Rozdział dwunasty

3.9K 370 15
                                    

Richie

Poszło tak łatwo, że nie czułem pełnej satysfakcji z mojego planu. Liczyłem na komplikacje, które zrekompensują mi dwa dni bez adrenaliny. Siedziałem w pieprzonym hotelu, czekając na ten jeden moment, w którym będziemy mogli zaatakować. A kiedy ten moment nadszedł, nie czułem żadnej satysfakcji.

Nadia obudziła się nad ranem. Jęknęła, siadając na łóżku i wolno rozejrzała się dookoła. Gdy jej wzrok zatrzymał się na mnie, skrzywiła się.

– Nie znudziło ci się jeszcze? – wysyczała.

– Zależy, co masz na myśli.

– Tę pieprzoną zabawę.

Jej dłonie spoczęły na biodrach, wyraźniej próbując odnaleźć broń, jaką miała ze sobą.

– Nic tam nie znajdziesz.

– Zabawiłeś się, a teraz mnie wypuść.

– Tym razem nieco zmieniłem zasady. – Ruszyłem w jej kierunku. – Znalazłem świetnego hakera, który mógłby konkurować z twoją Mią. Ty obserwowałaś nas, a my obserwowaliśmy ciebie. – Zatrzymałem się przy jej łóżku. – Przy okazji znalazł to miejsce. Nazwałem go domkiem dla lalek. Zanim twoje dziewczyny cię znajdą, będzie już po wszystkim.

– Po wszystkim?

– Zobaczysz, gdy nadejdzie odpowiedni moment.

– Nie grasz fair, Richie.

– Całe życie, mała.

– Co to za miejsce?

– Na obrzeżach Detroit znajdują się interesujące budowle. Wiedziałaś o tym? To jedna z nich. Z daleka od cywilizacji, kurewsko droga, ale było warto. A to twoja sypialnia.

Jeszcze raz rozejrzała się po zimnym pokoju.

– Przypomina szpital – rzuciła z niesmakiem.

– Bingo, skarbie. Co prawda opuszczony wiele lat temu, ale wciąż warty zainteresowania. Udało nam się nieco go odświeżyć, zamontować drzwi, którymi nie dasz rady się wydostać i wprowadzić trochę elektroniki. Na przykład kamery, dzięki którym będę mógł cię oglądać. Miałem ustawić jedną także w łazience, ale doszedłem do wniosku, że to byłoby już pojebane.

Jej spojrzenie mówiło wszystko. Wydawało mi się jednak, że wciąż czekała na moment, w którym ją wypuszczę. Jakbym miał to zrobić jeszcze tego samego dnia. Nawet chciałem to zrobić, ale nie mogłem pozwolić sobie na taką słabość. Podjąłem decyzję, której musiałem się trzymać, bo tego wymagał ode mnie mój zawód. Tym razem było ciężej, ale to niczego nie zmieniało. Miałem ją w garści, nie mogła uciec z tego miejsca. Jej dziewczyny nie miały szans wpaść na nasz trop, a nawet gdyby to zrobiły, wiedzielibyśmy o tym z wystarczająco długim wyprzedzeniem. Zdążylibyśmy odjechać, nim trafiłyby na miejsce. Mój plan był idealny i nic nie mogło pójść nie po mojej myśli.

– Jak długo zamierzasz mnie tu trzymać?

– Nie wiem – skłamałem.

Nie mogłem jej powiedzieć, że żyje, dopóki nie wyzna mi prawdy. Miałem ją z niej wyciągnąć, a później nacisnąć na spust. Gdyby o tym wiedziała, lub zaczęła się tego domyślać, nie dowiedziałbym się niczego. Musiałem poznać jej historię, to było silniejsze ode mnie.

– Będziesz mnie tu głodził?

– Oczywiście, że nie. Nie jestem takim tyranem. Jeśli będziesz grzeczna, dostaniesz nawet obiad. Nie obiecuję, że będzie smaczny, bo zrobi go jeden z moich braci, ale nie powinien ci zaszkodzić.

Blakemore Family. Tom 4. Richie - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz