[114] AFTER

258 17 0
                                    

KAZANO ZOSTAĆ LARZE w Alexandrii, podczas gdy Rick zabrał drużynę, by uporać się z zagrożeniem ze strony szwendaczy. Pomimo świadomości, że tak będzie prawdopodobnie najlepiej, chciała pomóc, a kiedy ona i Carl siedzieli razem w salonie, ze złością uderzyła pięścią w poduszkę kanapy. 

"Jestem cholerną panienką." powiedziała. "Chcę być tam, pomagać im."

Carl uśmiechnął się współczująco. "Ja też, ale wiesz co? Będzie nam tu dobrze."

"Nie o to chodzi." powiedziała Lara. "Chcę być tam i pomagać. Mam dość tkwienia w środku. Chcę coś zrobić."

"Nie mów tak." powiedział Carl. "Przyciągniesz pecha."

"Co chcesz robić?" spytała Lara. "Nudzę się. Chcesz iść na spacer?" 

"Mówisz jak nastolatka." powiedział Carl. 

Lara wzruszyła ramionami. "Zabierzmy na dwór Judith."

Tak zrobili. Wsadzili Judith do wózka i poszli z nią ulicą, Carl pchał wózek. Kiedy Lara zauważyła, że ​​Carl koncentruje się na czymś po swojej prawej stronie, podążyła za jego spojrzeniem i zobaczyła, jak patrzy na Enid i Rona, siedzących razem, odwróceni do nich plecami. 

Kładąc mu rękę na ramieniu, Lara powiedziała. "Moim zdaniem jesteś lepszy od niego, a jeśli Enid tego nie widzi, to znaczy, że jest ślepa."

Carl uśmiechnął się. "Dzięki, Ciociu Laro."

"Carl?" zapytał głos za nimi. "Lara?"

"Co?" warknął Carl, odwracając się twarzą do ojca Gabriela. 

"Słyszeliście, co powiedziałem Deannie o waszej grupie." domyślił się Gabriel. 

"Tak. Czego chcesz?" Lara zapytała wprost.

"Chodziło o mnie, nie o was czy waszą grupę." powiedział Gabriel. "Teraz to wiem. Chcę pomóc. Próbowałaś mnie uczyć w moim kościele, ale teraz jestem gotowy, aby się uczyć."

"Myślę, że musisz wszystkim powiedzieć." odparł Carl. 

"Tak, myślę, że masz rację." westchnął Gabriel, odwracając się, by odejść. 

"Przyjdź około trzeciej." powiedział w końcu Carl. "Zaczniemy od maczety."

Po spacerze, Lara zabrała Carla i Judith do domu, usypiając bratanicę. Siedzieli we dwójkę w pokoju Carla, grając razem w karty, kiedy nagle usłyszeli krzyki dochodzące z zewnątrz. 

Podbiegając do okna, Lara wyjrzała i zobaczyła, jak ściany są wyłamywane, a ze wszystkich stron wspinają się ludzie. Zwróciła się do Carla. "Weź broń."

Zbiegli na dół i zobaczyli biegnącą w ich stronę Carol. Carl ściskał pistolet. "Widzieliśmy z góry."

"Nadchodzą zewsząd." powiedziała Lara. 

"Musisz tu zostać i chronić Judith." powiedziała Carol. "Ty też, Lara."

"Dobra, okej." Lara skinęła głową, gdy Carol wychodziła z domu. Spojrzała na Carla. "Sprawdź tylne drzwi. Upewnij się, że są zamknięte."

Kiedy Carl przebiegł z powrotem, zobaczył Larę trzymającą własną strzelbę, którą wyciągnęła z szafki pod schodami. "Cholera, Ciociu Laro."

"Minęło dużo czasu, odkąd wpadła mi w ręce jedna z nich." powiedziała Lara. "Modlę się tylko, żebym nie musiała jej używać."

Zostali w domu, patrolując dół, aż usłyszeli grzechotanie klamki. Lara dała znak Carlowi, żeby schował się za ścianą i oboje zaczekali, aż drzwi się otworzą, po czym obrócili się i wycelowali broń w tego, kto wchodził. Ku ich zaskoczeniu była to Enid i Lara była wdzięczna, że ​​od razu nie zaczęli strzelać.

DANGER ZONE | Daryl Dixon [1] - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz