Rozdział 21.

2.2K 110 23
                                    

Kolejny tydzień minął jak w oka mgnieniu, a wszelkie testy nie były już takie strasznie, odkąd Harry przykładał się do nauki. W wolnym czasie przebywali w bibliotece, powtarzając materiał, a czas z Malfoyem spędzał również na uczeniu się i... seksie. Każde ich zbliżenie kończyło się tym samym, a on nie mógł się obejść z wrażenia, że za każdym razem czuł się tak samo wspaniale.
Ani Granger, ani Parkinson nie potrafiły skutecznie wyśledzić swoich przyjaciół, gubiąc ich w najmniej oczekiwanym momencie, co oczywiście doprowadzało dziewczyny do jawnej furii. Próbowały na wiele sposobów, ale każda ich próba kończyła się fiaskiem. Nie wiedziały jednak, że pewnego sobotniego wieczoru wpadną na siebie niespodziewanie na jednym z korytarzy.

— Granger. – warknęła Ślizgonka, ukrywając swoje własne zdziwienie, które było również widoczne na twarzy mugolaczki.

— Parkinson? Co ty tutaj robisz? To nie jest raczej miejsce dla osób z twojego domu. – Hermiona skrzyżowała ręce na piersi, patrząc podejrzliwie na niższą dziewczynę.

— To, co robię, nie jest twoim interesem. A teraz, z łaski swojej, przepuść mnie. – jej oczy wyrażały jedynie niechęć.

— Chcę wiedzieć co robisz na siódmym pietrze. Dość daleko stąd do lochów, nie sądzisz? – dziewczyna była nieustępliwa.

— Nie twoja sprawa, ty wredna szlamo. – ostatnie słowo niemal wypluła. — Wy, Gryfoni i ta wasza wścibska ciekawość. Nic się przed wami nie może ukryć, co? Ale powiem ci jedno, albo zejdziesz mi z drogi, albo sama cię z niej usunę. – sięgnęła pod spódniczkę po różdżkę, którą miała przyczepioną do uda na skórzanym pasku. W dłoni Hermiony również znalazła się różdżka.

— Ostrzegam cię, Parkinson, że potrafię się bronić. – Hermiona była zacięta. Nikt, a tym bardziej Ślizgoni, nie był w stanie jej złamać.

— Co ty nie powiesz. Niby taka szlama, a potrafi rzucić zaklęciem. Może jeszcze mi powiesz, że użyjesz Expelliarmus?

— Jeszcze byś się zdziwiła.

Confringo!

Protego!

Krzyknęły jednocześnie, a tarcza Hermiony skutecznie zablokowała atak, jednak odrzut spowodował, że cofnęła się o kilka kroków, nie spuszczając wzroku z przeciwniczki. Gdy jej tarcza opadła, postanowiła pierwsza zaatakować

Drętwota!

Jej zaklęcie dosięgło Ślizgonki, która poleciała w tył i upadła na ziemie. Hermiona odetchnęła cicho i podeszła do leżącej dziewczyny, patrząc na nią z góry.

— Powiedziałam, że się zdziwisz. Szkoda, że mi nie wierzyłaś.

I zostawiła dziewczynę leżąca na podłodze, odchodząc w inna stronę. Całkowicie zapomniała o tym, że śledziła swojego przyjaciela. Czuła lekkie wyrzuty sumienia, zostawiajac tam Parkinson, ale ona pierwsza ją sprowokowała, więc musiała się jakoś bronić. Stanęła w miejscu, chwile się zastanawiając, po chwili wracając do leżącej bezwładnie Ślizgonki. Miała co do tego pewne przeczucie, musiała się upewnić.

Finite!

Pansy ocknęła się, szybko stając na nogi, odwracając się do tyłu, gdzie teraz stała Gryfonka. Jej różdżka leżała gdzieś dalej od niej na ziemi.

— Ty...

— Przestań. Nie jesteś uzbrojona. Pytam ostatni raz. Co tu robisz, Parkinson? – jej wzrok skupiony był na oczach Pansy, jakby miała jej czytać w myślach.

Mgiełka jego oczu. || DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz