Do ataku został niecały tydzień. Wszyscy byli równie poddenerwowani, co podekscytowani. Każdy miał duże nadzieje, a plan, jaki ułożyli przewidywał wiele opcji i nic tak naprawdę nie mogło ich zatrzymać. Pozostało jedynie kilka szczegółów do dopracowania, ale każdy wiedział tak naprawdę że wszystko było już gotowe i nie trzeba było się niczym martwić. No, może oprócz wizji śmierci, która nad nimi wisiała, bo gdy dojdzie do walki, może zdarzyć się wszystko. Nawet i na ten moment mieli plan, Lucjusz Malfoy poinformował ich jaką armią dysponuje Voldemort i jakie stworzenia dołączyły do niego. Gdyby nie ta informacja, mogliby odnieść spore straty w ludziach, przez co szanse na wygranie byłyby jeszcze mniejsze. Uczyli się więc wszelkich możliwych zaklęć przeciw akromantulom, dementorom, wilkołakom oraz jak skutecznie powstrzymać olbrzymy. Nie dawało im pewności na pozbycie się stworzeń, ale mieli chociaż szanse, aby na moment je zatrzymać. Nawet tyle czasu im wystarczało. Co najzabawniejsze, patronusem Draco okazała się być fretka, dlatego Harry wraz z Ronem płakali ze śmiechu, nawet Hermionie zdarzyło się parsknąć. Ślizgon po uprzednim oburzeniu sam się uśmiechnął, był zadowolony, że udało mu się nauczyć tak trudnego zaklęcia. Czas płynął jednak nieubłagalnie, trzeba było doskonalić zaklęcia służące do bezpośredniego ataku. Obrona szła im rewelacyjnie i żadne z nich nie odniosło obrażeń w walce dwa na dwa. O dziwo, najlepiej sprawdzającą się parą była Gryfonka wraz z Malfoyem. Przełamali bariery Harry'ego i Rona, a następnie sprawnie ich unieszkodliwili. Potter był pod wrażeniem tego, jak zgranym duetem są jego przyjaciółka i chłopak. Ron wyglądał na zazdrosnego, ale pogratulował im jak prawdziwy dżentelmen, na co kącik ust Malfoya drgnął niekontrolowanie. Kto by przypuszczał, że Ślizgon wraz z mugolaczką będą dogadywać się bez słów, przeprowadzając tak sprawny atak. Salazar Slytherin zapewne przewracał się w grobie. Wszyscy byli równie zmęczeni, co zadowoleni. Członkowie Zakonu Feniksa z podziwem gratulowali im osiągnięć, jakie dokonali ucząc się pilnie prawie każdego dnia. Byli już prawie gotowi na ostateczna bitwę.
***
Kilka dni przed atakiem Harry siedział samotnie w kuchni, nie potrafiąc zasnąć. Po ciężkim dniu i sesji pieszczot ze Ślizgonem był pewien, że zaśnie jak niemowlę. Tymczasem on długo kręcił się na swoim miejscu i nie potrafiąc dać ukojenia umysłowi poddał się, wychodząc z pokoju, aby nie budzić Malfoya. Uznał, że herbata dobrze zrobi mu na sen, dlatego udał się do kuchni i zaparzył kubek napoju. Siedząc i pijąc ciepły napój, wpatrywał się w ścianę, analizując po kolei każdy punkt ich planu. Nie było mowy, aby coś poszło nie tak, wszystko było dopracowane. Przymknął oczy, czując nadchodzące zmęczenie. Potrzebował snu, a jego ciało odpoczynku, nadszedł czas na powrót do łóżka. Otworzył oczy, ale zamiast się podnieść, zobaczył przed sobą fiolkę. Pierwsze, co przyszło mu na myśl, to że ktoś dowiedział się o tym, że nie śpi i podarował mu eliksir nasenny. Przyjrzał się jednak uważnie i zobaczył, że to nie eliksir. Wspomnienia. Rozejrzał się po kuchni, bo kojarzył, iż gdzieś tutaj była myślodsiewnia. Wiedział o niej z książek które przeglądali od miesięcy, tak wiele nauczył się w tak krótkim czasie, że aż sam był zdziwiony. Wstał i odszukał przedmiotu, po czym położył go na stole. Odkorkował fiolkę i wylał jej zawartość do misy, obserwując srebrne obłoczki. Nie zastanawiając się dłużej, włożył głowę do misy.
Gabinet dyrektora wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętał. Wszystko stało na swoim miejscu, a dyrektor siedział na fotelu, obserwując swojego rozmówcę. Nie wiedział, kim on jest, nie potrafił poznać go po głosie. Coś tu nie pasowało.
— Horkruks to nic innego, jak część duszy, wyrwana z ciała czarodzieja i umieszczona w przedmiocie. Umożliwia to czarodziejowi na bycie nieśmiertelnym. Kiedy ciało zostanie zniszczone, część duszy wciąż jest żywa, dlatego czarodziej nie może umrzeć. – mówił dyrektor. Harry poczuł, że jego serce ogarnia ból.
CZYTASZ
Mgiełka jego oczu. || DRARRY
FanfictionDwóch szkolnych wrogów, których połączy jedno specyficzne zaklęcie. Jak zareagują, kiedy dowiedzą się czyją sprawką była drastyczna zmiana w postrzeganiu siebie wzajemnie. --- Okładka skromna, ale ważne, że jakaś. Autor podpisany na fanarcie.