Generalne porządki

51 8 12
                                    

Następny dzień na farmie był bardzo gorący. Kurki biegały wesoło po trawce w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Poranek naszym farmerom mijał spokojnie i leniwie. Nagle błoga cisza została przerwana przez niosący się z domu krzyk.

--AAAAAAAAAA!!

-Wika! Co się stało? - zapytała Asia która akurat szukała starego garnka na strychu. Nagły hałas tak ją przestraszył, że uderzyła głową o belkę - Czy możesz trochę ciszej zacząć wyrażać swoje emocje?

-Moja mama chce przyjechać jutro do nas zobaczyć jak mieszkamy!!!

-Żartujesz? Przecież ona się załamie jak zobaczy w jakich warunkach tu żyjemy!

-Właśnie o to chodzi! Muszę coś wymyślić żeby tu nie przyjechała. Nie może widzieć tego miejsca bo się załamie i każe mi wracać do domu!

-Trzymam kciuki, że ci się uda.

~~~

Zbliżała się pora obiadu. Kamila właśnie skończyła tworzyć swój nowy talizman. Połączenie kurzego pióra z włosami krowy miało poprawić jej relacji z tymi zwierzętami i pozwolić lepiej je poznać. Według niej, pomogło by to jej bardziej zrozumieć ich potrzeby i ulepszyć jakość produktów. Czuła też wyrzuty sumienia po wczorajszym kontakcie ze szczurem. Może to zwierzę chciało tylko nawiązać z nią bliższe relacje a za to wyleciało za płot. Zdecydowanie dała się ponieść emocjom.

Kamil miał misje, żeby od rana iść sprzedać jajka do sąsiadów. Każde danie które ich nie zawierało, było mile widziane na stole. Jajka na twardo, jajka na miękko, jajka na półtwardo i jajka na półmiękko, jajka smażone, jajecznica, majonez... to wszystko brzmiało strasznie już nie tylko dla Manixa, który za tymi potrawami od samego początku nie przepadał. Za pieniądze ze sprzedaży, a było ich bardzo niewiele, po dołożeniu oszczędności Kamila (Asi udało je się odkryć) szło kupić coś sensowniejszego na obiad.

Avy od rana nikt nie widział. Wstała późno i wybiegła z domu jakby coś ją goniło. Nie wiadomo czy coś ją przestraszyło czy to tylko wyrzuty sumienia, że spała zamiast doić krowy. Sytuacja zaliczała się raczej do normalnych więc nikt się tym nie przejął.

Manix z dwie godziny spędził w ogródku. Chwasty same się nie wyrwą a zasiane warzywa nie podleją. W końcu każdy chciał tu mieć sałatę i rzodkiewkę na obiad. W tajemnicy posiał też dwa rządki marchewki. Miał nadzieję, że Wika się do nich nie dorwie. Obowiązkowa inspekcja czy wszystko rośnie jak powinno i można było iść do domu.

Kurami zajmowała się Wika. Oprócz panikowania należało to do jej codziennych obowiązków. Tylko jej (i czasami też Kamili), nie wiedzieć czemu, bał się kogut i mogła bez problemu wejść do środka kurnika. Zebrała jajka które wydała Kamilowi, posprzątała w środku, wysypała karmę i miała czas wolny. Wystarczyło tylko co jakiś czas zaglądać czy nie brakuje im wody i żaden podstępny lis się nie włamał.

Regularnym przygotowywaniem jedzenia trudziła się Asia. Jak przyjaciele w pierwszy dzień powiedzieli jej, że ma ugotować to co złapie, szybko postawiła Biszkopcika na ziemię.

Z początku było ciężko, raczej żadna kura nie chciała nadstawiać karku dla rozgotowanego gulaszu z jajkiem smażonym. Poza tym czuwały nad nimi Kamila i Wika, które nie pozwoliłyby tak łatwo skrzywdzić swoich podopiecznych. Zaczęło się skromnie od kanapek z warzywami i pieczonych bułeczek... Dzisiaj na stole królowały ziemniaki, które sprzedał im jeden z sąsiadów w zamian za mleko, a do tego warzywa kupione na promocji w warzywniaku.

Asia wyszła przed dom, stanęła na schodkach i zawołała donośnym głosem:

-OBIAAAAD!!

Marszem zaczęły schodzić się kolejne osoby do domu

FarmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz