Rozdział 27

5.5K 192 2
                                    

Po powrocie od lekarza zmusił mnie, abym usiadła na jego kolanach na kanapie „na chwilę", przynajmniej tak twierdził. Ale ta chwila trwała cztery godziny. Obudziłam się, leżąc na nim, śpiącym. Obejmował mnie tak mocno, że musiałam go obudzić a później długo negocjować, zanim w końcu mnie wypuścił.

Denerwowałam się środą. Miałam nocować u niego, pierwszy raz z własnej woli i byłam tym faktem przerażona. Stałam pod jego drzwiami kilka minut, nie mogąc zdecydować się, aby wejść. Wiedziałam, że to głupie, ale moje serce przyspieszyło i nie zamierzało zwolnić. Od presji otwarcia drzwi uratował mnie Alex, który zrobił to za mnie.

-Zapomniałaś kluczy?

-Nie.

Przepchnęłam się obok niego, aby wejść do środka. Oczywiście nie przesunął się, aby zrobić mi miejsce.

-Więc czemu nie wchodzisz?

-Przecież weszłam- odparłam zirytowana, zdejmując kurtkę.

Uniósł brew, podążając za mną. Stanęłam przy wsypie kuchennej, po czym obeszłam ją, aby zachować między nami odległość. Zawsze wiedziałam, po co tu jestem i od razu zabierałam się do pracy. Teraz jednak nie wiedziałam, co że sobą zrobić. Nie miałam żadnego zajęcia, którym mogłabym się zająć.

Obserwowałam go, kiedy zaczął okrążać wyspę, kiedy znaleźliśmy się po tej samej stronie, zaczęłam cofać się z każdym jego krokiem.

-Dlaczego uciekasz?

Nie wiedziałam, dlaczego to robię. Przyzwyczaiłam się już do jego dotyku, mimo to ciągle cofałam się. Przynajmniej do czasu kiedy dotarłam do stołu. Jedno z krzeseł nie było do końca wsunięte pod mebel i potknęłam się o nie. Zdołałam się chwycić stołu i nie upaść. Jednak dało to przewagę dla Alexa, który momentalnie podniósł mnie i posadził na kuchennej wyspie. Stanął tuż przede mną, zostawiając zaledwie kilka centymetrów odstępu i położył ręce po obu stronach mojego ciała, abym nie mogła uciec.

-Co robisz?

Nie zamierzałam tłumaczyć mu, jak się czuje, dlatego siedziałam cicho, czekając na pierwszą możliwość ucieczki.

-Nie puszczę cię, dopóki nie powiesz.

Obniżył głowę i objechał moje ucho językiem, sprawiając, że podskoczyłam i natychmiast odpowiedziałam:

-Nie podoba mi się ten pomysł z mocowaniem.

-Mi się podoba.

-Rzeczywiście zapomniałam, kto tu jest najważniejszy- prychnęłam, kładąc ręce na jego klatce piersiowej i próbując go odepchnąć- A teraz mnie puść.

Ani drgnął, jakbym właśnie nie wkładała pełnej siły, żeby go odepchnąć.

-Mi też się nie podobał pomysł z leczeniem.

-Ale ja ci tego nie utrudniałam, a ty wszystko komplikujesz!

Przechylił głowę i uniósł jedną z brwi. Kiedy chciałam zabrać dłonie z jego ciała, przytrzymał je własnymi.

-Niby co komplikuje, przecież nic nie robimy.

-No właśnie!

-Więc chcesz coś zrobić?- wyglądał zdecydowanie zbyt uroczo, gdy był zdezorientowany. -Tak.

-Zamówimy coś do jedzenia i obejrzymy film?

Przytaknęłam. Zgodziłabym się na cokolwiek, aby nie siedzieć bezczynnie. Nie pozwolił mi samej dojść do kanapy, zaniósł mnie i posadził na swoich kolanach.

Sprzątaczka- czyli jak nie zakochać się w szefieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz