Jeśli spodziewa się śmierci, zrobi wszystko, by do niej nie dopuścić.

– Mówiąc wszystko, masz na myśli zabicie nas?

– Chyba cię nie dziwi, że swoje życie ceni najbardziej? Bez zastanowienia poświęciłby nas i matkę, jeśli to miałoby go uratować. Pewnie nie zawahałby się nawet nad Daviną. Mówimy o człowieku, który zlecił morderstwo swojego brata dla interesu.

– Wyjaśnij mi jedno, dlaczego nikt do tej pory go nie zabił?

Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie.

– Tego nie wiem.

Wróciliśmy do pracy, czasu było coraz mniej, a wizja spotkania z Iwanem nie pomagała w skupieniu się. Jeśli ojciec wydał mu rozkaz zlikwidowania nas, zrobiłby to bez mrugnięcia okiem. Znałem go na tyle, by wiedzieć, że jest ślepo posłuszny swojemu zleceniodawcy. Mógłby wysadzić cały budynek w powietrze, byle tylko wypełnić zdanie. Na myśl o tym zerknąłem w stronę okna, ale z niego nie było zbyt wiele widać.

– Dokończysz? Upewnię się, że nikt nas nie namierzył.

Ashton kiwnął głową w geście zgody, więc wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem prosto na zewnątrz, mijając krzątających się braci. Zauważyłem także Raję, ale nigdzie nie widziałem Nadii. Nie zmartwiłem się, przekonany, że nie zostawiłaby swojej siostry. Po wyjściu z budynku zmieniłem jednak zdanie. Od razu zauważyłem brak jednego z aut. Wbiegłem do środka i rozejrzałem się dookoła.

– Gdzie jest Nadia?! – zapytałem wściekły.

Kilka dziewczyn spojrzało na siebie, po czym skupiło się na Rai. Zrobiłem dokładnie tak samo, wiedząc, że tylko ona może wiedzieć, gdzie podziała się jej siostra.

– Nie mam pojęcia, była tu jeszcze niedawno – odpowiedziała roztrzęsionym głosem.

Zaczęła się rozglądać, tak samo jak reszta. Po Nadii nie było śladu i wyglądało na to, że nikt nie wiedział, gdzie jest. Z drugiej jednak strony, każdy się tego domyślał.

– Kurwa! – krzyknąłem, tracąc panowanie nad sobą. – Jeśli jest w drodze do Nowego Jorku zginie!

Złość, jaką wtedy odczuwałem, rozsadzała mi głowę.

Blakemore Family. Tom 4. Richie - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz