Draże

11 1 0
                                    

Dotrwać do grudnia na farmie, to naprawdę niezły wyczyn. Żadne z naszych milusińskich nie było pewne jak do tego doszło. Z grudniem nadszedł najbardziej znienawidzony przez Maniksa dzień, mianowicie jego urodziny. Nigdy nie lubił szumu wokół tego święta i po cichu liczył że koledzy zapomnieli co jutro jest.

Spojrzał na zegar. Była już prawie północ, co oznaczało że za chwilę się zacznie. Zmiana kodu na dwa z przodu. Ciężko mu było uwierzyć, że to już jego dwudzieste urodziny.

Rano przebudził się jak zwykle wcześnie i wstał z łóżka, przepychając się między wszystkimi swoimi doniczkami. Ubrał na siebie beżową koszulkę i beżowe spodnie, a także beżowe skarpetki i beżowe laczki, po czym spojrzał w lustro, które ledwo co wyzierało spod bluszczu. Poprawił fryzurę i założył jeszcze beżowe okulary, po czym wyszedł z pokoju. A raczej - chciał wyjść z pokoju, ale na jego progu stała Ava. Odziana w czarny garnitur i okulary przeciwsłoneczne, spojrzała na niego z poważną miną. Wyglądała jak Rafal B. W lewej ręce trzymała paczkę draży marynarzy, a w prawej paczkę draży korsarzy.

– Wybieraj – powiedziała specjalnie zniżając głos, żeby zabrzmieć bardziej dramatycznie. Przed siebie wyciągnęła paczki z drażami.

– Ale co ty robisz?? – zdziwił się Maniks – Ty w ogóle coś widzisz? Masz wadę co najmniej -30.

– Widzę że musisz teraz wybrać – odpowiedziała mu Ava, potrząsając paczkami z drażami. Maniks uznał, że koleżanka oszalała, ale postanowił dla świętego spokoju wybrać jedną z paczek.

– Dobra to niech będą korsarze – wybrał zupełnie randomowo, bo lubił oba smaki.

Avanette cofnęła się w stronę schodów i krzyknęła że wybrał draże korsarze. Maniks ze zdziwieniem obserwował poczynania blondynki. Wepchnęła go z powrotem do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

– Zaczekaj tu chwilę – poprosiła.

– Ale ja chce wyjść? Jestem głodny.

– Prosze, możesz zjeść draże korsarze – podetknęła mu pod nos małą paczuszkę.

– Znajdź boga – odpowiedział jej zdenerwowany.

– Bóg nie istnieje – odparła mu Ava, deklarując tym samym swoje ateistyczne poglądy.

Maniks próbował dostać się do drzwi, ale Ava za każdym razem zastępowała mu drogę. Jak on szedł w prawo, to ona też szła w jego prawo. Trwało to zaledwie kilka sekund, aż w końcu postanowił przedrzeć się siłą mimo, że Ava zawsze wygrywała pojedynki na siłowanie się na rękę. Szykował się już by wyrzucić Avę przez okno gdy dotarł ich głos Wiki z dołu.

– Gotowe ! 

– No, to teraz możemy iść – oznajmiła Ava i z prędkością starej baby która zobaczyła wolne miejsce w autobusie, pobiegła na dół, tuptając głośno po schodach.

Maniks nie był już taki pewny czy chce schodzić na dół. Przez chwilę nawet rozważał czy nie zrobić reszcie na złość i wcale nie zejść, ale jego żołądek głośno zaprotestował. Koniec końców, zszedł więc, z zaskoczeniem obserwując dekoracje porozwieszane po domu - głównie palmy i kokosy w formie balonów. Wszedł do kuchni.

– WSZYSTKIE NAJLEPSZEGO!!! – usłyszał swoich kolegów, którzy wydzierali się jakby ktoś ich obdzierał ze skóry. Wszyscy byli przebrani za piratów, jedynie Ava nadal była w garniturze. Zdążyła ubrać tylko przepaskę na oko, na nic więcej nie starczyło czasu.

– Witamy na statku pirackim, szczurze lądowy! – krzyknęła podjarana Kamila, wciągając go za rękę do środka kuchni, bo stał w progu, gapiąc się jak ciele na malowane wrota. Wika podbiegła do niego i włożyła mu na łeb czapkę kapitana.

FarmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz