Rozdział 22

6.1K 179 7
                                    


-Gdzie chcesz, żebym poszedł?
-Nie wolisz mieć niespodzianki?

-Nie.

Alex nie był zadowolony. Odpowiadał warknięciami, a cała jego postawa była sztywna. Stał obok mnie z rękoma założonymi na biodrach i z irytacją na twarzy pochylał głowę, górując nade mną, gdy wiązałam buty.
-Zgodziłeś się na tą umowę, nie musisz podkreślać, w każdej wypowiedzi, jak bardzo ci on nie pasuje.
-Ale mogę.
-I zamierzasz to robić?
-Oczywiście.

Westchnęłam, wstając i chwytając kurtkę. Mimo że Alex założył jedynie bluzę, ja nie zamierzałam marznąć. Zaczynałam żałować, że wpadłam na pomysł z dodatkowymi warunkami do umowy. Teraz zmuszona byłam spędzać z szefem dwie dodatkowe godziny w tygodniu, a jego humory nie zachęcały do tego.
-Twój czas mija.
-Wcale nie mija- zaprzeczyłam, otwierając drzwi- liczmy od momentu wyjścia z budynku.

-Nie.
-Więc twój czas liczymy od momentu, kiedy ja wejdę do budynku. Nie ważne czy będę szła schodami i czy spędzę później pół godziny w łazience.

Zdażyłam już pojąć filozofię życia według Alexa. Wszystko, musiało być dostosowane do niego. Żeby zrobił coś odmiennego, do jego zdania, należało postawić je w takich świetle, aby on
wyszedł na nim negatywnie. Potwierdził moje przepuszczenia, zgadzając się na odliczanie mojej godziny, od momentu opuszczenia budynku.
-Więc gdzie idziemy?- odezwał się, dopiero gdy wszedł do windy.
-Muszę zrobić zakupy spożywcze. Jako że i tak miałam godzinę na spotkanie z tobą to będziesz moim tragarzem, odniesiemy zakupy do mnie i myślę, że akurat w godzinę wyrobimy się, aby tutaj wrócić.
-Znowu zakupy?- jęknął z irytacją- Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty?
-Wyobraź sobie, że nie każdemu przynoszą zakupy do domu. Wszyscy inni muszą robić to sami.

Alex stał tuż przy drzwiach windy. Wyglądało na to, że chce jak najszybciej opuścić budynek, aby rozpocząć czas, który musiał, że mną spędzić. Kiedy winda zatrzymała się na parterze, mężczyzna wykonał dwa szybkie kroki, aby z niej wyjść. Potrącił przy tym chcąca do niej wejść kobietę, jednak wydawał się tego nie zauważyć. Zatrzymał się gwałtownie i głośno wciągnął powietrze.
-Gdzie jesteśmy?- zapytał, gdy winda odjechała.
-Na parterze.
-Dlaczego?
-Bo nie jedziemy samochodem, a pieszo szybciej jest wyjść właśnie tędy.

Znajdując się w obcym miejscu, nagle stracił całą pewność siebie. Wyglądał jak dziecko, które zgubiło się na ulicy i nie wie, w którą stronę ruszyć. Zarzuciłam jego ramię, aby obejmował mnie w talii i spróbowałam zrobić krok do przodu, ale Alex mi na to nie pozwolił.
-Wyjdźmy przez garaż.- poprosił niepewnie.

Chyba pierwszy raz od kiedy go poznałam pokazał niepewność siebie, a moje serce od razu zabiło szybciej. Przez głowę przemkneła mi myśl, aby przerwać i wrócić do mieszkania, ale przecież nie mogłam się poddać.

-Alex, przecież jestem obok. Zapewniam cię, że wiem jak dojść do
sklepu spożywczego. I postaram się, abyś wrócił cały, chyba że mnie zirytujesz po drodze, to wtedy możesz przypadkiem, wpaść pod samochód.

Mężczyzna wciągnął powietrze, przygotowując się, żeby mi się odgryźć,
jednak żadne słowo nie wydobyło się z jego ust. Jednak pozwolił mi się poprowadzić i powoli ruszył w kierunku wyjścia.
-Nie masz takiej białej laski?
-Nie!- warknął gwałtownie, pokazując mi, że trafiłam na czuły punkt.
-Może powinieś sobie kupić...
-Nie!
-Mógłbyś...
-Powiedziałem nie! Naprawdę mamy skończyć te twoje wyjście, zanim się jeszcze zaczęło? Był wściekły, nie podobały mu się moje słowa. Poruszał się powoli, ledwo podnosząc nogi. Starał się wyczuć przestrzeń, narażając się przy tym, na jak najmniejszej uszczerbek na zdrowiu, gdyby mu się nie udało. Jego zachowanie pokazywało, jak bardzo niepewnie czuł się w tej sytuacji. Ale nie zamierzałam się nad nim litować, chciałam przełamać jego granice.
-Tak naprawdę to właśnie przekraczamy próg budynku, więc możesz włączyć minutnik. Otworzyłam drzwi wyjściowe, przepuszczając go przodem. Mężczyzna jęknął i zasłonił oczy przed światłem słonecznym.
-W porządku?- zaniepokoiłam się.
-Słońce mnie razi. Możemy pojechać samochodem?
-Światło w jakiś sposób Cię krzywdzi albo powoduje ból?- chciałam się upewnić czy nic mu nie grozi.
-Nie.
-Wiec nie możemy.- stwierdziłam stanowczo, ruszając chodnikiem.
-Mogę chociaż wrócić po okulary przeciwsłoneczne?- spytał zirytowany moją odpowiedzią Alex.

Sprzątaczka- czyli jak nie zakochać się w szefieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz