[04] ROBIN HOOD

1K 49 7
                                    


DARYL WIEDZIAŁ, ŻE świat się zawalił i wiedział, że on i jego brat prawdopodobnie w końcu umrą. Oczywiście Merle przyjmował to wszystko ze spokojem, wcale nie przejmując się perspektywą bolesnej śmierci ani wędrujących wszędzie stad szwendaczy. Daryl wiedział, że prawdopodobnie to narkotyki uspokajały jego brata i nawet gdy szli do lasu na obrzeżach Atlanty w poszukiwaniu czegoś do jedzenia, obawiał się, że jego brat odstraszy wszelkie zwierzęta w promieniu mili swoimi krokami. A może coś przyciągnie.

Merle był jedyną osobą, która została Darylowi na tym świecie. Ich tata nie żył, ich mamy nie było, a Darylowi pozostał tylko jego starszy brat. Był dla niego przykrą wymówką, ale mimo to był jego bratem i Daryl wiedział, że zrobi wszystko dla Merla. Pomimo lat męki i cierpienia, jakie znosili, bracia pozostali razem i teraz samotnie mierzyli się z nowym światem.

Tego dnia polował sam. Merle był z powrotem w ich obozie, pilnując swojego drogocennego motocykla i ich małego zapasu jedzenia. To nie wystarczyło, więc Daryl starał nadrobić. Do tej pory złapał dwie wiewiórki i królika, co nie było dużo, ale wystarczyło na noc lub dwie. Liczył na jelenia lub coś większego, ale jak dotąd nie miał szczęścia.

Kiedy Daryl usłyszał szelest w drzewach, uniósł kuszę i wycelował, gotowy do strzału. Cokolwiek to było, brzmiało głośno, a pierwszą rzeczą, o której pomyślał, był szwendacz, więc gdy podkradł się bliżej dźwięku i nasłuchiwał, usłyszał mruczącą do siebie dziewczynę.

Dziewczyna?

Co u diabła dziewczyna robiła sama w tym lesie? Daryl próbował słuchać tego, co mówiła i wtedy zobaczył ją pomiędzy drzewami, trzymającą w jednej ręce wiadro. Stała do niego plecami, więc Daryl widział tylko czuprynę ciemnych włosów, opadających na jej twarz, gdy wędrowała między drzewami.

"Zrób to, Lara." mówiła dziewczyna z goryczą w głosie. "Zrób tamto, Lara. Idź znajdź trochę owoców i grzybów, Lara. Wszystko okej, dobrze przewodzisz ludziom dookoła, ale nie widzę, żebyś ty robił cokolwiek, Shane."

Wystarczył jeden zły krok, a kiedy gałązka złamała się pod stopą Daryla, zobaczył, że dziewczyna zamarła i powoli się odwróciła. Wyglądała na przestraszoną.

"Kto tam?" spytała, a Daryl zobaczył jak sięga po nóż przy pasie. "Halo?"

Nie wyglądała na zagrożenie, a poza tym, to Daryl był tym, który miał kuszę, ona nie. Decydując się pokazać, Daryl wyszedł zza drzewa i ujawnił się.

Kiedy dziewczyna zobaczyła kuszę wycelowaną w jej twarz, upuściła trzymane w dłoni wiadro i uniosła ręce. "Jezu, nie zabijaj mnie! Obiecałam mojemu bratankowi, że będę z nim grać w karty i jeśli nie wygram tej gry, będę musiała dać mu mój ostatni batonik i będzie to dosyć trudne, jeśli nie będę żyć."

Daryl opuścił kuszę. "Co do diabła robisz tu sama?"

Dziewczyna nagle wyglądała na zirytowaną. "A co cię to obchodzi?"

"Prawie cię zastrzeliłem." odparł Daryl. "Jesteś sama?"

"Dlaczego miałabym ci to powiedzieć?" zapytała dziewczyna. "Kim jesteś? Jakimś Robin Hoodem?"

"Co?" spytał Daryl, marszcząc brwi. "Kim ty w ogóle jesteś?"

"Mam na imię Lara." odpowiedziała dziewczyna, podnosząc wiadro. "A czy poznam imię człowieka, który prawie strzelił do mnie strzałą, czy mam nadal nazywać cię Robin Hoodem?"

"Daryl." odparł szorstko. "Teraz zechcesz mi powiedzieć, co tu robisz sama?"

"Mam tam obóz." odpowiedziała Lara, wskazując kierunek, z którego właśnie przybyła. "A ty jesteś sam?"

"Mam brata." odparł Daryl.

Lara spojrzała na wiewiórki, które niósł Daryl. "Cóż, wygląda na to, że jesteś dobry w polowaniu, a przydałby się ktoś taki jak ty w naszym obozie."

"A dlaczego miałbym to zrobić?" spytał Daryl.

"Tam na górze jesteśmy bezpieczni." powiedziała Lara. "Mam tam bratanka i gdyby nie było tam bezpiecznie, nie zostałabym. Jesteśmy już tam od kilku tygodni. Ty i twój brat możecie do nas dołączyć, jeśli chcecie? Przyjmujemy każdego kto przeżył. Ocaleni to ocaleni."

"Daj mi się zastanowić." odparł Daryl, wskazując kierunek, który właśnie wskazała Lara. "Tędy, tak?"

Lara skinęła głową. "Albo idziesz drogą, a ona zaprowadzi cię do nas. To twój wybór. W każdym razie, lepiej wrócę i powiem im, że nie znalazłam żadnych grzybów ani owoców, ponieważ jestem kiepska w znajdowaniu rzeczy i nie rozróżniłabym trujących od jadalnych."

"Dlaczego więc to robisz?" spytał Daryl.

Lara uśmiechnęła się. "Bo nienawidzę robić prania."

Daryl przez chwilę patrzył na dziewczynę. Wydawała się nie na miejscu w lesie; jakby nie miała ciągle oczu z tyłu głowy w razie niebezpieczeństwa. Chociaż rzadko się nad tym zastanawiał, ta dziewczyna była bardzo ładna i nawet Daryl nie mógł jej temu odmówić. Może po prostu ta myślał, bo tak dawno nie wiedział dziewczyny, która nie była martwa. Jednakże, potrząsnął głową i zdjął jedną z wiewiórek ze sznurka.

Kiedy podał jej go, wyglądała na zdezorientowaną. "Ale czy to nie twoje?"

"Jestem tylko ja i mój brat." odpowiedział Daryl. "Poza tym, powrót z tym będzie lepszy, niż przyjście z pustymi rękami."

Lara z zawahaniem wzięła wiewiórkę. "A ty nie chcesz niczego w zamian?"

"Nie." odpowiedział Daryl. "Złapię więcej."

"Dobra." przytaknęła Lara. "Cóż, dziękuję. I pamiętaj, że możesz do nas dołączyć."

"Zapamiętam to." powiedział Daryl, a potem dziewczyna odeszła.

Lara nie obejrzała się, kierując się w stronę obozu. Ten mężczyzna mógł ją zabić, ale tego nie zrobił. Zamiast tego okazał jej życzliwość, oferując wiewiórkę, na której złapanie ciężko pracował. Miała nadzieję, że znów go zobaczy, bo chociaż wydawał się raczej zamknięty, było w nim coś, co ją intrygowało.

Kiedy wróciła do obozu i podarowała wszystkim wiewiórkę, wszyscy spytali, skąd ją zdobyła. Lara usiadła i spojrzała na otaczających ją ludzi. "Wpadłam na faceta w lesie."

"Jaki facet?" zapytał Glenn.

"Miał na imię Daryl." odpowiedziała Lara. "Powiedział, że on i jego brat obozują gdzieś tutaj niedaleko, więc powiedziałam, że są bardziej niż mile widziani, aby do nas dołączyć."

"Jeśli potrafi strzelić wiewiórce prosto w oko, jest tu mile widziany." odpowiedział Shane, badając martwą wiewiórkę. "To imponujące."

Tego wieczoru, każdy dostał kawałek wiewiórki do warzyw w puszkach (dzięki uprzejmości Glenna i Lary podczas ostatniego wypadu) i chociaż to nie było dużo, Larze to smakowało. Nigdy wcześniej nie jadła wiewiórki, ale kiedy skończyła jeść, zaczęła myśleć o mężczyźnie, którego spotkała w lesie i zastanawiała się, czy skorzysta z jej oferty i dołączy do nich w obozie.

Ale, jak zawsze mawiał Rick, tylko czas pokaże.




Postanowiłam publikować rozdziały dwa naraz, co tydzień. Jeżeli chodzi o to kilkudniowe opóźnienie, wynika to tylko z tego, że myślałam, że publikowałam poprzednie rozdziały kilka dni później i najzwyczajniej w świecie się zagapiłam. I bardzo przepraszam za to, teraz postaram się publikować systematycznie. 

Co do rozdziału, wreszcie spotkaliśmy Daryla! 

Rozdziałów będzie dużo i będą się troszkę ciągnąć. Będą odpowiadać temu co działo się w serialu, z tą różnicą, że dodana jest jeszcze jedna bohaterka, którą jest nasza Lara. 

DANGER ZONE | Daryl Dixon [1] - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz