Rozdział 28.

1.8K 85 5
                                    

Z Harrym jak na razie spotykali się w jego komnatach. Nie mógł ryzykować, gdy był już pewny, że Teodor jest częstym gościem Pokoju Życzeń. Często zabierał ze sobą różne przedmioty, raz wziął nawet kanarka. Co stało się z ptakiem do teraz nie wiedział. Ogarniało go z dnia na dzień coraz gorsze przeczucie. Musiał dowiedzieć się więcej, taki strzępek informacji w zupełności mu nie wystarczał. Harry oczywiście ostrzegał go, żeby na siebie uważał i nie dał się złapać. W końcu wpadł na genialny pomysł, aby pożyczyć pelerynę niewidkę Malfoyowi. Teraz miał większe możliwości, dużo większe. Tak więc wyruszył za Nottem, zakryty materiałem. Wyciszył swoje buty, aby jego współdomownik się nie zorientował, że za nim idzie. Jego puls był przyspieszony i miał nadzieje, że nie było go słychać z daleka. Teodor widocznie się gdzieś spieszył, a jego wyraz twarzy był wyraźnie zmartwiony. Weszli razem do Pokoju Życzeń, gdzie blondyn ledwo zmieścił się w szparę, gdy drzwi miały się zamknąć. Rozglądał się uważnie po pokoju, który niczym nie przypominał tego, w którym spotykali się z Harrym. Pomieszczenie było tak rozległe, że Ślizgon zastanawiał się, jakim cudem ta komnata pozostaje w tajemnicy przed wieloma uczniami. Doszli w końcu do jakiejś szafki, przy której Nott wyjął różdżkę i zaczął szeptać jakieś formułki. Nagle w szafce coś kliknęło, a chłopak otworzył ją i wsadził do środka ogromnego szczura. Draco skrzywił się na jego widok, ale stał spokojnie. Musiał być absolutnie cicho. Szafa została zamknięta, a Teo powtórzył czynność. Przez moment stał, wpatrując się w przedmiot, ale zaraz go otworzył. Po szczurze ani śladu. Drzwi szafki zostały zamknięte, a Nott przyłożył dłonie do drewna. Stał tak może z kilka minut, a potem znów było słychać kliknięcie. Chłopak otworzył szafkę, a szczur wyleciał z niej jak poparzony, piszcząc i uciekając jak najdalej. Uśmiech satysfakcji pojawił się na ustach Ślizgona. Draco zastanawiał się co to, do cholery, była za szafa i gdzie zniknął ten szczur. Najbardziej jednak przerażał go wyraz twarzy Notta. Nigdy nie widział u niego tak mściwej satysfakcji, jak teraz. Chłopak ruszył szybko do wyjścia z Pokoju Życzeń, a Malfoy, czekając chwile aż Nott zniknie z jego pola widzenia podszedł do szafy. Czuł, jak nieprzyjemna, zimna magia wydobywa się z jej wnętrza. Ogarnął go niesamowity strach. To nie mogło wróżyć nic dobrego. Szybko ruszył do wyjścia z Pokoju Życzeń. Musiał wymyślić plan, aby czym prędzej wydobyć z Teodora informacje. Tylko jaki...

***

Na lekcjach Harry znalazł w swojej torbie liścik, zapisany dobrze mu już znanym pismem.

O północy na Wieży Astronomicznej. To pilne.

D.

Westchnął cicho pod nosem ale schował list z powrotem do torby. Cokolwiek się działo, miał co do tego złe przeczucie. Draco już od wielu dni chodził nerwowy, dzieląc się z nim informacjami. Nott coś knuł, to było pewne. Nawet Harry zauważył, że Ślizgon był jak tykająca bomba, która groziła wybuchem przy najmniejszym bodźcu zewnętrznym. Musiał oczywiście potem wyjaśniać Malfoyowi czym jest bomba i do czego mugole jej używają. Ten za to stwierdził, że dlatego nikt nie chce, aby dowiedzieli się o świecie czarodziejów. Wybuchłaby jeszcze gorsza wojna, niż ta, w której sami teraz uczestniczą. Harry nawet nie przypuszczał, że może być coś gorszego.

Dzisiejszego dnia sam nie czuł się dobrze. Po wielu miesiącach spokoju jego blizna na powrót dawała o sobie znać. Voldemort nie podsuwał mu już obrazów, jednak mógł on wyczuć, że gad jest z czegoś bardzo zadowolony. To również utwierdzało go w przekonaniu, że stanie się coś niedobrego. Musiał powiedzieć o tym Draco.

— Harry? Wszystko w porządku? – zmartwiła się Hermiona, widząc że chłopak co chwile łapie się za bliznę.

— Tak. Chyba tak. To tylko ta blizna.

— Miałeś z nią spokój tyle czasu, to nie znaczy nic dobrego. – Hermiona widocznie pobladła.

— Wiem. Trzeba się dowiedzieć co.

— Powinieneś iść z tym do Dumbledore'a.

— Nie! Nie będę do niego chodzić za każdym razem, kiedy zaboli mnie blizna. Sama Wiesz Kto jest zadowolony, ale nie wiem z czego. Tylko to potrafię wyczuć...

— Próbowałeś mu wejść do głowy? Czasami ci się udawało.

— Nie, to nie ma sensu. Będzie wiedział i znowu podsunie mi nieprawdziwe obrazy. Muszę znaleźć inny sposób.

***

O północy, tak jak się umówili, stali oboje na szczycie Wieży Astronomicznej. Harry nie mógł się powstrzymać, żeby na powitanie nie pocałować Malfoya krótko.

— Chciałeś się spotkać, co jest takie pilne? – spytał Harry, gdy odsunął się od chłopaka.

— Wiem czego Nott szukał w Pokoju Życzeń. Używał jakiejś szafy, w której znikały przedmioty. Te, o których wcześniej ci mówiłem. Wczoraj zabrał ze sobą jakiegoś okropnego szczura i wsadził go do szafy. Potem tego szczura nie było przez kilka minut. Ale pojawił się znowu i gdy Nott otworzył tą szafę, wyleciał jakby się czegoś przestraszył. Powiem ci, że ta szafa jest ogromna, wysoka chyba na siedem stóp. Jak do niej podeszłam... ta magia przeraziła mnie. Nigdy nie czułem tak mrocznej magii, a uwierz mi, kiedyś miałem w domu dużo różnych dziwnych przedmiotów. Nie pytaj. W każdym razie, czuję, że szykuje się coś niedobrego. Nott był z siebie bardzo zadowolony. Nie wiem jak mogę z niego wydobyć informacje, nic mi nie powie.

— Ja też muszę ci o czymś powiedzieć. Blizna. Znów zaczęła mnie boleć dzisiaj rano. Cały czas piecze, ale z rana mogłem wyczuć, że V... Czarny Pan jest z czegoś zadowolony.

— Harry co, jeśli Nott chce cię porwać i dostarczyć Sam Wiesz Komu? To nie może być przypadek, jego zadowolenie i twoja blizna. Najlepiej by było, gdybyś zniknął z zamku.

— Nie mogę. Nie zostawię przyjaciół. Ciebie tu nie zostawię. Nie ma mowy.

— Harry mnie się nic nie stanie. Proszę cię. Cokolwiek ma się stać, musisz uciekać. Jeśli zginiesz, wszystko to, o co walczysz pójdzie na marne. Nie możesz zginąć, rozumiesz?

— Draco...

— Proszę cię, obiecaj mi, że uciekniesz.

— Nie mogę ci tego obiecać...

— Jeśli czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie, uciekniesz. Obiecaj mi to.

— Nie... Nie mogę ci tego obiecać, Draco ja...

— Rozumiem. – blondyn odsunął się nieznacznie. – Chyba pomyliłem się co do twoich uczuć.

— Nie! To nie tak! Ja... Kocham cię. Dlatego nie mogę cię tu zostawić samego. Nie mogę pozwolić, żeby stała ci się krzywda.

Malfoy uśmiechnął się smutno. Oboje byli tacy sami, teraz to dopiero zauważył. Złożył pocałunek na ustach Gryfona.

— Mój ojciec jest śmierciożercą. Nic mi się nie stanie. Tu nie chodzi o mnie. Zawsze chodzi o ciebie, Harry. Dlatego musisz mi to obiecać. Inaczej nie uwierzę w twoje słowa.

Harry zastanowił się przez moment, jednak poddał się. Argumenty Draco miały sens i może faktycznie nie musiał się martwić, że jemu się coś stanie. Westchnął cicho.

— Obiecuję. – powiedział, patrząc mu w oczy. Blondyn uśmiechnął się i ponownie złączył ich usta w pocałunku. Teraz już nie musiał się tak panicznie bać o Pottera.

— Twoja peleryna. Oddaję. – powiedział, kiedy oderwał się od ust Gryfona. – Dziękuję. Bez niej nie wiedziałbym tyle, ile wiem teraz.

Harry wziął od chłopaka materiał i schował go do kieszeni. Musieli już wracać do swoich dormitoriów, zanim ktoś ich przyłapie. Nie chciał rozstawać się ze Ślizgonem. Ta noc nie będzie najprzyjemniejszą od wielu, wielu dni.

Mgiełka jego oczu. || DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz