[69] END OF THE RICKTATORSHIP

503 31 0
                                    

WSZYSCY ZGROMADZILI SIĘ NA dziedzińcu i Lara trzymała w ramionach małą Judith, tuląc ją, gdy siedziała na schodach. Rick stanął przed grupą, próbując odnaleźć słowa. Wiedział, że grupa nie zgodzi się z jego wcześniejszą decyzją ani z faktem, że ukrywał ją przed nimi, ale zasłużyli na to, by wiedzieć. 

"Kiedy spotkałem się z Gubernatorem, zaproponował mi układ." powiedział Rick. "Powiedział... Powiedział, że zostawi nas w spokoju, jeśli dam mu Michonne. I zamierzałem to zrobić, aby zapewnić nam bezpieczeństwo. I zmieniłem zdanie, ale teraz Merle zabrał Michonne, aby zrealizować umowę, a Daryl poszedł zatrzymać go i nie wiem, czy nie jest za późno. Myliłem się, nie mówiąc wam i przepraszam. To, co powiedziałem w zeszłym roku, tej pierwszej nocy po farmie, tak nie może być. Nie mogę. Co robimy, co chcemy zrobić. Kim jesteśmy, to nie jest moje powołanie. Nie może być. Nie mógłbym poświęcić jednego z nas dla większego dobra, ponieważ jesteśmy większym dobrem. Jesteśmy powodem, dla którego wciąż tu jesteśmy, nie ja. To jest życie i śmierć. Jak żyjesz, jak umierasz, to nie zależy ode mnie. Nie jestem waszym Gubernatorem. Postanowimy odejść. Postanowimy zostać. Trzymamy się razem. Głosujemy. Możemy zostać i możemy walczyć lub możemy odejść."

Po wygłoszeniu przemówienia, Rick nie zwlekał, zdecydował, że da grupie szansę na przetworzenie jego słów i przedyskutowanie ich między sobą. Skierował się do wieży strażniczej, a kiedy Lara zobaczyła go stojącego tam samotnie, podążyła za nim i wspięła się po schodach. 

Odgłos drzwi sprawił, że Rick odwrócił się, gdy pojawiła się Lara, uśmiechając się do niego. "To była dobra przemowa."

"Myślisz?" zapytał Rick. "Nie sądzisz, że to był zły pomysł."

"Myślę, że to był najlepszy pomysł, jaki miałeś." odparła Lara. "To znaczy, nie jest tak, że jest wiele do zrobienia, ale zdecydowanie jest tam jako jeden z najlepszych."

"Nie chcę być tym, który podejmuje wszystkie decyzje." powiedział Rick. "Nie mogę. Gdybym był tylko ja, ty i Carl, zrobiłbym to, ale nie mogę. Nie z tak wieloma ludźmi."

"To dobrze." odparła Lara. "Pokazuje, że dorosłeś jako osoba i przezwyciężyłeś całą swoją sprawę z Ricktatorshipem."

"Ricktatorshipem?" powtórzył Rick. 

"Tak." uśmiechnęła się Lara. "Tak to nazywamy z Carlem."

"Świetnie." odparł Rick, przewracając oczami. "Cóż, cieszę się, że wasze Ricktatorship się skończyło." 

"Cieszę się, że czujesz się lepiej." powiedziała Lara. "Nie możemy tego zrobić bez ciebie. Być może właśnie zaproponowałeś wspólne przywództwo, ale nie możemy tego zrobić bez ciebie. Potrzebujemy ciebie. Świat potrzebuje Ricka Grimesa."

"I potrzebuję was wszystkich." powiedział Rick. "Potrzebuję was wszystkich, żebyście mnie zastrzelili, kiedy zwariuję i powiedzieli mi, że jestem dupkiem, kiedy nim jestem."

"Och, nie martw się, zrobię to z wielką radością." obiecała mu Lara, opierając się o balustradę. "Możemy tu zbudować życie, wiesz? Judith mogłaby dorosnąć, bezpieczna. Wiem, że to więzienie, ale zostało ono dosłownie zaprojektowane, aby powstrzymać ludzi przed wejściem i wyjściem. To może być to, Rick. Moglibyśmy mieć to wszystko tutaj."

"A jeśli zdecydują się odejść?" zapytał Rick.

"No to wyjedziemy." odparła Lara. "To nie może być to. Chociaż bardzo chciałabym po prostu tu zostać, wiem, że nie możemy podjąć decyzji za wszystkich. Jeśli grupa zdecyduje się odejść, wtedy idziemy." 

"Przeżyjemy." skinął głową Rick. "Cokolwiek się stanie, ta grupa, ta rodzina... zawsze w końcu się odnajdziemy." 

"To prawda." zgodziła się Lara. "Mam najwyższą wiarę w tę grupę. Każdemu z nich powierzyłabym swoje życie."

"Ja też." odparł Rick. "Poradziliśmy sobie dobrze." 

"Tak." powiedziała cicho Lara. "Tak, naprawdę. Zajść tak daleko, jak my i przeżyć wszystko, co przeżyliśmy... Nie znam wielu ludzi, którzy mogą to powiedzieć. Fakt, że wciąż jesteśmy razem i nie porzuciliśmy siebie nawzajem dowodzi, że jesteśmy dobrymi ludźmi."

Rick skinął głową, przyciągając Larę do siebie, by ją przytulić. Pocałował czubek jej głowy. "Co powiedzieliby mama i tata, gdyby mogli nas teraz zobaczyć."

"Cóż, mama powiedziałaby coś w stylu 'nigdy nie myślałam, że zobaczę dzień, w którym się nie kłócicie'." odpowiedziała Lara. "A tata pewnie powiedziałby..." 

"'Poradziłbym sobie z tym o wiele lepiej, niż wasze cholerne tyłki'." powiedział Rick. 

Lara roześmiała się. "Tak, on by tego nienawidził."

"Na pewno." zachichotał Rick. "Ale to nie ma znaczenia. Mamy siebie i najlepiej uwierz, że zawsze się odnajdziemy."

"Mam wiarę." odparła Lara, marszcząc lekko brwi. "W nocy, gdy zmarł Dale, powiedział mi, żebym się nie poddawała. Powiedział, żebym miała nadzieję i szukała lepszego świata. Będę pierwszą, która to przyzna, ale poddałam się na chwilę, kiedy biegaliśmy po lasach całymi miesiącami, ale teraz? Myślę, że nadzieja to dobra rzecz."

"Ja też." skinął głową Rick. "Bez tego nigdy byśmy nie znaleźli tego miejsca."

"Nadal zmierzalibyśmy do Fort Benning." powiedziała Lara. "Boże, wydaje się, że to całe wieki temu."

"Nie sądzę, żeby w Fort Benning coś było." odparł Rick. "Jeśli to coś podobnego do Atlanty, to przepadło."

"Tak i to był plan Shane'a, więc nie zrobimy tego." powiedziała Lara, zauważając ruch za ogrodzeniem. "Rick..." 

Sprawdził przez lunetę swojego pistoletu. "To Michonne." 

"Czy jest z nią Daryl?" spytała Lara, kierując się już do schodów. 

"Nie." odparł Rick, goniąc siostrę. "Nie widzę go."

Daryl wrócił około godziny po Michonne, którą Merle puścił po pozornej zmianie zdania. Lara martwiła się o Daryla, dopóki nie zobaczyła, jak przechodzi przez bramę z pustym wyrazem twarzy. Kiedy zobaczył Larę, poczuł łzy w oczach, a gdy zatrzymała się przed nim i zobaczyła zmiażdżone spojrzenie w jego oczach, widocznie się spięła. 

"Co się stało?" odetchnęła.

"Merle." odparł Daryl, przełykając gulę w gardle. "Merle nie żyje."

"O mój Boże." sapnęła Lara. "Daryl, tak mi przykro."

Przytuliła go, a Daryl załamał się w jej ramionach, płacząc cicho w jej ramię, gdy go trzymała. Nie czuł się słaby z powodu okazywania emocji, bo to był jego brat. Miał prawo go opłakiwać. Gdy Lara szeptała mu łagodne słowa, trzymając go i zapewniając, że tam jest, Daryl płakał. 

Reszta grupy odsunęła się, cofając się i dając Darylowi przestrzeń. Lara trzymała się na palcach, kiedy go przytulała, z twarzą przyciśniętą do jego ramienia, starając się nie płakać. Może nie lubiła Merla, ale wyobrażała sobie, jak by się czuła, gdyby straciła Ricka; jak się czuła, gdy patrzyła na śmierć Lori i dokładnie wiedziała, jak się czuje Daryl. 

"Wiem, że to zabrzmi niemożliwie." wyszeptała Lara. "Ale będzie lepiej. Nie do końca, ale tak będzie. Będzie lepiej. Ból nigdy nie zniknie. Po prostu zrób dla niego miejsce."

Daryl wiedział, że ona ma rację, ale w tym momencie jej nie uwierzył.

DANGER ZONE | Daryl Dixon [1] - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz