Rozdział 35

5.6K 198 3
                                    

Alex naparł na mnie, ledwo weszliśmy do windy. Nie dotknął mnie, więc nie przegrał zakładu, ale zbliżał się z takich uśmiechem, że cofnęłam się do rogu pomieszczenia. Położył ręce po obu stronach mojego ciała, nie pozwalając mi uciec. Dokładnie tak samo, jak na początku naszej znajomości.
-Odwrócę się i udam, że mnie tu nie ma.- zapowiedział Edward, wciskając przycisk oznaczający garaż.
-Misiu?- spytał, unosząc brew.
-Skarbie?- spytałam równie zdziwionym tonem.

-Jest o wiele lepsze niż Alexio- przyznał- Możesz tak mówić.
Prychnęłam na jego przyzwolenie.
-Alex, wymyślę coś lepszego. Tak dobrego, że będziesz rozlewał kawę za każdym razem, jak to usłyszysz.

Nie spodziewał się, że zagnę go własną bronią. Jego brwi uniosły się w momencie, gdy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Odepchnęłam jedną z jego dłoni i ustąpił, pozwalając mi wysiąść.

Zajęłam przedni fotel w samochodzie, powodując jego warknięcie. Zawsze siedziałam z nim z tyłu, tym razem jednak nie mógł mnie do tego zmusić.

-Dzisiaj jest mecz- zapowiedział Edward, ledwo ruszyliśmy.
-Finał- poparł go Alex
-I mówicie mi to, ponieważ...?
-Bo jest finał!
-Super- mruknęłam.

Gdybym była równie zainteresowana piłką nożną, jak oni, to może byłabym bardziej
podekscytowana.
-Musisz być.
-Mam dzisiaj nockę, więc wracam od lekarza, idę spać a później do pracy.- zaprotestowałam.
-Grają nasi- wyjaśnił mi Alex- Moja Hiszpania i twoja Anglia i zobaczymy, które wreszcie wygra.
-Wiesz, jak to mnie obchodzi? Powiesz mi po prostu, kto wygrał.
-Musisz być!
-Muszę spać.

-Pośpisz na moich kolanach- zadecydował za mnie Alex, a później zwrócił się do brata- Zaproś matkę.
-Po co?
-Żeby musiała to zrobić.
Alex nie był zadowolony, kiedy u lekarza nie chciałam przy nim siedzieć. Dla niego oznaczało to praktycznie leżenie na nim. Przestawiłam sobie bliżej krzesło, aby siedzieć koło niego, jednocześnie go nie dotykając. Swój humor okazał szczególnie lekarzowi, który oberwał od niego na każdy możliwy sposób. Resztę złości wylądował w drodze powrotnej na Edwardzie, który całkowicie go zignorował.

Po wejściu do apartamentu Alex zaczął krążyć. Chodził dokoła, nie mogąc zająć miejsca. Edward zdarzył w tym czasie przygotować piwo i obejrzeć studio przed meczem, ale drugi mężczyzna ciągle nie usiadł. Przesiadłam się z kuchennego stołka na kanapę i zaczęłam wodzić spojrzeniem za Alexem.
-Usiądziesz wreszcie?- spytał w końcu Edward, który chyba tracił cierpliwość.
-Gdzie matka?- warknął Alexander w odpowiedzi, ale w końcu usiadł na kanapie.

Miał zaciśnięte pięści i zmrużone powieki. Znałam go długo, a widziałam tak zirytowanego zaledwie kilka razy.
-Potrzebna ci ona? Zdecydowanie bardziej tu przyjemniej bez niej.

Przysunęłam się bliżej Alexa i chwyciłam go za rękę. Natychmiast rozluźnił zacisk pięści, więc przeniosłam dłoń niżej, łącząc palce z jego.
-Co się stało?

Zwrócił do mnie twarz i widziałam, jak waha się nad odpowiedzią.
-Byłaś za daleko- mruknął cicho.
-Przecież byłam obok.
-Nie dotykałaś mnie.

Ciche westchnienie opuściło moje usta. Nie mogłam uwierzyć, że powodem jego złości mógł być brak mojego dotyku. Puściłam jego dłoń, która natychmiast znowu zawinęła się w pięść. Sama wdrapałam się na jego kolana, opierając się o niego, gdy natychmiast pochylił się do mojej szyi, wciągając mój zapach, ale mnie nie dotykając.
-Mogę cię dotknąć?
-Zakład nie polega na tym, że nie możesz mnie dotykać, tylko na tym, abyś nie podrzucał mnie jak worek ziemniaków. I to ja sama muszę zdecydować czy chce przy tobie usiąść.

Sprzątaczka- czyli jak nie zakochać się w szefieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz