Rozdział 38

5.2K 214 13
                                    

Zawsze miałam się za spokojną osobę. Mało rzeczy mnie irytowało, a chyba nic nie sprawiło, że klęłam całą drogę powrotną do domu.
Telefon zaczął dzwonić praktycznie od razu, kiedy wyszłam z apartamentowca Alexa. Moich połączeń nie odbierał przez półtora tygodnia, więc mógł sobie dzwonić, ile chciał. Nie zamierzałam z nim rozmawiać. Nie miałam mu nic do powiedzenia.
Przestałam płakać od razu, gdy przekroczyłam próg swojego mieszkania. Nie zamierzam wylewać łez z powodu Alexa. Położyłam się na łóżku z butelką wina w dłoni i spojrzałam ponownie na gazetę, której nie wypuściłam ciągle z ręki.
Data jej wydania pokazywała na sobotę. Czyli już wczoraj wszyscy znali prawdę. Nawet obcy ludzie, którzy nigdy nie widzieli go na oczy. Mnie natomiast nie raczył poinformować.
Komórka znowu zadzwoniła i tym razem spojrzałam na wyświetlacz. Edward. Odebrałam, jemu miałam coś do powiedzenia.
-Lauro, dzwoniłaś, ja...
Miałam do powiedzenia, ale to nie oznaczało, że chce słuchać tego, co on chce powiedzieć mi.
-Jeśli chcesz wiedzieć, po co dzwoniłam, to już nie nie musisz martwić, zdążyłam się domyślić, czemu nie pojawiliście się u lekarza. A jeśli dzwonisz, żeby mi powiedzieć o jakieś mega ważnej sprawie, którą wydarzyła się jakoś tydzień temu, to się nie fatyguj, przeczytałam sobie w gazecie. Z mojej strony chce ci jedynie powiedzieć, że nie musisz mnie już zwalniać, bo sama odchodzę.
Rozłączyłam rozmowę, zanim zdążył odpowiedzieć i od razu wyłączyłam telefon. Zamierzałam zrobić dokładnie to, co oni i odciąć ich od mojego życia.
W mojej wyobraźni dzień, w którym dowiaduje się, że Alex ma szansę widzieć, był jednym z najlepszych dni mojego życia. Tylko że wyobraźnia a rzeczywistość to dwie różne rzeczy.
To był jeden z najgorszych dni mojego życia. Ignorowałam ich. Nie włączyłam telefonu aż do rana i nie otwierałam drzwi, kiedy się do nich dobijali. Liczyłam, że zrozumieją, ale tak nie było.
Następnego dnia skończyłam pracę o czternastej i kiedy wyszłam z budynku, samochód Edwarda stał na parkingu. Stali obaj, oparciu o auto, tylko tym razem mieli mniej pewne miny niż zawsze. Wiedziałam, że Edward mnie zauważył, wyprostował się, wbijając we mnie wzrok, kiedy odwróciłam się i odeszłam.
Nie miał szans mnie dogonić. Nie z Alexem, a specjalnie wybrałam drogę do mieszkania przez park i wąskie ścieżki dojazdowe.Jednak ich nie uniknęłam. Czekali na mnie pod drzwiami wejściowymi do mojej klatki. Przepchnęłam się obok nich bez słowa i włożyłam klucz do zamka. Musiałam to robić trzy razy, bo nie mogłam trafić. Mówili coś, ale nie słuchałam. Próbowałam ich ignorować. Alex chwycił mnie za dłoń, kiedy otworzyłam drzwi.
-Puść.
Mój ton głosu musiał być okropny, bo mężczyzna zrobił to bez słowa protestu. Mało tego. Został na zewnątrz, pozwalając, abym zatrzasnęła za sobą drzwi.
Oni mogli mnie ignorować w nieskończoność. Udowodnili to. Ja natomiast miałam za dużo do stracenia. Na przykład pracę i kiedy wieczorem dostałam SMS-a od Alexa, wiedziałam, że muszę w końcu odpowiedzieć.
Zagroził, że jeśli nie odbiorę telefonu, przyjdzie do mnie jutro do pracy i nie wyjdzie, dopóki nie porozmawiamy. Wiedziałam, że po czymś takim mogłam pożegnać się z pracą. Więc gdy pół godziny później zadzwonił dzwonek mojego telefonu, odebrałam, przykładając go do ucha.
Było głośno. Słyszałam muzykę i liczne głosy. Znowu był na jakiejś imprezie. Po chwili dźwięki zostały przytłumione, jakby wyszedł na zewnątrz.
-Lauro, proszę, tylko się nie rozłączaj- był ewidentnie przerażony.
-Zabawne, że ty nalegasz na rozmowę.
Albo nie zrobił uwagi na mój ton głosu, albo zupełnie zignorował krytykę, która w nim brzmiała.
-Proszę, spotkaj się ze mną.
-Nie.
-Musimy porozmawiać. Wszystko ci wytłumaczę.
-Naprawdę masz tak dobre argumenty, że nagle zmienię zdanie?- nie mogłam powstrzymać zdziwienia w głosie- Bo jeśli nie to nawet nie musimy rozmawiać.
-Skarbie, proszę.
Nie wiem, czy powiedział do mnie, z przyzwyczajenia jak mówił przy matce, czy zrobił to specjalnie, ale zadziałało. Uległam mu i wystarczyły zaledwie dwa słowa.
-W jakimś neutralnym miejscu. Nie przyjdę do twojego mieszkania.
Wiedziałam, że jest tam za dużo pokus. Za dużo Alexa na każdym kroku.
-Jutro w klubie, po twojej pracy?
-Przyjdę.
Już miałam rozłączyć, kiedy dodał coś, co mnie zaskoczyło.
-Pamiętasz, gdzie jest wejście z tyłu? Wejdź tamtędy.


Sprzątaczka- czyli jak nie zakochać się w szefieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz