Rozdział 7.

3.4K 148 70
                                    

Wielka Sala była gwarna od rozmów uczniów, którzy spożywali właśnie śniadanie. Godzina była późna, ale z racji niedzieli, nikt nie chciał wstawać wcześniej, aby poświęcić czas na powtórkę materiału przed lekcjami. Harry siedział samotnie, grzebiąc w owsiance i rozmyślając. Drzwi wejściowe otworzyły się, więc spojrzał w tamtym kierunku. Uśmiechnął się do wchodzącej Ginny, która kierowała się w jego stronę. Opadła na siedzenie obok niego.

— Kurde, ale jestem głodna.

— Mówisz jak Ron. – stwierdził z uśmiechem.

— Wiem, ale przed śniadaniem wyszłam jeszcze polatać. Pogoda dopisuje, więc szkoda jej marnować. – posłała mu promienny uśmiech. – A ty masz zamiar dalej maltretować tą owsiankę, czy w końcu ją zjesz?

Harry odsunął od siebie miskę, stwierdzając, że nie jest jednak głodny. Zza drzwi Sali dobiegły ich znajome krzyki. Zerwał się, aby zobaczyć o co chodzi.

—.. ci, że byliśmy w bibliotece! Nie wiem w ogóle co ci przyszło do głowy!

— W bibliotece tak? Tak to się teraz nazywa? Przecież widzę co się dzieje!

— Co się stało? – wtrącił się Potter, nie chcąc aby przyjaciele dalej skakali sobie do gardeł.

— Ty mi powiedz! – Ron spojrzał gniewnie na swojego przyjaciela, który uniósł zdziwiony brwi.

— Co?

— Ron wpadł na genialny pomysł, że ty i ja się umawiamy, dlatego tak często znikamy sami. – wyjaśniła Hermiona, patrząc na rudzielca z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.

Harry stał jak oniemiały.

— Jak mogliście mi to zrobić! Za moimi plecami! – krzyczał dalej Ron.

— Ron, my naprawdę nie.. Po prostu potrzebowałem pomocy Hermiony, mam problem którego sam nie potrafię rozwiązać, dlatego poprosiłem Hermionę, żeby mi towarzyszyła.

Nie wyglądało, aby te słowa jakkolwiek uspokoiły Weasleya, który wciąż był cały czerwony na twarzy.

— A niby co to za problem, że i ja nie mogę o tym wiedzieć? – wpatrywał się wściekłe w przyjaciela.

Harry spojrzał na przyjaciółkę, a po chwili westchnął, nie chcąc niczego ukrywać przed swoim przyjacielem. Chociaż znając jego charakter, po tym co mu powie znienawidził by go bardziej, niż gdyby przyznał się do umawiania się z Hermioną. Ona przynajmniej nie była z domu węża.

— Dobrze, powiem ci, ale nie tutaj. Chodźmy na błonia.

Tym sposobem siedzieli w znacznej odległości od zamku, a Harry nerwowo wyjaśniał Ronowi całą sytuacje. Powstrzymał się jednak przed informowaniem go, że chętnie odpowiadał na seksualne zaczepki Ślizgona. Rudzielec słuchał, jednak jego mina nie wyrażała żadnych emocji, a kiedy Potter skończył, zapadła niezręczna cisza.

— Czyli mówisz, że teraz dla Malfoya jesteś jak seks zabawka?

— Ująłbym to inaczej. – skrzywił się Harry na te słowa.

— Ron, ta klątwa jest niebezpieczna.. proszę nie przerywaj mi.. nie tylko dla Malfoya, ale także dla ludzi w pobliżu. Ona powoduje agresje i utratę kontroli nad świadomością oraz swoją magią. Jeżeli nic z tym nie zrobimy ktoś może nawet zginąć – mówiła spokojnie, chcąc naprostować sytuacje.

— Czekaj ale nie mówiłeś, że żeby zaklęcie przestało działać, musi się z tobą przespać?

— Tak, ale to chyba żadnemu z nas nie jest na rękę. – stwierdził kwaśno Potter.

Mgiełka jego oczu. || DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz