Saskłacz

25 4 43
                                    

Jasne, gorące popołudnie otulało naszych bohaterów ciężkimi promieniami sierpniowego słońca. Niebo powoli barwiło się na pomarańczowo-fioletowy kolor. Panował ogólny spokój, zakłócony jedynie kłótnią dwóch osób...

– Oszalałeś?! – krzyczała Wika. – Kto ci pozwolił sadzić marchewki?!

– To mój ogródek i mogę sobie w nim sadzić co mi się podoba! – bronił się Maniks.

– Nie wierze! Ukrywałeś to przede mną tyle czasu?! Taki z ciebie kolega?! – Wiktoria wbiegła na grządkę, zmierzając ku znienawidzonym pomarańczowym warzywom. Maniks wbiegł za nią chcąc ją powstrzymać, przed czymkolwiek, co miała zamiar zrobić. 

– Proszę cię Wika! Niektórzy lubią marchew! – starał się jej przemówić do rozsądku. Kiedy sadził marchewki miał nadzieje że Wika tego nie przyuważy, ale teraz gdy warzywo w końcu wyrosło, niczego nie dało się już dłużej ukryć. 

– Ciekawe kto, chyba tylko jakiś psychol – Wiktoria chwyciła za ogonek marchewki i wyrwała ją. Z obrzydzeniem wywaliła ją za siebie i schyliła się żeby wyrwać następną, ale przeszkodziły jej w tym dwie rzeczy. W pierwszej kolejności był to Maniks który schwycił ją w pasie chcąc ją powstrzymać, a w drugiej brzęk, który okazał się tłuczonym szkłem. Przyjaciele natychmiast obrócili głowy w tamtym kierunku.

– No pięknie Wika – Maniksowi zrzedła mina. – Jakim cudem wybiłaś tą marchewką okno?

– Dobra zamknij sie, te okna są starsze niż twoja stara.

Z okna wyłoniła się Ava, skrupulatnie otrzepując marchewkę z ziemi, by po chwili się w nią wgryźć. Na rękach miała dziwne brązowe plamy.

– Maniek, rzucisz mi też kalarepę? – zapytała opierając się na parapecie.

– FUJ – skomentowała Wika, widząc jak koleżanka chrupie marchewkę. 

– To nie ja rzucałem, poza tym co ty robisz w pokoju Kamila? POZA TYM! Okno jest wybite co my z tym zrobimy? – panikował Maniks.

– Nic – skomentowała Ava.

– Mam nadzieje że nie jesteś boso... – dodała Wika skruszonym tonem.

– Nieee... W porządku, ale doceniłabym gdybyście nam nie przeszkadzali – W tym momencie zza Avy wyłonił się Kamil. On także wyglądał jakoś podejrzanie. Włosy miał rozczochrane, a w dłoni trzymał pędzel.

– Co wy tam kombinujecie, co? Idę to sprawdzić – Maniks ruszył biegiem do drzwi frontowych, a Wika za nim zapominając o marchewkach. Choć przebierali nóżkami tak szybko jak mogli, to gdy dobiegli do pokoju zastali tam tylko uśmiechającego się od ucha do ucha Kamila. Na środku pokoju smętnie leżało rozbite szkło z okna.

– O rany co tu się stało? – zapytała Asia, która usłyszała jakiś hałas i postanowiła to sprawdzić. W ręce nadal trzymała Hell.

– Wika wybiła okno marchewką – podsunął jej odpowiedź Kamil.

– Co? – zdziwiła się Asiuta. – To musiała być marchewka nuklearna. Pokaż to bo aż się wierzyć nie chce.

– Nie ma, Ava ją zjadła – powiedział Maniks podchodząc do okna. Było otwarte. Cokolwiek oboje tu knuli, znikło razem z Avanette, która musiała wyskoczyć przez okno. Maniks rozejrzał się po podwórku, ale nigdzie nie było jej widać. Co jak co, ale jak przychodziło do znikania, to Ava była w tym najlepsza. Zdecydowanie kroiła się tu kolejna zagadka. Spojrzał podejrzliwie na Kamila, ale ten wydawał się już zapomnieć o całej sprawie i w spokoju głaskał swojego łabędzia.

FarmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz